Recenzja Coldplay "A Head Full of Dreams": Pop ugłaskany

Tomek Doksa

Słodki, piękny, ugłaskany. Taki jest nowy, nieco rozczarowujący, Coldplay.

Na "A Head Full of Dreams" Coldplay gra przebojowo, ale zdecydowanie za mało charakternie
Na "A Head Full of Dreams" Coldplay gra przebojowo, ale zdecydowanie za mało charakternie 

Musiało chłopakom z Coldplay na ostatniej trasie, na której promowali melancholijne "Ghost Stories",  brakować bardziej optymistycznych i wakacyjnych piosenek, skoro w ledwie rok po premierze tamtej płyty wydali już kolejny długi materiał. Ten pośpiech widać jednak nie tylko na facebookowej osi czasu zespołu, ale przede wszystkim na samej płycie, która choć pięknie wypolerowana i pewnie aspirująca do poprockowego albumu roku, ma też sporo niedociągnięć.

Ktoś w jednym z komentarzy pod singlem "Adventure of a Lifetime" promującym płytę (swoją drogą najwięcej zyskującym w połączeniu z klipem inspirowanym "Planetą Małp") napisał w sieci, że Coldplay gra tutaj tak prostą muzykę, że aż wstyd przyznać, że podpisali się pod nią doświadczeni muzycy. Może nieco za mocno napisane, ale jest w tych słowach nieco prawdy.

"A Head Full of Dreams" nie sposób odmówić tytułowej aury rozmarzenia, wspomnianych na początku słodkich i zarażających optymizmem melodii, ale... Choć Coldplay niejednokrotnie ("Army of One", "Birds") - i zgodnie zapewne ze swoimi założeniami - pozwalają przy swojej nowej płycie zapomnieć o bożym świecie, to jednak ciężko też przy niej nie czuć rozczarowania. Nie tyle nawet prostotą czy wręcz momentami infantylnością piosenek ("Fun" z wokalem Tove Lo), bo to w końcu Coldplay - zawsze nastawiony na chwytliwość materiału - co zmarnowanymi na tej płycie szansami. Zapraszać do współpracy Beyonce i zadowolić się tak mało wyrazistym "Hymn For The Weekend"? Mieć w pobliżu Noela Gallaghera i trzymać go w cieniu numeru "Up&Up"? I ten flirt ze skandynawskim duetem Stargate - czy gdyby nie lista płac ktokolwiek by poznał, że Norwedzy faktycznie cokolwiek przy takim (skądinąd najlepszym na płycie) "Everglow" robili?

Brakowało czasu, by z tego więcej wycisnąć? A może chodziło o to, by nie przekombinować? Na "A Head Full of Dreams" Coldplay gra przebojowo, ale zdecydowanie za mało charakternie. Mimo tego nawet, że przez studio przewinęło się wielu ciekawych gości, a z trasy do "Ghost Stories" udało mu się przywieźć kilka całkiem dobrych pomysłów na muzykę. Do zabawy na żywo nowe piosenki będą jak znalazł, ale przy innej okazji ustąpią miejsca starszym nagraniom. No chyba że każdy dołoży sobie do nich odrobinę własnej wyobraźni, której niejednokrotnie zabrakło tutaj artystom.

Coldplay "A Head Full of Dreams", Warner

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas