Reklama

​Recenzja Pola Rise "Anywhere But Here": Pola, powstań

Ziejąca chłodem jak Zola Jesus, konsekwentna jak Björk, uparta jak zapewne inne muzyczne idolki, do których się przyznaje. Pola Rise w końcu doczekała się debiutanckiej płyty, bo, choć nie śledzę jej kariery z największą uwagą, jej postać przewijała się w rodzimym muzycznym światku od jakiegoś czasu. "Anywhere But Here" to debiut godny lat czekania i pracy.

Ziejąca chłodem jak Zola Jesus, konsekwentna jak Björk, uparta jak zapewne inne muzyczne idolki, do których się przyznaje. Pola Rise w końcu doczekała się debiutanckiej płyty, bo, choć nie śledzę jej kariery z największą uwagą, jej postać przewijała się w rodzimym muzycznym światku od jakiegoś czasu. "Anywhere But Here" to debiut godny lat czekania i pracy.
"Anywhere But Here" udowadnia, że projekt Pola Rise jest projektem rozwojowym /

Po drodze, w 2015 roku pojawiła się "The Power Of Coincidence" - EP-ka wykorzystująca może 20% mocy artystki. Przykuła uwagę intrygującymi kompozycjami i wspomnianym chłodem, budującym nie tylko atmosferę płyty, ale także wizerunek młodej wokalistki. Należy ją pochwalić za konsekwentnie tworzony image - od czasu nagrywania EP-ki aż do dziś, komunikuje się ze słuchaczami za pomocą zimnych barw, oszronionych stylizacji i zdjęć przepełnionych północnym mrozem. Zresztą, sesja okładkowa odbyła się na Islandii.

Początek piosenki "Hear You", z surowym bitem w tle, mocno kojarzy się z klimatem pięknej, acz nieprzyjaznej wyspy. Motyw mocno eksploatowany, ale nie nam dyskutować z tym, co inspiruje artystę, a co nie. Tym bardziej, że efekt brzmi tak dobrze, jak chociażby kompozycje "Fear" i "Highway" - obie podszyte niepokojem, wykończone smyczkowymi samplami.

Reklama

Kanciaste, niskie dźwięki czy synthowe akordy zestawione są z delikatnym, operującym raczej w górnych rejestrach wokalem. Nie upatrywałabym jednak w nim samym najmocniejszej strony albumu. Sukcesem płyty jest umiejętne spasowanie poszczególnych elementów, bowiem wokal, którym operuje Pola, wyjątkowo pasuje do tych lekko eterycznych, melodyjnych kompozycji.

Podobno "Anywhere But Here" narodził się także podczas innych podróży. Jego wielonarodowość wspiera także obecność niemieckiego producenta Robota Kocha, współodpowiedzialnego za muzykę i produkcję większości utworów na płycie. Razem z Polą Rise i innymi producentami, wśród których znalazł się m.in. Manoid, stworzyli atmosferyczny, electropopowy album, z perełkami "Hear You" czy "Carousel" na czele.

"Anywhere But Here" udowadnia, że projekt Pola Rise jest projektem rozwojowym. Płyta przeskoczyła "The Power Of Coincidence" o kilka oczek w kwestii jakości produkcji, atrakcyjności kompozycji, złożoności materiału i czegoś, co wcześniej mocno uwierało - angielskiej wymowy artystki.

Krócej mówiąc - to bardzo solidny debiut. Wcześniejsze nagrania odcinam grubą kreską, dla mnie "Anywhere But Here" to rzeczywisty początek kariery Poli Rise. Bez zbędnych nadziei na podbicie zagranicznych rynków, na których takich jak Pola Rise jest już wiele, w przeciwieństwie do rodzimego rynku muzycznego.

"Anywhere But Here", Warner Music Poland

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pola Rise
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy