Pablopavo: Na Legię autobusem 138
Adam Drygalski
Pablopavo możecie znać z Vavamuffin i Ludzików. Teraz Paweł Sołtys napisał "Mikrotyki" - książkę składającą się z krótkich, zapadających w pamięć historii. O tym, jak na przykład profesor Kruk wali po głowie, wydanym w 1956 roku zbiorem opowiadań Iwaszkiewicza, jakiegoś rzezimieszka w tramwaju. Albo o stojącym na deszczu, niczym strach na wróble, Tinezie.
Adam Drygalski, Interia: Gdzie jest Bar "Stokrotka"?
Pablopavo: - Nie ma go. To wymyślone miejsce. Sklecone z kilku, jak najbardziej istniejących - "Fregaty", "Amatorskiej". Taka wspólna przestrzeń z wódką i zagryzką, do której nie przychodzą hipsterzy a bardziej starzy bywalcy. Wymarzona, aby opowiedzieć o profesorze Kruku.
Pewnie nie puszczaliby tam smoothjazzowych coverów Joy Division, tak jak w innych miejscach, na które można natrafić czytając "Mikrotyki".
- W kulturze popularnej jest taka ambicja, aby zrobić coś, co nikomu nie przeszkadza. Żeby sobie leciało gdzieś w tle. Są takie filmy, są takie płyty. Są nawet prowadzone badania pod tym kątem, gdzie dzwoni się do ludzi i pyta, czy taka muzyka im nie przeszkadza. Nie, czy się podoba, ale czy nie drażni w wykonywaniu codziennych czynności.
Ciekawe jakbyś wypadł w takich badaniach.
- Pewnie źle, bo u mnie jest gęsto z przekazem. Jadąc samochodem mógłbyś skupić swoją uwagę na muzyce a nie na drodze i byłoby po samochodzie.
E tam, słuchałem prowadząc i żyję. Ale szkoła nr 307 istnieje. Mieści się na Stegnach. I w książce i na mapie!
- Co więcej, była pomalowana na brzydki, żółty kolor. Myślałem, że brzydziej już nie można, aż tu nagle widzę ostatnio, że szkołę, koło której mieszkałem przemalowano. Na jeszcze brzydszy. Taki trochę pomarańczowo - sraczkowaty. Ale pomijając kolorystykę, to w latach osiemdziesiątych, kiedy powstała, wszystko było w niej super. Miała basen, dwa boiska. Jedno piaskowe do nogi, drugie do kosza. Spędzałem w jej okolicy całe dnie. Bo blisko szkoły był też klub piłkarski, Energetyk Warszawa, w którym biegałem za piłką.
Masz fioła na punkcie Warszawy?
- Nie. Po prostu jestem warszawiakiem i nigdy nie udawałem, że jestem skądinąd. Poruszam się po mieście komunikacją. Dużo chodzę. Stolica ma na mnie wpływ. Gdyby nie ona, nie powstałyby ani moje piosenki, ani moja książka.
"Mikrotyki" są zwięzłe w swojej formule, ale nie jest to coś, co można przeczytać w dwie godziny. Kolejna książka to będą też opowiadania, czy może zmierzysz się z powieścią?
- Opowiadania są w ogóle trudne, bo aby zaprowadzić gdzieś czytelnika masz tylko kilka stron. Nie wyobrażam sobie, abym skonstruował świat powieści. Przez około dziewięćdziesiąt dni w roku gram koncerty. Nagrywam płyty. Żeby napisać powieść musiałbym mieć dwa lata wolnego. Nie mam tyle czasu. Mam pomysł na cykl opowiadań, które będą się ze sobą zazębiały
Nie rozstajesz się ze swoją czapką baseballówką z Kaziem Deyną z przodu. Na Legię cały czas jeździsz ze Stegien, autobusem 116, czy zmieniłeś trasę?
- Teraz na Legie autobusem 138. Wsiadam na Prażce, potem mijam Saską Kępę ulicą Francuską, do Trasy Łazienkowskiej a stamtąd już piechotą schodkami na dół i jestem na stadionie. Żałuję tylko, że mecze często pokrywają się z koncertami, albo są grane w niedzielne wieczory. Po takim meczu warto napić się piwka, albo dwóch z kumplami a tu w poniedziałek rano trzeba zaprowadzić dziecko do przedszkola. Apeluję do władz ekstraklasy, żeby Legia grała częściej w soboty i w piątki!