Recenzja The Offspring „Supercharged”: Zawartość cukru w cukrze

Kochacie The Offspring? To muzycy z Kalifornii wystawią waszą miłość na próbę, wrzucając tyle autocytatów z własnej twórczości i cytatów z twórczości innych twórców, że zastanowicie się poważnie nad zasadnością istnienia "Supercharged".

The Offspring
The OffspringMariano RegidorGetty Images

Ile lat temu The Offspring zniknęło z waszego horyzontu? Twórcy "Pretty Fly (for a White Guy)" byli tymi, którzy ze sporym powodzeniem i nieskrywaną dumą przekonywali dzieciaków słuchających na co dzień radiowego popu do punkowej estetyki. I jak można marudzić na pop punk jako estetykę, nie da się ukryć, że "Smash" oraz "Americana" wyznaczyli w zgrabny sposób ścieżkę dla kolejnych zespołów. Tylko co tak naprawdę ma The Offspring do zaoferowania w 2024? Streszczę wam to do jednego zdania – The Offspring proponuje muzykę brzmiącą jak cover band The Offspring. Plus kilku innych zespołów.

Pierwsze minuty słuchania "Supercharged" mogą okazać się miłą podróżą w przeszłość. W czasy, kiedy w telewizjach muzycznych leciała muzyka, a po piłce nożnej wracało się do domu grać na komputerze w gry z pewnym popularnym deskorolkarzem w tytule. Ale to łechtanie sentymentów dość szybko mija. Szybko okazuje się bowiem, że "Supercharged" to nieustanna powtórka z rozrywki. To pełna cytatów czy wręcz autocytatów płyta, która niewiele wnosi nie tyle do gitarowego grania w ogóle, co nawet do twórczościThe Offspring.

Trudno nie chcieć wskoczyć w pogo, kiedy z głośników wychodzi bezpretensjonalne, skoczne do bólu, "Get Some", o które oskarżylibyśmy Motorhead, gdyby tylko gitary grały ciężej, a Dexter Holland śpiewał w bardziej charczący sposób. Ale potem przypominamy sobie o istnieniu "Bad Habit" ze "Smash" i jakoś robi się już mniej ciekawie. "The Fall Guy" porywa energią i podskórnie zaszytą melancholią, ale tylko czekałem na moment, w którym przekształci się w "The Kids Aren’t Alright". Albo jak nie pokochać prącego do przodu "Truth in Fiction"? Tylko szybko odkryłem, że moje skojarzenia z twórczością Bad Religion są odosobnione niczym mieszkańcy Tokio, jeżdżąc do pracy metrem.

Rozumiem, że pop punk w ostatnich latach znowu jest w modzie, o czym świadczy chociażby gitarowa twórczość Machine Gun Kelly’ego. Ale tu nie dość, że brakuje świeżości, to nawet ten humor, który przyciągnął tylu fanów The Offspring ma już długą, siwą brodę. Bo czy żart z tytułowego "Come to Brazil" śmieszy jeszcze kogoś siedzącego w kulturze internetowej? I ten cytat harmoniczny z Metalliki w refrenie faktycznie działa, jak należy? Ile razy można katować kibicowskie "Ole, ole, ole"?

Nie będę też ukrywał, że nie jestem w ogóle fanem brzmienia "Supercharged". Dlaczego ta muzyka brzmi tak zimno? Dlaczego zupełnie brak tu ciepła, wszystko wydaje się tak odległe, przekompresowane i pozbawione życia? Przy tak szybkiej muzyce? Przy czymś, co powinno uderzać w głośniki i bić słuchacza po nerkach? Przykro mi, ale „Supercharged” jest dowodem na to, że The Offspring zupełnie się wypalili z pomysłów. A rzucanie po raz wtóry tego samego, to nie najlepszy pomysł.

The Offspring, „Supercharged”, Universal Music Polska

3/10

Matteo Bocelli wspomina koncerty w PolsceINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas