Reklama

T.Love "Hau! Hau!": Częstochowski patriotyzm [RECENZJA]

2022 to dla T.Love ważny rok. Powrót do grania po pięciu latach, 40-lecie zespołu, trzydziestka "Kinga", a teraz jeszcze to!

2022 to dla T.Love ważny rok. Powrót do grania po pięciu latach, 40-lecie zespołu, trzydziestka "Kinga", a teraz jeszcze to!
Okładka albumu "Hau! Hau!" T.Love /materiały prasowe

"Hau! Hau!" to płyta długo wyczekiwana. T.Love ostatni album wydał w 2016 roku, w międzyczasie pojawiła się tylko solowa płyta Muńka z "Polą" i pięknie odmienionym "to be" po polsku. Poza tym nowy album to szansa na ponowne zobaczenie zespołu na scenie, do tego w składzie, który jest znany, lubiany i sprawdzony: Muniek Staszczyk na wokalu, odpowiadający za kompozycje i gitary Janek Benedek, drugi gitarzysta Jacek Perkowski, basista Paweł Nazimek i Sidney Polak na bębnach.

Wszystko szło jak należy, a jednak Muniek zapytany przez mnie, czy "Hau! hau!" ma szansę stać się albumem kultowym, odpowiedział, że "absolutnie wątpi". Otóż... ja też. 

Reklama

Ale też żeby nie generalizować - "Hau! Hau!" jest fajne do pobieżnego słuchania. Muzycznie słychać tam trochę "ejtisów", trochę nowoczesności. Stary T.Love w trzeciej dekadzie XXI wieku. Naprawdę przyjemne melodie do potupania nóżką. 

Na pewno szanse na zapamiętanie mają dwa pierwsze single - "Pochodnia""Ponura Żniwiarka". Pierwsza z kobiecym objawieniem polskiej sceny - Kasią Sienkiewicz z Kwiatu Jabłoni, która doskonale odnalazła się zarówno za mikrofonem, jak i przed kamerami, dodając do muzyki i teledysku męskiego zespołu jakiejś takiej... zwiewności. 

"Ponura Żniwiarka" to z kolei lekka piosenka, ale z poważnym tekstem, co fajnie razem współgra, jak to kontrasty mają w zwyczaju. Poza tym lyric wideo do "Żniwiarki" warto zobaczyć choćby dla śmiesznego danse macabre. W ucho wpadają też "XYZ" czy tytułowe "Hau! Hau!", ciekawie brzmi "Tutto Bene" z gościnną zwrotką Sokoła. 

Co więc jest z tym albumem nie tak? Brak świadomości, że bycie z Częstochowy nie zobowiązuje do pisania częstochowskich rymów. Teksty T.Love zawsze były proste, ale nie głupie, przystępne, o rzeczywistości i bez owijania w bawełnę. I podejrzewam, że właśnie między innymi to przyczyniło się do sukcesu grupy.

Naprawdę nie oczekuję nagle oryginalnego frazowania czy wyszukanych metafor. No ale... "Minister mówi, ze laski to ch*je / A ja w zarazie cię kokietuję / Chyba nie jestem idiotą rocka / Ja preferuję wejście smoka" albo "Wejdź w moje filmy, nie polubisz ich / Może polubisz, bo prawda jest w nich" (co?). No i wstawki w stylu "to wiem" i "to wiedz" są jak "paparara" i "nanana" w disco polo. Z drugiej strony metafora o "księżyca złodzieju" całkiem zgrabna, tekst "Ja Ciebie kocham" czy wersy "Wielu jest ludzi pięknych fizycznie / Ale też dużo jest brzydkich dusz" z "Tomka" też ładne. 

Niestety "Hau! Hau!" to nie pretendent do Kultowe Albumy Hall of Fame, tylko kolejna pozycja w dyskografii. Ale nie można też krzyczeć, że "T.Love skończył się na 'Ki...ngu'" czy innym "Prymitywie". Nie wsiadajcie tylko, panowie, na taśmę produkcyjną, proszę. Jedzie się szybko, ale w kółko i trochę bez sensu. 

T.Love "Hau! Hau!", Universal Music Polska

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: T. Love | recenzja | Muniek Staszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy