Posłuchać i zapomnieć

Natalia Kills "Perfectionist", Universal

Natalia Kills: Piosenki jakich wiele...
Natalia Kills: Piosenki jakich wiele... 

Gdyby jej piosenki śpiewała Britney Spears, Nicole Scherzinger czy Cheryl Cole, nikt nie zorientowałby się, że coś jest nie tak.

Brytyjska wokalistka Natalia Kills na debiutanckim albumie "Perfectionist" nie potrafiła wyróżnić się w gronie popowych gwiazdek. Nie znaczy to, że zrobiła coś źle. Raczej za mało.

Córkę Jamajczyka i Urugwajki wypatrzył Will.i.am; nakłonił ją do podpisania kontraktu z Interscope, został też producentem wykonawczym "Perfectionist". Z tak dobrym opiekunem oraz kilkuletnim doświadczeniem w show-biznesie (Natalia już w 2005 roku wydała swój pierwszy singel, równolegle parała się również aktorstwem), wokalistka miała doskonały punkt wyjścia.

Ten handicap wykorzystała Natalia połowicznie. Z jednej strony "Perfectionist" to produkcja wysokiej jakości, na którą nie pokręci nosem żaden z radiowych DJ-ów popularnych rozgłośni - czego dowodem popularność singla "Mirrors" w eterze. Druga strona medalu to brak momentów, które pozwoliłyby wokalistce zaznaczyć swoją odrębność, indywidualność.

Zobacz teledysk "Mirrors":

Album 24-letniej Kills, inspirowany według słów samej artystki napięciem filmowych thrillerów, to kompozycje electropopowe, momentami zadziorne, zaczepne ("Zombie", "Wonderland", "Superficial"), innym razem odrobinę bardziej cukierkowe i łzawe ("Heaven", "If I Was God").

Napięcia, o którym mówi Kills, nie wyczuwa się jednak w tych utworach. Brytyjka nałożyła na siebie sztywny gorset modnej obecnie konwencji i choć ma talent, nie była w stanie w tym gorsecie wykonać zbyt wielu intrygujących posunięć. Nie jest to debiut, który wstrząśnie rynkiem, choć jakieś tantiemy na pewno wpadną.

"Perfectionist" to album, który łatwo zapomnieć, nie zostawia po sobie żadnego śladu i to jest jego największa bolączka.

5/10

Warto posłuchać: "Wonderland", "Zombie", "Broke"

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas