Recenzja Fisz Emade Tworzywo "Radar": Miejcie ich na radarze

Wydaje się, że ostatnio Waglewscy przy rodzinnym stole rozmawiają tylko o jednym. O polityce i społeczeństwie. Na szczęście jest też miejsce na miłość.

Okładka płyty "Radar" Fisz Emade Tworzywo
Okładka płyty "Radar" Fisz Emade Tworzywo 

Kilka tygodni temu Wojciech Waglewski, ojciec Fisza i Emade, wraz z Voo Voo wydał świetne "Za niebawem". Trudną płytę na ciężkie czasy. Jego śladem postanowili podążyć synowie, bo nie dość, że na "Radarze" Bartosz kilka razy porusza podobne tematy, to w dodatku Piotrek lubuje się tu w ejtisach.

Fisz i Emade już dawno temu odeszli od rapu i była to dobra decyzja, nie tylko pod względem komercyjnym. Starszy z braci już nie rzuca słowami jak karabin maszynowy, śpiew naprawdę mu wychodzi całkiem nieźle, natomiast młodszy za każdym razem przedstawia swoje inne oblicze i zawsze wychodzi z tego obronną ręką.

O ile jeszcze na "Mamucie", albumie, który rozpoczął nowy etap w karierze Tworzywa, można było usłyszeć echa dawnych produkcji, to już "Drony" były prawdziwym odcięciem i wskazówką, jak mogłyby wyglądać ich kolejne produkcje. I właśnie "Radar" mocno korzysta z dobrodziejstw poprzednika, ale przynosi też wiele nowych, wcześniej niespotykanych u nich rzeczy.

Popatrzcie tylko na okładkę. Pusta, zamglona droga, która prowadzi w nieznane. Dokładnie tak samo jest z muzyką. Ta często jest chłodna, skrywa wiele niespodzianek i pełna jest zwrotów stylistycznych. Według zapowiedzi mieliśmy otrzymać mocny powrót do lat 80., podróż przez krainę alternatywnego rocka i... disco. I najlepsze jest to, że nie kłamali. Nowa płyta to jeden, wielki hołd dla muzyki sprzed kilku dekad, a także popis Emade i towarzyszących mu muzyków.

Zimny, mechaniczny beat otwiera "Wolne dni", a w tytułowym "Radarze" słychać echa Talking Heads i afrobeatu (a tak przy okazji, Fisz rzuca tutaj genialnie korespondujące z muzyką "W naszym domu dziś pełno ludzi / W naszym domu gra Fela Kuti / Nie potrafię się zatrzymać / Nie potrafisz mi się znudzić"). W opozycji do nich stoją "Sweter", który zaprasza do tańca i pokazuje jak wyglądały prywatki w czasach świetności Franka Kimono, oraz "Morskie Lwy" napędzane genialnymi syntezatorami przypominającymi złote czasy new romantic. Mało kontrastów? No to czas na chwilę relaksu, bo te dają cudowne, melancholijne "Dwa ognie", które prowadzą przez świat americany, oraz zamykające album, pozwalające złapać oddech "Odwilż", "Meduzy" i "Basen".

Do muzyki nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń - Emade z ekipą ponownie wykonali tytaniczną pracę, która aż się prosi o wersje instrumentalne. Trochę słabiej jest z Fiszem i paradoksalnie trochę tęskno za czasami, kiedy ciężko było go zrozumieć (bo jak to lata temu rapował... Noon - "Polski rap zaczął mi konkretnie zwisać / W czasach, kiedy jeszcze rozumiałem Fisza"). Tutaj przede wszystkim jest strasznie nierówny. Jak chce to potrafi rzucić mocarne linijki "To jest mój perfekcyjny świat / Nie ma w nim pęknięć ani wad" w "Swetrze", czy ironicznie opisać swoje obserwacje w "Morskich Lwach", jednak zdarzają mu się wersy przeciętne, czasami wręcz nijakie.

"Uczyłem się średnio, nie byłem ministrantem / Jechałem, jechałem po krawędzi / Kochanie, jestem w niebie" - naprawdę? Tematyka też nie należy do najłatwiejszych - miłość w trudnych czasach (a czy kiedyś były łatwe i lekkie?), pełnych polityki, konsumpcjonizmu i obłudy, ale ciężko sobie wyobrazić inne treści mając takie melodie.

Piosenkowa wersja Fisza ma rację bytu, a Emade komponuje tak samo dobrze, jak kiedyś dobierał sample. Brakuje trochę dawnej lekkości, ale Tworzywo, jako całość, to pewna marka nie tylko dla swoich wyznawców. U wszystkich Waglewskich wszystko dobrze i trzeba ich ciągle mieć na radarze.

Fisz Emade Tworzywo "Radar", Grand Imperial / Dwa Ognie

7/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas