Recenzja Radiohead "A Moon Shaped Pool": OK Marzyciel

Tomek Doksa

Najlepsza płyta Radiohead? Na pewno dużo lepsza od tego, czego mogli się po niej spodziewać nawet najwięksi fani zespołu.

Ta płyta zasługuje uwagę dużo bardziej niż jakakolwiek inna z dyskografii Radiohead
Ta płyta zasługuje uwagę dużo bardziej niż jakakolwiek inna z dyskografii Radiohead 

Najpierw usunęli wszystkie treści ze swojej strony na Facebooku, kilka dni później wrócili z nowym albumem. Można się przekrzykiwać między sobą, czy Radiohead jest największym dzisiaj rockowym zespołem, ale co do jednego musimy być wszyscy zgodni - to mistrzowie marketingu i mimo upływu lat, każdą kolejną płytę potrafią sprzedać jak nikt inny na tej planecie.

Zainteresowanie wokół "A Moon Shaped Pool" i odmienianie tytułu tego krążka w sieci przez wszystkie przypadki, jest tego najlepszym przykładem. Wydające ostatnimi czasy równie spontaniczne płyty Beyonce czy Rihanna, muszą jednak jeszcze sporo się od Radiohead nauczyć. I zarówno im, jak i wszystkim innym próbującym być z muzyką na bieżąco, proponuję zacząć od przesłuchania najnowszej płyty brytyjskiego zespołu.

Bo ta zasługuje na waszą uwagę dużo bardziej niż jakakolwiek inna z dyskografii Radiohead w ostatnim piętnastoleciu. Dlatego też szczerze gratuluję autorom pierwszych oceniających ją tekstów i recenzji, publikowanych już w sieci zaledwie kilka godzin po premierze krążka. Że tak szybko rozłożyli "A Moon Shaped Pool" na czynniki pierwsze i pojęli w mig, o co w nim tak naprawdę Radiohead chodziło.

Mnie, mimo znacznie dłuższej przygody z tym albumem, nadal się to nie udało, ale nie rozpaczam. Wręcz przeciwnie - w tym też widzę jego największą zaletę. Że po raz pierwszy od długich lat, zespół Thoma Yorke'a wydał znowu album, który po wielu przesłuchaniach wciąż chce się pochłaniać od nowa, i za każdym razem wciąż na nowo. To nie jest "Kid A" na miarę 2016 roku, ale też na pewno jest to płyta dużo ciekawsza od tego, czego po Brytyjczykach spodziewano się po ich ostatnim krążku, "The King of Limbs" sprzed pięciu lat.

Większość fanów chciała ciągu dalszego brzmieniowej i artystycznej rewolucji, jakby Radiohead był jedynym zespołem na Ziemi, który może takich rzeczy dokonać. Kiedyś, być może. Ostatnimi czasy jednak lepiej im wychodziło granie w ciuciubabkę z wytwórniami i serwisami streamingowymi (choć mnie osobiście ta zabawa kompletnie nie przekonywała i akurat dystrybucję "A Moon Shaped Pool" w takim Apple Music czy Tidalu przyjąłem z radosnym pokłonem), niż nagrywanie albumów dziejowych. Ten jednak, wbrew pozorom, choć bardziej piosenkowy niż poprzednie krążki i mniej też w swej formie silący się na stawianie jego autorom muzycznych pomników, okazuje się płytą, której sami Radiohead powinni sobie zazdrościć.

Wygląda na to, że "wystarczyło" tylko zebrać się w końcu po latach w studiu i odegrać jak najlepiej swoje role. Thom napisał i zaśpiewał swoje teksty tak, jak potrafi to najlepiej, Jonny (Greenwood) przyszedł z muzykami London Contemporary Orchestra i przemycił do świata Radiohead mnóstwo filmowego klimatu. "Wystarczyło" kilka dramatów życiowych - rozstać się z kobietą, z którą przeżyło się 23 lata (Yorke) oraz stracić ojca, który do ostatnich dni był twoim życiowym mentorem (Nigel Godrich), by nagle z płyty-produktu, którą przecież złośliwi tuż przed premierą nazywali łabędzim śpiewem Radiohead (bo większość materiału z "A Moon Shaped Pool" to utwory dobrze już znane m.in. z koncertowych wykonów zespołu) uczynić kipiące od emocji i stylistycznych zwrotów akcji dźwiękowe arcydzieło. Bardzo niejednoznaczne i na pewno wymagające indywidualnego podejścia.

Pozmieniajcie sobie dowolnie kolejność utworów - te są przecież ułożone alfabetycznie, płyta wcale nie musi się zaczynać od najsłabszego na tle całego zestawienia "Burn The Witch" (choć akurat klip do tego numeru wygrywa wszystko). Wsłuchajcie się dobrze w "Daydreaming", zamknijcie oczy przy "Glass Eyes", zrozumcie dlaczego tak pięknie sunący na końcu "True Love Waits" musiał tyle lat czekać na studyjną wersję. Jeśli zechcecie wrócić do tej pięknej w swym melancholijnym smutku płyty ponownie, będzie wasza na lata. Przyda się wam jednak włączyć przy niej tryb "marzyciel". Mniej zaangażowane podejście będzie raczej z góry skazane na porażkę.

Radiohead "A Moon Shaped Pool", XL/Sonic

9/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas