Miejski poeta XXI wieku

Dominika Węcławek

Pablopavo i Ludziki "Telehon", Karrot Kommando

Okładka albumu "Telehon"
Okładka albumu "Telehon" 

Wybitne teksty, dobre aranżacje, nośne melodie - solowy debiut Pablopavo, członka reggae'owej supergrupy Vavamuffin, ma to wszystko, a nawet więcej. Przy odpowiedniej promocji "Telehon" może stać się kamieniem milowym polskiej muzyki miejskiej. Powinien.

Choć Pablopavo nagrał album mocno osadzony w stołecznych realiach, mówi o sprawach na tyle uniwersalnych, że jest w stanie dotrzeć nawet do największych antagonistów Warszawy. I dobrze, bo to najważniejsza polska płyta, jaka trafia na sklepowe półki w ciągu ostatnich lat. Wyjątkowa o tyle, że wyznacza nowe kierunki w miejskim folku, dając mu też oddech reggae. Ożywia tradycję szemranych ballad, zamiast jednak Staśka Apasza, czy chłopaka morowego Felka Zdankiewicza, barwnych, spopularyzowanych przez Grzesiuka postaci, ukazuje galerię dzisiejszych cwaniaczków i podmiejskich księżniczek.

Poznajemy więc historię Jurka Mecha, co "jadał za trzech, a że lubił do tego wypić, często zamieniał się w głaz", sprzedawczynię z pasmanterii , która ma "prawdę ultra de luxe" oraz nowego chłopaka, zdolnego doprowadzić ją do działań ostatecznych, a także Janka, sprzedawcę filmów z Warszawy Wschodniej, któremu miłość sama wpada w ramiona. O ich perypetiach Pablo mówi w sposób jak najbardziej współczesny, posługując się przy tym miejską gwarą. Przychodzi mu to łatwo, ba ma ją we krwi. Czerpie z hiphopowych zwrotek, książek dobieranych czujnie, wbrew trendom, ale też bezpośrednio z ulic metropolii. Nie boi się zapomnianych słów-śmieci, czy prawd dawno temu wykreślonych z przemówień polityków. Przypomina, wytyka, ale też tworzy nowe. Genialnym przykładem kreatywności lingwistycznej artysty jest przebojowe "Sie mi to nie", gdzie kłębią się "heilujący paradowcy", "ślinoplujki parlamenckie" i "grafomanologopiczki".

Warto zwrócić uwagę, jak niesamowicie eklektyczny jest to album. Jazzująca, komedowa "Kolejka", mięsisty groove "XXL Yeti Funk", ale też dubowo-grime'owy "Primo rebel" z elektronicznym, jadącym jak czołg basem, to tylko parę przykładów. Wszystkie utwory cieszą bogatą aranżacją, pulsują żywą energią, imponują realizacją i - co ciekawe - mimo rozstrzału gatunkowego składają się na spójną całość.

Za artystycznym sukcesem "Telehonu", obok Pablopavo, stoją Ludziki, czyli grupa młodych utalentowanych muzyków i producentów, znanych zarówno z nagrań hiphopowych (DJ Zero to już legenda tego gatunku, a Sir Michu wspomagał ostatnio Tedego), reggae'owych (Emiliano Jones znany z Vavamuffin czy zespołu Ruff Radics, akompaniującego Marice), jak i elektronicznych (Vitalis Popoff, współtwórca labelu Telescope). "Telehon" drwi z podziałów na muzykę starą i nową, na kulturę wysoką i niską, na tekst literacki i potoczny. Trzeba go odebrać za wszelką cenę.

10/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas