Rubens "Piosenki, których nikt nie chciał": Piosenki jak plaster [RECENZJA]

Rubens obecny jest w branży muzycznej od lat, jednak do pewnego momentu stał raczej z tyłu sceny, jako instrumentalista. Możecie kojarzyć go m.in. z zespołu Darii Zawiałow czy z koncertów z serii Męskie Granie. Dopiero stosunkowo niedawno pokazał światu swój głos i autorskie kompozycje i w zasadzie zaczął z czystą kartą. Doświadczenie, które zdobył przez lata, z pewnością pomogło w stworzeniu własnego materiału.

Okładka albumu Rubensa "Piosenki, których nikt nie chciał"
Okładka albumu Rubensa "Piosenki, których nikt nie chciał"materiały prasowe

Krążek "Piosenki, których nikt nie chciał" brzmi jak płyta długodojrzewająca. Taka, która potrzebowała czasu, zanim pokaże się słuchaczkom i słuchaczom. Dużo na niej bowiem osobistych, intymnych historii, do których opowiedzenia pewnie trzeba było autorowi odpowiedniego momentu.

Te osobiste historie rzecz jasna pełne są refleksji, często gorzkich, ale i emocji. Od rozpoczynającego album numeru "Wszystko OK" bije troska i tęsknota. "Czy wodę na rano masz? Czy nie potrzeba mnie tam" - pyta o sprawy codzienne autor, najwyraźniej oddalony od osoby, do której kieruje słowa.

Na płycie jest więcej takich prostych historii, które poruszają, zapewne dzięki swojej zwyczajności i uniwersalności. Jak chociażby ta opisana w piosence "Plaster". “Pozwól mi, przylepię plaster. Pozwól też opatrzę rany" - śpiewa Rubens swoim ciepłym wokalem. Może to właśnie wokal jest tu najsłabszym ogniwem. Jest to jednak jedno z narzędzi, ważne na równi z innymi instrumentami. Podobnie zwyczajna historia zawarta jest w "Jakoś trzymam się" - utworze zatytułowanym dobrze wszystkim znanym frazesem. "W sumie to nie jest źle. W sumie to jakoś trzymam się" - próbuje przekonać do tego, że wszystko jest OK.

Muzyczne zawodowstwo umożliwiło Rubensowi obudować opowieści zawarte na jego debiucie w dopracowane, zgrabne kompozycje, które zresztą zarejestrował niemalże samodzielnie. Nie ma tu przełomu, nie ma może wielkiej odwagi, nie ma na pewno eksperymentowania. Użyte rozwiązania są zatem bezpieczne, zamykają się w kręgu pop i indie rocka. Ta płyta może być jednak jak plaster. To "piosenki, których nikt nie chciał", ale na pewno ktoś potrzebował. Jest w nich coś kojącego. Coś, co przekonuje do siebie na tyle, by do nich wracać.

Rubens "Piosenki, których nikt nie chciał", Sony

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas