Recenzja Carly Rae Jepsen "Dedicated": Jak wyciągać wnioski po talent show

Telewizyjne programy na potęgę kreują kolejne bohaterki. Najczęściej sezonowe, gwiazdy jednego, sztucznie napompowanego przeboju. Są też takie artystki, którym udział w talent show i nośny singel zwyczajnie pomogły i pozwoliły realizować wizję.

Carly Rae Jepsen na okładce płyty "Dedicated"
Carly Rae Jepsen na okładce płyty "Dedicated" 

Talent show... Udział we wszystkich tego typu inicjatywach wcale nie musi kończyć się pośpiesznie nagrywanymi płytami oraz piosenkami pisanymi na kolanie, często z góry przygotowanymi przez naczelnych songwriterów wielkiej wytwórni. Nie musi to być również artystyczna katastrofa. Potwierdza to kilka wyjątków, wśród których jedną z najjaśniejszych gwiazd jest Carly Rae Jepsen. I nie wydaje się, żeby jej blask miał nagle zniknąć.

Malutka Carly Rae Jepsen

Przy Katy Perry i Ciarze Carly Rae Jepsen wyglądała jak mały żuczek (fot. Mike Coppola)Getty Images/Flash Press Media
Wokalistki pojawiły się razem na gali magazynu "Billboard", dedykowanej kobietom w muzyce (fot. Mike Coppola)Getty Images/Flash Press Media
Carly Rae Jepsen mierzy 157 cm wzrostu (fot. Mike Coppola)Getty Images/Flash Press Media
"Piosenka 'Call Me Maybe' okazała się kluczem, dzięki któremu otworzył się przede mną cały świat. Ani ja, ani ktokolwiek inny się tego nie spodziewał" - powiedziała o swoim tegorocznym sukcesie Carly (fot. Mike Coppola)Getty Images/Flash Press Media
Carly Rae Jepsen obchodziła w listopadzie 27. urodziny (fot. Mike Coppola)Getty Images/Flash Press Media

Po występie w jednej z kanadyjskich wersji "Idola", szybko wydany, ociekający folkiem "Tug of War" nie był dobrym materiałem. Na rehabilitację trzeba było trochę poczekać, ale było warto, bo EP-ka "Curiosity" i longplay "Kiss" zaoferowały nie tylko genialny w swojej prostocie singel "Call Me Maybe", ale i masę dobrego, tanecznego popu.

Prostych, ale strasznie chwytliwych utworów, które pozwoliły spojrzeć na nieśmiałą wokalistkę zupełnie inaczej - na artystkę, której nie jest potrzebne silenie się na alternatywę i "ważne" treści. Jej do szczęścia wystarczą nieprzekombinowane, uniwersalne piosenki.

I tak samo jest teraz - Carly Rae Jepsen po czterech latach wraca z nową płytą. Równie przebojową, co świetnie przyjęty poprzednik "Emotion", ale bardziej ambitną, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kanadyjka dostarczyła kilkanaście piosenek o miłości i relacjach. Takich, które są perfekcyjnym przykładem dobrego popu inspirowanego najlepszymi. Na "Dedicated" doskonale słychać echa twórczości takich pionierów jak Giorgio Moroder, Prince, Chic, ABBA i Bee Gees. A to nie wszystko.

Tych kilkanaście utworów udowadnia, że prosta i nieprzekombinowana muzyka może imponować, być świeża i nie jest bezmyślną kalką prosto z muzycznego taśmociągu. Ciągle można się odnosić do inspiracji, a z wieloma utworami jest podobny casus, co z "Get Lucky" Daft Punk. Pokazują, jak dobrze połączyć stare z nowym. Udowadniają to m.in. namaszczony aurą Nile'a Rodgersa "Julien" i genialny "Want You In My Room", którego specyficzna kompozycja łączy echa disco i gitarowego, popowego grania sprzed trzech dekad. A jak dodamy do tego tekst, w którym Carly otwarcie mówi, co mogłaby robić ze swoim partnerem, to mamy prosty przepis na pozbycie się łatki grzecznej dziewczyny z sąsiedztwa.

"Dedicated" to jednak nie tylko inspiracje. To również wszystko, co najlepsze we współczesnym popie. I to nie tym, którego głównym zadaniem jest umilanie czasu zwiedzającym galerie handlowe. Pełno tu hooków, pościelowych klimatów i chwytliwych melodii. "Happy Not Knowing" czy "Too Much" to jedne z najlepszych radiowych piosenek ostatnich miesięcy, ciężko też cokolwiek zarzucić uspokajającym "Everything He Needs". Purystom musi się podobać "I'll Be Your Girl", którego końcówka zaskakuje samplami z instrumentów dętych.

Jasne, że są tutaj też przeciętne utwory, jak niezbyt pasujący do reszty "Right Words Wrong Time" czy oparty na tandetnym pianinie "The Sound". "Dedicated" w żaden sposób nie odkrywa muzyki na nowo, bo nie ma w tym żadnego sensu. Rozwija wcześniej znane patenty, hołduje klasyce i oferuje zestaw kilkunastu numerów, których naturalny groove sprawia, że chce się tańczyć lub spokojnie usiąść w fotelu. Niby zadanie jest proste, ale... nie każdy to potrafi. Tak samo, jak porzucić łatkę autorki jednego przeboju.

Carly Rae Jepsen "Dedicated", Universal

8/10

Ma więcej talentu niż centymetrów...Interia.tv


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas