Reklama

30 lat temu zmarł perkusista wszech czasów

Był szybki, miał moc w rękach, silną prawą stopę i czuł grę. Był samorodnym talentem. Wielu uważa go za najlepszego specjalistę wszech czasów. O kim mowa? O Johnie Bonhamie, słynnym perkusiście zespołu Led Zeppelin. 25 września 2010 roku minęła 30. rocznica tragicznej śmierci muzyka.

Kiedy internetowy serwis muzyczny Blubbermouth zapytał użytkowników o jednego, jedynego rockowego muzyka, którego chcieliby wskrzesić na ostatni koncert, wyniki były więcej niż zaskakujące. Co czwarty z głosujących wskazał na perkusistę Led Zeppelin! Tym samym John 'Bonzo' Bonhama internauci chętniej widzieliby żywego, niż na przykład Freddiego Mercury'ego, Johna Lennona, Kurta Cobaina czy nawet Elvisa Presley'a!

40 kieliszków wódki

Jak stwierdził koroner na podstawie sekcji zwłok, feralnego 24 września 1980 roku John Bonham wypił 40 kieliszków (!!!) wódki. Niektóre źródła twierdzą, że perkusiście wystarczyło na skonsumowanie dwóch litrów "czystej" około 4 godzin. Pewnym jest, że pijaństwo trwało dłużej, bo już od poranka. Jak twierdzi Rex King, jeden z asystentów Led Zeppelin, Bonzo samo śniadanie popił 4 poczwórnymi porcjami wódki, czyli prawie pół litrem alkoholu!

Reklama

W trakcie próby zespołu przed nadchodzącą trasą koncertową Led Zeppelin po Ameryce, Bonham kontynuował spożywanie procentów, dobijając tym samym do dwóch litrów wódki. Tuż po północy nieprzytomnego od alkoholu perkusistę zabrano do jednego z pokojów w posiadłości gitarzysty Jima Page'a Old Mill House w Windsorze.

Z tego snu Bonzo się już nie obudził. 25 września martwego Johna znaleźli Benji LeFevre, koncertowy promotor Led Zeppelin, oraz basista grupy John Paul Jones. Jako przyczynę śmierci stwierdzono zachłyśnięcie się wymiocinami. Bonzo, który miał jedynie 32 lata, osierocił dwójkę dzieci (córkę Zoe i syna Jasona) i zostawił w smutku żonę Pat oraz rzesze fanów i przyjaciół.

"To była klasyczna rock'n'rollowa śmierć":

To koniec

Choć w Led Zeppelin Bonzo miał najmniej finezyjną artystyczną duszę, a jego osobowość trudno było określić jako wyrafinowaną, to jednak obdarzony potężnym głosem, charyzmatyczny wokalista Robert Plant, genialny gitarzysta, kompozytor i producent Jimmy Page oraz szalenie utalentowany multiinstrumentalista John Paul Jones, nie odważyli się kontynuować kariery bez Johna Bonhama, pomimo nacisku ze strony wytwórni i fanów. Dlaczego?

Sprawa wydawała się prosta. Przecież perkusistę, jako najmniej widocznego i medialnego członka zespołu, można bardzo łatwo zastąpić (choć historia grupy The Who pokazała, że jednak może być inaczej). Muzycy Led Zeppelin mieli świadomość, że w Bonzo stracili nie tylko przyjaciela, najlepszego perkusistę świata, ale przede wszystkim więcej niż charakterystyczny element muzyki zespołu - brzmienie bębnów Johna Bonhama. Przecież o takich klasykach muzyki rockowej z repertuaru Led Zeppelin, jak "Dazed And Confused", "Rock'n'Roll", "Moby Dick" czy "When the Levee Breaks", mówi się i wciąż będzie mówić nie ze względu na riffy Page'a, wokal Planta czy basy Jonesa, ale tylko i wyłącznie z powodu nieprawdopodobnych partii perkusji Bonza.

Posłuchaj dynamiki Johna Bonhama w "Misty Mountain Hop":

Silne dłonie budowlańca

Jaka była tajemnica wyjątkowego stylu gry Johna Bonhama? Mały Bonzo już w wieku 5 lat doprowadzał rodziców do szewskiej pasji, bębniąc na koszach na śmieci czy puszkach po kawie. Pierwszy werbel młody John otrzymał od mamy, gdy miał raptem 10 lat. Pięć lat później ojciec zainwestował w syna, kupując mu zestaw perkusyjny.

Bonham zamiłowanie do gry na perkusji w licznych amatorskich zespołach łączył z codzienną harówką w firmie ojca, gdzie był stolarzem. Ciężka fizyczna praca dała przyszłemu perkusiście Led Zeppelin atut w postaci potężnych mięśni, a tym samym mocarnego uderzenia w bębny. Siłę wybijanego rytmu Bonzo potęgował korzystając zawsze z najdłuższych i najcięższych pałeczek perkusyjnych.

John Bonham był samorodnym talentem, genialnym samoukiem, który w młodości nigdy nie pobierał lekcji gry na bębnach. Nie znaczy to, że muzyk był bezwarunkowo zapatrzony we własną wizję gry na instrumencie i swój niezaprzeczalny talent. Wręcz przeciwnie, biografowie i osoby z otoczenia artysty podkreślały, że Bonzo nie wstydził się pytać innych perkusistów o stosowane przez nich techniki i prosić o rady.

Posłuchaj mistrzowskiej precyzji gry Johna Bonhama w "No Quarter":

Miał wyczucie, był gwiazdą

Choć Johna Bonhama uznaje się za największego rockowego perkusistę wszech czasów, to jednak pisanie o jego umiejętnościach tylko w granicach jednego gatunku muzycznego, jest niesprawiedliwe. To fakt, że Bonzo potrafił przyłożyć jak nikt inny, zaproponować rytm potężniejszy od pędzącej lokomotywy czy wreszcie uderzyć stopą w basowy bęben tak, że wprawiał w drżenie szyby w oknach. Ale...

"Pracował na budowie i miał mnóstwo siły w rękach i nogach. Uderzał cholernie mocno, co w pewnym sensie jest sztuką w grze na perkusji. Jednocześnie potrafił być bardzo delikatny" - wspomina Eddie Kramer, inżynier dźwięku pracujący z Led Zeppelin.

Bonzo miał również wielką wyobraźnię w komponowaniu podkładu rytmicznego (jak wspominali koledzy z zespołu, John słuchał najróżniejszej muzyki) i znakomite wyczucie tzw. groove. Z tego powodu niektórzy twierdzą, że największy perkusista w historii muzyki rockowej był jednocześnie perkusistą o charakterze soulowym!

Do historii przeszły perkusyjne solówki Johna Bonhama w trakcie koncertów, które trwały nawet i 30 minut! Stara rockowa prawda mówi, że indywidualne popisy bębniarzy w trakcie występów są znakomitym momentem dla fanów, by wyskoczyć do baru w celu skonsumowania piwa. Bonzo był wyjątkiem potwierdzającym tę regułę. Choć perkusista nie jest osobą, której przeznaczeniem jest bycie gwiazdą koncertu, to John solówką na bębnach potrafił "ukraść" show kolegom z zespołu.

Posłuchaj sola Johna Bonhama w słynnym "Moby Dick":

Niedościgniony

Słuchając klasycznych już piosenek Led Zeppelin po grubo ponad 30 latach, wciąż uderza po uszach i zaskakuje, jak niesamowitą turbiną napędzającą ten słynny zespół były perkusyjne partie Bonza, łączące jak nigdy wcześniej i nigdy później siłę, precyzję, wyobraźnię i wyczucie gry. Ale najmocniej zdumiewa fakt, że Bonham wypracował własny, niepowtarzalny styl, którego nie da się pomylić z grą żadnego innego perkusisty. A takich bębniarzy da się policzyć na palcach jednej reki.

"On grał tak, jak ktoś, kto nie wie, co się zaraz wydarzy. Jakby stał, chwiejąc się nad przepaścią. Od jego śmierci nikt nawet nie zbliżył się do jego stylu gry i nie wydaje mi się, żeby komukolwiek w przyszłości to się udało. Już na zawsze będzie najwspanialszym perkusistą wszech czasów" - powiedział w wywiadzie dla magazynu "Rolling Stone" Dave Grohl, sam jeden z... najwspanialszych perkusistów wszech czasów.

Z opinią tak uznanego fachowca nie mamy prawa dyskutować.

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | john | Led Zeppelin | perkusista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy