Spisek doskonały

Łukasz Dunaj

Nevermore "The Obsidian Conspiracy", Century Media

Ten zespół gra we własnej lidze. I jest w niej najlepszy
Ten zespół gra we własnej lidze. I jest w niej najlepszy 

Giganci progresywnego thrash metalu powracają po pięcioletniej przerwie. I nadal rozdają karty w swojej kategorii wagowej.

Przyznaję, że pierwsze przesłuchania siódmej płyty Nevermore nie nastrajały mnie optymistycznie. Muzyka wydawała mi się wtórna, miałka i jakaś taka... mało ambitna. Kilka kolejnych odtworzeń i wszelkie moje wątpliwości z powodzeniem trafił szlag. Dotarło do mnie, że Nevermore nauczyli się pisać piosenki!

Oczywiście, już wcześniej zdarzały im się kompozycje zaraźliwie przebojowe, ale trzeba było pewnej dozy cierpliwości i erudycji muzycznej, żeby wyłuskać te wszystkie zabójcze melodie z plątaniny dziesiątek riffów i wielopłaszczyznowych struktur. Na "The Obsidian Conspiracy" większość numerów zamyka się wręcz w radiowych czterech minutach i naprawdę nie jest to żadną ujmą na honorze Amerykanów.

Wszystkie charakterystyczne ingrediencje ich stylu zostały zachowane, a nawet wycyzelowane do perfekcji. Niesamowity wokal Warrela Dane'a i gitarowa maestria Jeffa Loomisa nadają oczywiście nadal ton muzyce Nevermore, jednak złota zasada "mniej znaczy więcej" definiuje ten materiał. Niemal każdy utwór można wyróżnić za zjawiskowy refren, doskonałe harmonie, o samym wykonawstwie nie wspominając, bo na tym poziomie, to już standard. Kwartet z deszczowego Seattle nagrał płytę, na której ukazuje nie tylko pełnię swoich możliwości, ale i cechę przynależną tylko najlepszym. Wstrzemięźliwość. To wielka sztuka móc zagrać niemal wszystko, ale skupić się na tym, co najważniejsze i najlepsze dla danej piosenki.

Materiał jest też odpowiednio zróżnicowany. Pojawiają się wątki bardzo agresywne w "Your Poison Throne", bardziej złożone, na poły balladowe momenty w "The Blue Marble And The New Soul", a nawet pełnokrwiste przeboje w postaci "Emptiness Unobstructed". Jedyne, czego mi brakuje to jakiejś chwytającej za gardło ballady, z jakimi obcowaliśmy przy okazji "The Heart Collector" czy "Tomorrow Turned Into Yesterday". Tutaj numeru podobnego kalibru nie ma, co Nevermore zrekompensowali bardziej przystępnym niż kiedyś charakterem swoich firmowo ciężkich kompozycji.

Trudno już dzisiaj, bez odpowiedniej perspektywy, rozstrzygać czy Nevermore popełnili na "The Obsidian Conspiracy" swoje opus magnum. Bardzo możliwe, że nie, mam bowiem w pamięci przełomową dla Amerykanów "Dead Heart In A Dead World" sprzed równo 10 lat. Ani na jotę nie zmienia to jednak faktu, że ten zespół gra we własnej lidze. I jest w niej najlepszy.

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas