Recenzja Pablopavo i Ludziki "Marginal": Dyskoteka palącego człowieka
Tekstowo rewolucji nie ma, ale nikt jej nie oczekiwał od jednego z najlepszych tekściarzy na rodzimym rynku muzycznym. Z kolei disco i funku nie spodziewało się zbyt wiele osób, ale nad całością dalej unosi się ten charakterystyczny, melancholijno-wielkomiejski klimat. Dzięki temu dostajemy kolejną bardzo udaną pozycję Pablopavo i Ludzików.
Ewolucja w twórczości Pablopavo jest prawdopodobnie jedną z najbardziej fascynujących na rodzimym rynku muzycznym. Bo jak to się stało, że czołowa postać sceny raggamuffin niespodziewanie zyskała miano współczesnego barda idealnie patrzącego na stołeczne życie przez pryzmat przygaszonych dymem papierosowym klubów, umierających osiedli, w których najgłośniej słyszeć trójpaskowych młodzieńców oraz kałuż wylanego alkoholu?
To oczywiście spore uproszczenie, ale Pablopavo z zarażającego energią "toastera", który potrafił wyrzucać słowa z szybkością karabinu maszynowego (kto pamięta jeszcze "Raptowne realia" albo "Jah jest prezydentem"?) zmienił się w melancholijnego wędrowca z gitarą na plecach, który czuje jej ciężar, ale jednocześnie nie umie bez niej przeżyć. To tak jakby panowie z Inner Circle nasłuchali się Johnny'ego Casha czy Willa Oldhama.
A jednak już na ubiegłorocznej "Ladinoli" zza tej gęstej, ciemnej chmury wyłaniało się coraz więcej słońca. "Marginal" kontynuuje ten wątek. I można się zdziwić na ten rzucany z czystą pewnością "dyskotekowym sznytem", o którym rozpowiadali muzycy przed premierą, tak nietrudno zauważyć, że zrobiło się żwawiej i szybciej. Już w drugim numerze, "Karwoskim", dostajemy przecież jasne nawiązania do disco z końca lat 70. Z kolei "Brązowy i Niebieski" napędzany jest przez kwaśny bas wprost wyjęty z dokonań Parliament/Funkadelic. Z czasem ta inspiracja idzie jeszcze dalej: charakterystyczna partia gitar w "Agacie" skrzyżowana z organami Hammonda jasno wskazuje na funkowe inspiracje muzyków.
Między disco i funkiem zawieszone jest "Kogo" z Leną Romul (która chociaż trzyma się w chórkach, to przebija się na tyle, aby błyskawicznie kojarzyć się z Mirą Kubasińską) czerpiące garściami z retro klimatów Motown Records. Największym zaskoczeniem staje się "Piosenka", wyskakująca zupełnie niespodziewanie z syntezatorowym arpeggio i ogólnie skierowana bardziej w stronę electro-funku aniżeli organicznej dawki retro dźwięków serwowanej w pozostałych utworach. A żeby było ciekawiej, to jedna z dwóch piosenek, przy której Pablopavo zdecydował się na "pożyczenie" tekstu.
Niespodziewanym wydaje się fakt wzięcia przez Pablo obcych liryk, a jednak wybór zdaje się idealny. "W przytułku" Wisławy Szymborskiej idealnie koresponduje z tekstami artysty, w których ten obserwuje zwykłych mieszkańców osiedli, zauważając, że każdy z nich napisał swoją historię. Z kolei wspomniana wyżej "Piosenka" z użyciem wiersza Czesława Miłosza to ten doskonale znany Pablo uświadamiający sobie przemijanie. Nie zdziwiłbym się, jeżeli znaczna część słuchaczy nie zauważyłaby różnicy poziomów w porównaniu do autorskich tekstów Pavo. A to świadczy o Pawle Sołtysie tylko jak najlepiej: w końcu postanowił wziąć na warsztat wiersze noblistów!
Jego siła tkwi w prostych w formie, nawet nie jakichś wyjątkowo wyszukanych frazach, które jednak doskonale przekładają zwykłą codzienność, wręcz przyziemność na język poezji. Wiecie, to te wersy pokroju "Goni nas czas/poklepuje zmarszczki/gorzkie piany piw" ("Karwoski"), "Reklamówka z zakupami robi za towarzystwo marne" ("Niskie słońce"), "Do windy zapakowany jak na walentynki paczka" ("Ochota"). Tkwi w tym siła, a jednocześnie zawsze jest komunikatywnie - to naprawdę zasługuje na uznanie.
Wygląda na to, że "Marginal" to kolejny bardzo udany projekt Pablopavo i Ludzików, w którym na próżno szukać wad. Oczywiście, nie jest to krążek zmieniający w jakikolwiek sposób oblicze sceny, a i nawet nie opus magnum zespołu. Tylko da się tak naprawdę na cokolwiek narzekać narzekać, gdy zespół serwuje nam tak solidne numery?
Pablopavo i Ludziki "Marginal", Karrot Komando
8/10