Przewodnik rockowy: Czerwony rocker Sammy Hagar

Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)

Długoletni następca Davida Lee Rotha w Van Halen, a od czterech lat działający z powodzeniem w rockowej supergrupie Chickenfoot - bohaterem dzisiejszego odcinka "Przewodnika rockowego" jest Sammy Hagar, który w sobotę (13 października) kończy 65 lat.

Sammy Hagar: Czerwony to jego kolor firmowy - fot. Ethan Miller
Sammy Hagar: Czerwony to jego kolor firmowy - fot. Ethan MillerGetty Images/Flash Press Media

Co tu wiele pisać. W naszej ojczyźnie, nazwanie kogoś "czerwonym" wywołuje zazwyczaj nie najlepsze skojarzenia. Dlatego spieszę donieść, że w tym wypadku owa czerwień, nie ma absolutnie nic wspólnego z polityką, bo nasz dzisiejszy podopieczny to facet, który tą ostatnią raczej się nie zajmuje (przynajmniej oficjalnie się w tej materii nie wypowiada). Za to zdecydowanie stawia na wino, kobiety i śpiew. Dokładniej na whisky lub (bo spożywane równocześnie, mogą przyprawić o straszny ból głowy) tequilę, seksowne żony (oraz zapewne fanki) i darcie się do mikrofonu (to mu wychodzi tak znakomicie, że zaliczany jest za jednego z najlepszych wokalistów na świecie).

No dobrze, ale skoro tak, to skąd pomysł, aby nazwać Sammy Hagara czerwonym rockerem? Odpowiedź jest prosta - bo amerykańscy biografowie już dość dawno ukuli dla niego sugestywną ksywę: The Red Rocker. W takim razie, zasadne będzie drugie "no dobrze" i powtórzenie pytania: ale skoro tak, to co sprawiło, że tak go ochrzcili. Odpowiem od razu - bowiem: jednym z jego pierwszych przebojów solowych była piosenka pt. "Red"; bo kocha nosić czerwone buty; bo uwielbia pędzić swoim czerwonym Ferrari; bo używa czerwonych gitar (oczywiście nie chodzi o naszych klasyków); a także, bo... zaprojektował kiedyś designerski górski rower. Ten był oczywiście czerwony. Ale po kolei!

Samuel Roy Hagar urodził się był 13 października 1947 roku w Salinas, w hrabstwie Monterey, Kalifornii. Niewiele później rodzina chłopca przeniosła się do Fontany koło San Bernardino. Tu jego ojciec podjął pracę w miejscowej hucie, a Sammy ukończył szkołę średnią. Tu też najpierw zainteresował się, a potem zajął muzyką. Już w 1967 r. został frontmanem zespołu o nazwie The Fabulous Castilles. W rok później śpiewał już w duecie Samson & Hagar, który zdołał nagrać singelka - "Reach Out to Find Me" / "Read My Thoughts". Płytka odniosła ponoć pewien sukcesik. Potem zaliczył jeszcze: Johnny Fortune Band (był jego wokalistą i gitarzystą), Big Bang, Skinny, Dustcloud, Cotton, Jimmy i Manhole oraz grupę The Justice Brothers.

Amerykańska odpowiedź na Led Zeppelin

W 1973 r. Sammy Hagar zamienił San Bernardino na San Francisco. Tu związał się z formacją Montrose, z którą nagrał jej dwie pierwsze płyty ("Montrose" i "Peper Moon"). Ten kierowany przez swojego założyciela oraz gitarzystę - Ronniego Montrose'a zespół zdobył sporą popularność, a dziś często jest określany jako amerykańska odpowiedź na Led Zeppelin. Uważa się też, że grupa miała znaczący wpływ na cały współczesny mocny rock, łącznie z tym, co dostajemy choćby za sprawą Iron Maiden.

Sammy Hagar i Montrose w "Bad Motor Scooter":


W lutym 1975 roku, już dość znany Sammy, postanowił zacząć karierę solową. I tak w następnych ośmiu latach nagrał osiem albumów ("Nine On A Ten Scale" - 1976, "Sammy Hagar" - 1977, "Musical Chairs" - 1977, "Street Machine" - 1979, "Danger Zone" - 1980, "Standing Hampton" - 1981, "Three Lock Box" - 1982 i "VOA" - 1984), a dzięki wielkiemu sukcesowi trzech ostatnich dorobił się za oceanem statusu megagwiazdy.

Równolegle z pracą na własny rachunek, w 1983 Sammy Hagar wraz ze znakomitym gitarzystą i szefem Journey - Nealem Schönem oraz z basistą z formacji Foghat - Kennym Aaronsonem i rewelacyjnym perkusistą pierwszego składu zespołu Carlosa Santany - Michaelem Shrievem (to on zagrał legendarne solo w "Soul Sacrifice" w czasie festiwalu Woodstock), zorganizowali się w supergrupę HSAS. Kwartet trochę koncertował i na żywo nagrał LP - "Through The Fire" (1984).

Propozycja nie do odrzucenia

Patrząc z perspektywy następnego ćwierćwiecza, to co działo się z i wokół Sammy'ego Hagara przed rokiem 1985, było tylko rozgrzewką do wydarzeń następnych 10 lat. Oto bowiem w lipcu owego roku wokalista otrzymał klasyczną propozycję "nie do odrzucenia", czyli zapytano go, czy czasem nie ma ochoty zostać nowym frontmanem Van Halen. Tu, i tylko dla porządku przypomnę, że wtedy nieprawdopodobnie popularny zespół braci Eddiego i Alexa Van Halenów nieco wcześniej rozstał się z dotąd w nim śpiewającym Davidem Lee Rothem. Co tu wiele pisać, zaraz potem, czyli po przeprowadzonym tylko dla porządku próbnym przesłuchaniu Hagar został nowym głosem Van Halen. I to na tyle ważnym, że cały okres jego pracy z tą grupą zwykło się określać jako czas... Van Hagara.

Ponieważ o owym okresie w dziejach Van Halen mógłbym gawędzić i gawędzić przez wiele godzin (stron komputeropisu), to dla bezpieczeństwa potraktuje wszystko na sposób prawie telegraficzny. I tak Van Hagara nagrał wtedy cztery multiplatynowe długograje ("5150" w 1986, "OU812" w 1988, "For Unlawful Carnal Knowledge" w 1991 oraz "Balance" w 1995), wylansował serię superprzebojów z "Dreams" (1986), "Why Can't This Be Love" (1986), "When It's Love" (1988), "Poundcake" (1991), "Don't Tell Me (What Love Can Do)" (1995) i "Can't Stop Lovin' You" (1995) na czele. Ale sukcesy krążków to jeszcze nic.

Sammy i Van Halen w "Why Can't This Be Love":


Stringi na głowach

Tak naprawdę największą bronią Van Halenu były wtedy jego koncerty. Wielkie nawet na amerykańską skalę. I nie myślę tu o wielkości sceny oraz jej niezwykłej wysokości, ani także o ilości (sprawiającej wrażenie, że można było mówić o tysiącach) najróżniejszych reflektorów, ale o tym, jak grali Eddie i jego sekcja rytmiczna (Alex na bębnach oraz Mike Anthony na basie) i jak śpiewał oraz szalał na estradzie Sammy. A co najważniejsze, i za to ich uwielbiano, cały show był dla muzyków czymś na kształt dwugodzinnego pobytu w nocnym barze, cyrku oraz wesołym miasteczku pospołu.

Dlaczego? Bo fanki (jeszcze przed koncertem) miały zwyczaj się rozbierać do odpowiednio seksownej bielizny; bo gdy ten już trwał, na głowach muzyków dosłownie co chwila lądowały staniki, figi i stringi; bo Anthony, bez żadnych skrupułów, potrafił w czasie swojego sola wychlać butelkę whisky (może była to herbata, bowiem o ile wiem zawsze dogrywał do końca spektaklu); bo Eddie grając na gitarze w sposób, który innych gitarzystów przyprawiał o depresję, robił to z taką łatwością oraz radością jakby - dajmy na to... - bawił się w basenie z dzieciakami i wreszcie, bo Hagar śpiewając nie tylko biegał, tańczył oraz skakał, ale także po metalowych drabinkach wspinał się na podest przy najwyższym zestawie oświetleniowym i bez zabezpieczenia (co najmniej kilkanaście metrów nad sceną) śpiewał trzymając się rusztowań tylko jedną ręką, gdyż w drugiej miał oczywiście mikrofon. Nawet patrząc, czuło się mrowienie w kolanach i zawroty głowy!

Zobacz koncert "Live Without A Net" Van Halen:


Łeb nie tylko do alkoholu

W 1996 roku, w wyniku ostrego sporu o następne posunięcia zespołu Sammy Hagar porzucił Van Halen i z powodzeniem wrócił do kariery solowej, wydając świetnie przyjęty album "Marching To Mars". Zaraz potem, aby mieć wsparcie w stałym zespole założył sobie grupę o nazwie The Waboritas, z którą nagrał kolejne cztery długograje. Ostatnią solową swoją płytę ("Cosmic Universal Fashion") zarejestrował w 2008 roku, bo następne lata przyniosły jego kolaboracje z kolejną super-super formacją. Oto, po dłuższym (wartym kiedyś opisania) procesie łączenia, zrodziła się jedna z największych i najlepszych supergrup ostatnich lat - Chickenfoot. Dzięki niej, czyli dzięki Hagarowi oraz grającym z nim: na gitarze - Joe Satrianim; na basie - Michaelem Anthonym i na bębnach - Chadowi Smithowi, dostaliśmy dwa porywające albumy "Chickenfoot" (2009) oraz "Chickenfoot III" (2011), a także rewelacyjne DVD (Blue-Ray) "Get Your Buzz On".

Chickenfoot i "Big Foot":

Aby podziwiać i kochać Sammy'ego (bo ja go kocham) trzeba jeszcze wiedzieć, że ma on nie tylko talent oraz wspaniały głos, ale także łeb (nie tylko do alkoholu) do interesów. Ponieważ na tych ostatnich właściwie się nie znam, to nieco po laicku wspomnę, że w pewnym momencie postanowił mądrze zainwestować zarabiane w nadmiarze pieniądze i kupił sklep rowerów górskich, przy którym zbudował specjalny tor ("Sausalito Cyclery"), a w dowód docenienia tego pomysłu zaproponowano mu zaprojektowanie roweru górskiego o nazwie "Red Rocker". Ale ten sukces go nie zadowolił, bowiem zaraz potem założył sobie sieć barów o nazwie Cabo Wabo Cantina, a nieco później, w oparciu o nie, wylansował własną markę Tequili - "Cabo Wabo Tequila". W 2007 roku (80 proc. własnych udziałów w tym przedsięwzięciu) sprzedał Gruppo Campari za... 80 milionów dolarów! No a w ostatnich trzech latach otworzył kolejne trzy restauracje i zapowiedział, że wcale nie zamierza na tym poprzestać.

I jeszcze jedno. W ubiegłym roku Sammy Hagar opublikował własną (napisaną przy współpracy krytyka Joela Selvina) biografię - "My Uncensored Life In Rock", która trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów w twardych okładkach (czyli droższych wydań) bardzo przecież prestiżowego "The New York Timesa".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas