Recenzja Roxette "Good Karma": Nic ponad sentyment

Iśka Marchwica

Podczas tegorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji, który odbył się w Szwecji, organizatorzy zwracali uwagę na fenomen szwedzkiej muzyki i swojego sukcesu w tej imprezie. Dzięki krótkim dokumentom przypomnieliśmy sobie o licznych zespołach i artystach, o których szwedzkim pochodzeniu wielu widzów zapewne nawet nie wiedziało. W przegląd nie zabrakło też Roxette - kultowego wręcz zespołu, który na przełomie lat 80. i 90. za sprawą przebojów, jak "Listen to Your Heart" i "Joyride" zapisał się na zawsze w historii pop-rocka. Po trzydziestu latach od debiutu, dwudziestu od pierwszego zawieszenia działalności i dziesięciu od drugiej przerwy w karierze Roxette, duet powraca z dziesiątym studyjnym albumem. Czy potrzebnie?

"Good Karma" to kolejna próba, w której Roxette odwołuje się do sentymentów i brzmień lat 90. usiłując zmiękczyć serca tych, którzy tęsknią za tamtymi czasami
"Good Karma" to kolejna próba, w której Roxette odwołuje się do sentymentów i brzmień lat 90. usiłując zmiękczyć serca tych, którzy tęsknią za tamtymi czasami 

Historia Roxette jest burzliwa, a międzynarodowa kariera gitarzysty Pera Gessle i wokalistki Marie Fredriksson zaczęła się od wydanego w 1988 roku albumu "Look Sharp!". To na nim znalazły się przeboje "The Look" i "Listen To Your Heart", które na zawsze umiejscowiły Roxette w panteonie zespołów pop-rockowych. Wydane kilka lat później "Joyride" z singlem o tym samym tytule oraz "Fading Like a Flower" dopełniło dzieła. Roxette stali się gwiazdami światowego formatu, a ich szwedzkie pochodzenie tylko dodawało smaczku historii duetu.

Jednak po kilku latach sławy, Per i Marie powoli zaczęli odchodzić w zapomnienie. Karierze nie pomogła też blisko 10-letnia przerwa spowodowana poważnymi problemami zdrowotnymi wokalistki Marie Fredriksson, u której zdiagnozowano guza mózgu. Ostatecznie grupa powróciła na dobre płytą "Charm School" (2011), ale nowych singli próżno już szukać na listach przebojów. Dziesiąty album "Good Karma" to kolejna próba, w której Roxette odwołuje się do sentymentów i brzmień lat 90. usiłując zmiękczyć serca tych, którzy tęsknią za tamtymi czasami.

Ale "Good Karma" nagrane jest jakby na siłę. W jedenastu bardzo krótkich piosenkach, Per i Marie ani trochę nie udało się wyjść naprzeciw muzyce XXI wieku. I w rozwlekłych balladach i w szybszych utworach, których tempo jednak niewiele różni się od licznych na płycie "pościelówek", Roxette trzymają się kurczowo świetnie sobie znanej stylistyki sprzed trzech dekad. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie brak pomysłów na piosenki.

Przebojowego czynnika Roxette szukali w "It Just Happens" i "This One", ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że utwory te powstały z niewykorzystanych ścinków po przebojach z lat 1988-91. Duet dzieli się linią wokalu szablonowo - Per swoim płaskim i szorstkim głosem śpiewa wąskie i proste melodie zwrotek, Marie dodaje nieco patosu i rockowego pazura w refrenach. Jak zawsze - wokalistom i ich rockowym gitarom towarzyszy fortepian, który pięknie rozszerza warstwę harmoniczną, a nieco magicznego i romantycznego charakteru dodają oszczędnie wykorzystywane syntezatory. Wszystkie piosenki utrzymują się na tym samym bezpiecznym poziomie - to dobrze przygotowane produkcje, poprawnie wykonane i zadowalające. Ale to za mało, jak na duet z 30-letnim stażem i o międzynarodowej renomie. I zdecydowanie za mało, jak na album pop-rockowy - "Good Karma" brakuje po prostu wyrazistego kolorytu i charakteru.

Albumem "Good Karma" Roxette dowodzą, że w muzyce do powiedzenia mają bardzo niewiele. Kilkadziesiąt lat temu brzmieli światowo, mocno, poruszali serca, idealnie wpasowując się w stylistykę muzyczną i modową, jaka wówczas dominowała. Dziś Roxette chce na siłę zaciągnąć nas z powrotem do tamtych czasów, nie zauważając, że ich publiczność dorosła, poznała nowe brzmienia i potrzebuje czegoś bardziej konkretnego od mdłej pop-rockowej mieszanki. Dlatego też rozczarowuje już chociażby otwierające płytę "Why Don’tcha", które kończy się w najciekawszym momencie - wejścia funkowej trąbki i przyspieszenia tempa. Czyżby Roxette bali się, że nie podołają zbytniej żywiołowości utworu? "Good Karma" to efekt wielokrotnych prób wskrzeszenia dawnej świetności - to słychać. Czasem jednak lepiej jest odpuścić, pozwolić przeszłości odejść, a samemu - odnaleźć nową drogę.

Roxette "Good Karma", Warner Music Polska

4/10

Roxette w Warszawie (Torwar, 22 czerwca 2015)

Per Gesslefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Marie Fredrikssonfot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
W ostatnich latach Roxette regularnie odwiedza Polskęfot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Niemal od pierwszego utworu fani śpiewami wspierali swoich idolifot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Per Gessle śpiewał, grał, skakał, klaskał i biegał po całej sceniefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Roxette oklaskiwało kilka tysięcy fanów - Torwar wypełniony był niemal do ostatniego miejscafot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Formalnie okrągłą rocznice Roxette będzie świetować w 2016 roku (formacja powstała w 1986 roku)fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Grupa przyjechała do Polski w ramach jubileuszowej trasy koncertowej (30-lecie działalności)fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Miłym akcentem było również założenie biało-czerwonej flagi przez Pera Gesslefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Marie Fredriksson przez cały koncert siedziała na specjalnym krześle. To efekt choroby, z którą Szwedka się borykała (guz mózgu)fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Per Gessle na scenie w Warszawiefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Publiczność na koncercie Roxettefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
W Warszawie zabrzmiały największe przeboje Szwedów takie jak m.in. "Sleeping in My Car" oraz "How Do You Do!"fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Pod koniec koncertu gitarzysta grupy, Christoffer Lundquist, zagrał motyw z "Pszczółki Mai"fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
22 czerwca na warszawskim Torwarze wystąpiła grupa Roxettefot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas