Saxon "More Inspirations": Kto się nie inspiruje, ten nie ma [RECENZJA]

Paweł Waliński

Saxon postanowili podzielić się numerami, które stanowiły dla nich inspirację. To fajna kolekcja, bo i trochę nieoczywista, i trochę przewidywalna.

Wokalistą Saxon jest Peter "Biff" Byford
Wokalistą Saxon jest Peter "Biff" Byford Sergione Infuso/CorbisGetty Images

Płyty z coverami zazwyczaj są metodą zabicia twórczej blokady albo wyrwania się z kontraktu z wytwórnią, ze współpracy z którą nie jesteśmy zadowoleni. Czasem to również po prostu jakaś tam zachcianka. Tak jest właśnie w przypadku Saxon, którzy niespełna dwa lata po wydaniu "Inspirations", na której znalazły się takie tuzy jak The Beatles, The Rolling Stones czy Led Zeppelin, postanowili podzielić się inspiracjami trochę mniej oczywistymi, co nie znaczy, że na płycie znajdują się numery samych noname'ów, ewentualnie rzeczy wyciągnięte z totalnego undergroundu.

Na pierwszy ogień zupełnie odmienione "We've Got to Get Out of This Place" The Animals. Z korzyścią, bo abstrahując od klasy Animalsów, numer w ich wykonaniu, pochodzący z 1964 roku zupełnie zrozumiale po prostu się zestarzał. Przeniesienie go o - powiedzmy - dwadzieścia lat, bo - nie okłamujmy się - Saxon też nie gra zgodnie z obecną datą, zdarło choć trochę tej niedobrej patyny, pozostawiając tę szlachetną. Dalej bliższy już oryginału "The Faith Healer" The Sensational Alex Harvey Band (Znaliście? Ja bez bicia przyznaję, że nie). Bliższy w tym kontekście nie oznacza nic dobrego, bo to po prostu bardzo czerstwy kawałek. Słabo, łopatologicznie, wypada "From the Inside" Alice'a Coopera, które w oryginale czarowało funkową rytmiką, a tu idzie po przewidywalnej linii typowej dla Saxon, albo co gorszych numerów Maiden.

ZZ Top z ich "Chevroletem" zostali potraktowani sprawiedliwie i sam nie wiem, czy wolę oryginalne minimalne gitary oryginału, czy to jak gra to Paul Quinn (który swoją drogą w tym roku postanowił przejść na koncertową emeryturę). "Substitute" The Who zachowuje ducha oryginału i - co tu się oszukiwać - Byford jest w roku 2023 w lepszej wokalnej formie, niż Daltrey. Obie metryki słuszne, ale różnica jest i jest jednak czytelna i słyszalna.

Najzabawniej jest, kiedy Saxon biorą się za "Gypsy" Uriah Heep, swoich kolegów z niedawnej trasy i nie tylko owej. Ta wersja "Gypsy" wydaje się jakaś zupełnie ciężarowa, niezborna, kluchowata. Choć nadal wolę słuchać Byforda, niż śpiewającego obecnie w Uriah Heep Berniego Shawa. Nawet mimo że ci ostatni wydali niedawno bardzo, ale to bardzo solidny album (przeczytaj recenzję!). Dalej "Man on the Silver Mountain" DIO. Brać się za DIO wokalnie, szczególnie w wieku wokalisty Saxon, to dowód odwagi albo głupoty. Bo nawet jeśli (jak ja) ma się na Ronniego Jamesa Dio uczulenie, to rozumiem jak trudno wejść w jego buty. Powiedzmy, że Byfordowi wychodzi bez wstydu - facet w końcu ma 72 lata - ale mimo wszystko wolę oryginał.

KISS i "Detroit Rock City". Kawałek wszak megapopularny, ale oddałbym za niego chyba każdy inny z przebojów z ich przepastnej dyskografii. Blisko oryginału. Właściwie nie wiadomo po co. "Razamanaz" kolegów z Nazareth to chyba jedyny poza The Animals numer po prostu lepszy niż oryginał. Choć nie, są jeszcze "Opowieści Młodego Ulissesa" Cream. To chyba też brzmi fajniej niż oryginał. Może niekoniecznie w gitarach, ale umówmy się, jak Cream wielkim bandem był, tak Jack Bruce nigdy nie był wielkim wokalistą.

I tyle. Saxon spełnili swój kaprys. Wyszło bez wstydu, choć zdecydowanie wolę Byforda, kiedy wychodzi trochę poza gatunkowe skamieliny, jak choćby trzy lata temu, kiedy na swojej debiutanckiej płycie solowej (sprawdź recenzję!) tak zaśpiewał "Scarborough Fair", że łzy same cisnęły się do oczu. Ale tu mieliśmy dostać ich muzyczne inspiracje, a nie wyścig na najlepszy cover roku. I to dokładnie dostaliśmy. Właściwie tylko dla fanów.

Saxon "More Inspirations", Warner

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas