Recenzja Miuosh "POP.": Powiew świeżości
Miuosh wydał płytę. Ktoś zaraz powie - "znowu"... Tak, ale warto mieć na uwadze, że tym razem wcale nie musi być taka sama jak poprzednie. Duży plus już na samym starcie, chociaż tytuł każe się zastanowić nad kilkoma rzeczami.
Zeszłoroczny album ze Smolikiem i Natalią Grosiak był dla Miuosha czymś nowym. Kto wie, czy to właśnie on nie był głównym bodźcem do tego, żeby "POP." miał swoją rację bytu właśnie w takiej formie. Eksperymenty i eklektyzm nie zawsze się sprawdzają, ale przynajmniej nie ma miejsca na nudę. Co najciekawsze - taki zabieg jest ciekawy nie tylko dzięki samemu Miuoshowi. Nowe wydawnictwo spod szyldu Fandango Records warto sprawdzić już dla samych gości i przekonać się, czy zdołali się odnaleźć w nowej dla siebie konwencji.
Zacznijmy od gospodarza. To nie jest tak, że Miuosh jest słaby, ma niewiele do powiedzenia, jego flow kuleje i nie chce się go słuchać, bo można odnieść wrażenie, że jest monotematyczny od wielu lat. Stereotypowe sprowadzenie tego zawodnika do drugiej ligi kompletnie mija się z celem i jest dla niego niezwykle krzywdzące. Być może to, co miał już ważnego do przekazania, przekazał dawno temu, a "POP." może wydawać się jedynie uzupełnieniem poprzednich treści, niemniej da się odczuć wejście w nowy etap. Etap trzydziestolatka poszukującego swojego miejsca ("Czternastego się zaczęła czwarta dycha / Rap nie mógłby mnie chyba bardziej już odpychać / Muzyka? Mam pisać jak to jest być jednym z was? / Przez tyle lat nie przetyrałem nawet dnia").
Już od pierwszego numeru - "Nie" - stara się udowodnić, że ostatnie sukcesy na scenie nie są dziełem przypadku. Tego dowodem mogą być też takie "Perseidy", będące jednym z jego najlepszych numerów w karierze. I co z tego, że czasami przytrafiają się tekstowe banały (chociaż w znacznie mniejszej skali niż na wspólnej płycie z Onarem), skoro w ogólnym rozrachunku nowy album wydaje się być najciekawszym jego dziełem od lat. Życie, obserwacje i niewiele gier słownych, które tak by się tutaj przydały - cały Miuosh.
Pisanie o "przełamywaniu schematów myślenia o muzyce hiphopowej" jest marketingowym igraniem z bardziej doświadczonym słuchaczem. Ba, można nawet rzec, że z każdym, bo która obecnie płyta nie jest międzygatunkową wycieczką w czasami dość odległe od siebie rejony? Tylko nieliczne są przykładem na to, że może warto czasami zaryzykować i sprowadzić ludzi z zupełnie odległych światów. "POP." udowadnia, że da się wnieść trochę powiewu świeżości do swojej dość hermetycznej dyskografii.
Zdarzają się połączenia zupełnie nienaturalne, wymuszone i kompletnie pozbawione sensu. Słabo, a nawet wręcz tragicznie, brzmi "Traffic" z refrenem Piotra Roguckiego, który skutecznie obrzydził cały numer manierą tanich, poprockowych bandów i gwiazd jednego sezonu. Zamachem na słuchacza jest też "Miasto szczęścia". Próbki z oczywistego hitu Bajmu można było znacznie lepiej wykorzystać, a doskonale zrobili to przecież kilka lat temu DwaZera w swoim "Widzę gwiazdy".
Można również dyskutować nad zasadnością rapowania pod melodie stworzone przez Myslovitz, ale ile oni wnoszą tutaj kolorytu! Zespół z Mysłowic wcale jeszcze się nie skończył (delikatnie nawiązując do współtworzonego przez nich numeru). Katarzyna Nosowska ze swoim refrenem w "Tramwajach i Gwiazdach" genialnie uzupełnia rapera, a cały utwór jest tak dobry również dzięki Maćkowi Sawochowi z SOXSO. "Kawa i papierosy" to przykład dobrej chemii pomiędzy Organkiem a Miuoshem w podwójnej roli. Swoją obecność mocno zaznaczają również świetna Natalia Ptak i Smolik, któremu też nie zdarza się zawodzić.
"POP." świadomie lub nie jest przede wszystkim próbą dotarcia do zupełnie innego odbiorcy. Fani rapera zawiedzeni nie będą, podobnie jak ludzie, którzy dopiero poznają go dzięki tej produkcji. Inni, dobrze wspominający "Piątą Stronę Świata" lub "Pogrzeb", przejdą raczej obojętnie. Szkoda, bo wydaje się, że to właśnie tutaj Miuosh odnalazł swoją artystyczną drogę.
Miuosh "POP.", Fandango
7/10