Reklama

TSA: To dopiero musiały być huczne urodziny...

13 lipca 60. urodziny obchodzi wokalista Marek Piekarczyk. Dokładnie trzy dekady temu rockman nie tylko świętował "trzydziestkę", ale też swój pierwszy koncert z zespołem TSA, w którego szeregach zadebiutował 12 lipca 1981 roku.

Drogi założonej w Opolu w 1979 roku z inicjatywy gitarzysty Andrzeja Nowaka grupy TSA i Marka Piekarczyka zeszły się na poważnie (muzycy spotkali się wcześniej na koncercie w Nysie) dwa lata później na festiwalu w Jarocinie. TSA - jeszcze jako instrumentalny kwartet w składzie: Andrzej Nowak, Marek Kapłon, Stefan Machel i Janusz Niekrasz - "bezapelacyjnie" ("Encyklopedia Polskiego Rocka" autorstwa Leszka Gnoińskiego i Janusza Skaradzińskiego) i "miażdżąco" (to za biografią na oficjalnej stronie zespołu) zwyciężyli w festiwalowym konkursie i otrzymali nagrodę publiczności.

Reklama

Sukces zespołu obserwował Marek Piekarczyk, wówczas jeszcze wokalista tarnowskiej formacji Sektor A, a już po festiwalu w Jarocinie frontman TSA. "Marka Piekarczyka mieliśmy na oku od pewnego czasu. Uczestniczyliśmy w wielu przeglądach i konkursach muzycznych, podobnie jak i on. Podczas jednego z takich przeglądów w Nysie graliśmy z TSA jako atrakcja wieczoru, w którym Marek występował ze swoim zespołem w konkursie. Myśmy podglądali jego wyczyny wokalne, a potem on na widowni dał się ponieść naszej energii - mimo iż graliśmy tylko instrumentalnie. Niedługo potem pojechaliśmy na festiwal do Jarocina. (...) Tam zapadła decyzja połączenia sił najlepszego zespołu Jarocina z jednym z najlepiej rokujących wokalistów" - tak rok 1981 wspomina Stefan Machel w rozmowie z "Hard Rock Service".

Również Marek Piekarczyk nie krył uznania dla TSA. "Na taką grupę czekałem cierpliwie przez 10 lat. Gdy ich usłyszałem, powiedziałem sobie: albo oni, albo nikt. To były wakacje 1981 roku" - wspominał ten okres wokalista w rozmowie z magazynem "Non Stop" w 1984 roku.

Od tego momentu historia zespołu nabrała iście hardrockowo-heavymetalowego tempa.

Obrazek z epoki: TSA i "Trzy zapałki" z łódzkiego Rockowiska z 1981 roku:

TSA, już Markiem Piekarczykiem, nie mieli zbyt wiele czasu (raptem niecały miesiąc), by przygotować się do występu na festiwalu Pop Session w sopockiej Operze Leśnej, gdzie zagrali jako laureaci Jarocina. Na szczęście w muzyce rockowej liczy się nie tylko wypolerowany profesjonalizm i wyszlifowane zawodowstwo.

Debiut TSA jako kwintetu był oszałamiający i porażający. "To, co działo się podczas ich występu w ulewach deszczu, trudne jest do opisania" - można było przeczytać w relacji tygodnika "Na Przełaj" z września 1981 roku. Spróbujmy mimo wszystko choć w zarysach zaakcentować to, co wydarzyło się 12 lipca 1981 roku w Operze Leśnej.

"To w chwili obecnej najlepszy rockowy zespół w Polsce. Wolny od manier profesjonalnych grup, mający świadomość tego, co robi" - relacjonował z Sopotu niezawodny "Na Przełaj". Przyjęcie grupy było bliskie "beatlemanii", bo TSA - za zgodą decydentów - jako jedyny wykonawca tego wieczoru przedłużył występ aż o godzinę! "Słuchacze byli w tym przypadku bezwzględni" - tak bezprecedensową decyzję organizatorów tłumaczy gazeta.

Szalejącą publiczność wspomina również Stefan Machel w cytowanej już rozmowie z "Hard Rock Service": "Fani, którzy nie zmieścili się do amfiteatru, obalili płot, aby być na tym koncercie. Wtedy na dobre zaczął się szał na TSA".

Kolejny obrazek z epoki: TSA i archiwalny klip do "51":

"Młodzież poczuła, że ktoś gra dla nich żywiołowo i spontanicznie ich muzykę, nie wydumana i wyciućkaną na próbach, wyrzeźbioną, wyliczoną dokładnie, żeby wszystko było cacy, ale muzykę na żywo. Młodzi to czują ,to może jest jakaś hipnoza zbiorowa. Ale dotyczy ona i muzyków, i słuchaczy" - tak swój fenomen tłumaczyli muzycy TSA w jednym z wywiadów z 1982 roku.

Sam koncert był wyjątkowy także z innych powodów. Po niecałym miesiącu prób zespół wciąż nie był do końca przygotowany, a nowy skład z wokalistą dopiero się docierał. Na scenie. "Marek Piekarczyk zaimprowizował z pamięci tekst do bluesa 'Trzy zapałki'" - zdradza gitarzysta TSA, który dodał, że grupa zaproponowała w Sopocie "ognistego rock'n'rolla".

Efekt był piorunujący nie tylko dla widzów, ale i dla dziennikarzy, którzy pozwalali sobie między innymi na tak mocne deklaracje: "Największe odkrycie roku, najtwardszy z rocków z 25-letniej historii PRL!" - trąbił legendarny już "Świat Młodych" z września 1981 roku.

Patrząc na te wydarzenia z perspektywy czasu, noc z 12 na 13 lipca 1981 roku była nie tylko momentem narodzin TSA i polskiego heavy metalu, ale też chyba jednymi z najbardziej niezapomnianych urodzin w życiu 60-letniego dziś Marka Piekarczyka.

Pierwszy polski zespół heavymetalowy: TSA i "Zwierzenia kontestatora":

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy