Public Image Ltd "End of World": Kto raz Zgniłek, ten na zawsze Zgniłek [RECENZJA]
Paweł Waliński
45 lat minęło a w pewnym względzie nie zmienia się nic. John Lydon ma tę samą niewyparzoną gębę i poza niekwestionowanym nosem do interesujących obserwacji na temat świata, nadal ten sam równie niekwestionowany popęd, żeby w niektórych kwestiach być absolutnym dzbanem.
Lydon zawsze był przecherą i wywrotowcem. Przez te lata zmieniło się niewiele, czego świadectwem choćby, że pochodzące z nowej płyty "Hawaii", będace jednocześnie miłosną piosenką dedykowaną żonie wokalisty, Norze, zmagającej się wówczas z chorobą Alzheimera, a obecnie już nieżyjącej, PIL wystawili do irlandzkich preselekcji eurowizyjnych. Trolling się nie udał, bo w głosowaniu zajęli dopiero czwarte miejsce. Ale zrazu znać, że z mijającymi latami, nic z tego mentalnego świerzbu, który toczy go od początków kariery, nie zniknęło. Szkoda może tylko, że są to czasem godne pożałowania wycieczki w krainę foliarstwa, trumpizmu i brexitu.
W odróżnieniu od klasyków PIL z przełomu lat 70. i 80., nowe nagrania formacji nie są nikomu szczególnie potrzebne, zachowują jednak tę cechę, która była sednem tego, jak interesujący byli podówczas, a jednocześnie powodem dla którego nigdy nie wyszli poza pewną niszę.
Otóż PIL anno domini 2023 jak zawsze strzelają jakby na oślep w ścianę, patrząc co się do owej przylepi. I tak to po fajnym walcowato kroczącym "Penge", w którym słychać pewne echa starego Killing Joke, wiedzionym doskonałym (!!!) riffem utworem tytułowym, a wreszcie dubowym singlowym "Car Chase", który faktycznie przenosi nas do niewielkiego sportowego samochodu bujającego się po uliczkach Londynu, trafiamy siermiężne i pozbawione polotu "Being Stupid Again". Polotu muzycznego, bo obok tekstu atakującego młodzieńczy indywidualizm trudno przejść z zachowaniem zupełnego spokoju.
Podobnie z takim "Pretty Awful". Numer to niespecjalnie udany, ale jak nie skisnąć, kiedy Lydon zaczyna tekst od: "Nie możesz tu przychodzić / nie wyglądając w ten sposób / piep*zona smutna torbo / czy to macbook onanisty?"? Jest coś niebywale pokręconego w hejtowaniu idealizmu, by chwilę później dowieść własnego idealizmu i nieustępliwości... we wsadzaniu kija w mrowisko.
Tak, współczesne PIL jest albo przynajmniej próbuje być równie konfrontacyjne, co w swoich najlepszych czasach. I samo to zasługuje na jakąś dozę szacunku. Kolejną rzeczą jest to, jak znakomicie pracują tu bas Scotta Firtha i gitary Lu Edmondsa. Ten duet podnosi nie zawsze najmocniejsze kompozycje co najmniej o pół poziomu wyżej. Trudno wyobrazić sobie numer bardziej minimalny, niż "Walls" albo "Strange". Ale w ich wykonaniu to po prostu chodzi. Mniej naprawdę czasem oznacza więcej.
Gwiazdy muzyczne na starość nierzadko zmieniają się w smutną parodię samych siebie. Johnny Rotten zmienił się w taką - zupełnie świadomie - już bardzo dawno temu. I mnóstwo zabawy daje patrzenie, jak świadomie i jak umiejętnie gra tym niemal pół wieku później.
Public Image Ltd "End of World", Cargo UK
7/10