Osiem różnych historii
Piotr Kowalczyk
Robyn "The Body Talk pt.2", Universal
Ambasadorka szwedzka popu w kolejnej części swoich przygód gości m.in. Snoop Dogga oraz producenta Diplo.
Robyn można spokojnie już zaliczyć do klasyków XXI-wiecznego popu. To stwierdzenie przychodzi mi tym łatwiej, że w przeciwieństwie do Paris, Katy, Lindsay czy Gaworzącej Lady, szwedzka piosenkarka szokowała tylko i wyłącznie muzyką. Melancholijny synth-pop "With Every Heartbeat" czy parkietowe "Dancing On My Own" to piosenki, które za jakiś czas będą krzyczeć "rok 2007" czy "2010", choć przeciętny bywalec Open'era może nie kojarzyć północnej blondyny z niczym więcej poza nimi.
Jednocześnie obcowanie z gigantycznymi ego Madonny czy Snoop Dogga specjalnie sympatycznej sztokholmianki nie zmieniło. Również w przeciwieństwie do innej frakcji piosenkarek - Ellie, Florence, Duffy - Robyn daleko do klasycyzowania. Wydaje się, że Szwedka nie rozstaje się ze swoimi automatami perkusyjnymi, syntetyzatorami i ulubionymi klubowymi producentami. Robyn operuje seksualnymi aluzjami, bawi się konwencją mrocznego dancehallu (jak na pierwszym "The Body Talk"), śpiewa o "kryminalnych zamiarach", a na płytę zaprosiła gangsta rapera Snoop Dogga czy znanego z agresywnych produkcji Diplo. Jednocześnie bohaterce tej recenzji status uboższej krewnej wyraźnie nie odpowiada - stąd pomysł wydania w tym roku aż trzech krótkich płyt; to sposób na to, aby być cały czas obecną, a muzykę dostarczać w ilościach przyswajalnych dla początkujących fanów.
Ideą "The Body Talk" było to, że kolejne odcinki cyklu będą częściowo się ze sobą przenikały. Balladowe "Hang With Me" z pierwszego albumu, tutaj dostało taneczny aranż. Jest to jedyny w ośmiopiosenkowym zestawie tak oczywisty materiał na singla. W otwierającym album "In My Eyes" wzmiankowana została także piosenka "Konichiwa Bitches" sprzed pięciu lat. Środkowa część albumu w postaci "Criminal Intent" odsyła zaś do tego samego dusznego, posiadającego wolniejszy bit fragmentu pierwszej części. Kończące "Indestructible" to egzaltowana ballada z bogatymi smyczkowymi aranżami - znów mamy tu klimaty znane z końcowego fragmentu jedynki. Mniej lub bardziej dosłownych nawiązań jest na tej płycie sporo.
Są jednak także różnice. Pierwsza część "The Body Talk" flirtowała z jamajską stylistyką i balladowym folkiem, "Pt. 2" natomiast jest mimo wszystko bardziej nakierowana "parkietowo" (choć wiele z tych utworów bez terapii remiksowej szans w klubie raczej nie dostanie). Dominują znane choćby z "With Every Heartbeat" jednostajne pochody syntetyzatora - takie jak w"Include Me Out" i sterylnym, lodowatym "Love Kills". "We Dance To The Beat" zaskakuje w tym towarzystwie - tak mogłoby brzmieć Radiohead, gdyby swoim eksperymentom oksfordczycy dodali wpływów acid house'u.
"U Should Know Better" - najszybszy kawałek na płycie - z udziałem megacelebryty Snoop Dogga atakuje agresywnym riffem syntetyzatora. Co zaskakujące, czujący się lepiej w dużo niższych tempach raper brzmi tu mimo wszystko na miejscu.
Jak widać, każda piosenka na "The Body Talk pt. 2" to więc trochę osobna historia. W przeciwieństwie do pierwszej części serii - nie operują one jednak ani na równie szerokim spektrum emocji ani nie zawierają w dorobku Robyn jakiegoś nowego prądu. Nie są też tak uszeregowane, żeby sprawiały wrażenie spójnej całości. Dlatego w odróżnieniu od startu "The Body Talk" - ten odcinek zachwyca odrobinę mniej.
7/10