Reklama

Mariusz Duda "AFR AI D": Pozostać ludzkim [RECENZJA]

Sztuczna inteligencja przynosi ze sobą masę korzyści, ale - nie da się ukryć - również lęków. Mariusz Duda postanowił przekuć je w nieco ponad 40-minutowy materiał z chęcią czerpiący z zarówno z tradycji muzyki elektronicznej, jak i nowoczesności.

Sztuczna inteligencja przynosi ze sobą masę korzyści, ale - nie da się ukryć - również lęków. Mariusz Duda postanowił przekuć je w nieco ponad 40-minutowy materiał z chęcią czerpiący z zarówno z tradycji muzyki elektronicznej, jak i nowoczesności.
Mariusz Duda prezentuje solowy album "AFR AI D" /Oskar Szramka /materiały prasowe

Przyznaję, że najnowszą pozycją w dyskografii Mariusza Dudy, lidera Riverside i Lunatic Soul, jestem nieco zaskoczony. Nie spodziewałem się, że po pandemicznej trylogii muzyk wróci tak szybko do twórczości wydawanej pod własnym imieniem i nazwiskiem. Ale trudno też wyobrazić mi sobie, aby materiał ten mógł stanowić bazę dla któregokolwiek z pozostałych projektów artysty.

Reklama

Jak zdefiniować "AFR AI D"? Powiedziałbym, że to album, na którym gospodarz czerpiąc z dorobku przeszłości i korzystając z narzędzi, jakie daje mu współczesność, wybiega myślami w niepokoje przyszłości. Nazwa albumu nie ukrywa zresztą obaw, jakie może rodzić już w tym momencie rozwijająca się w szalonym tempie technologia, przede wszystkim widoczna ostatnio w postaci rewolucji, jaką niesie sztuczna inteligencja.

Mariusz Duda: Jak pozbyć się strachu?

Nie zdziwcie się, jeżeli na muzycznym płótnie zobaczycie wielkimi literami napisane Tangerine Dream, Ash Ra Tempel, Klaus Schulze, Vangelis oraz Mike Oldfield. Mariusz Duda w swoich muzycznych poszukiwaniach niespecjalnie nawet ukrywał ich wpływu. Ale nie narzekam, bo autor "AFR AI D" nie kryje się ze swoimi inspiracjami i umiejętnie nawiązuje do ich dorobku. Choć trzeba przyznać, że tu są bardziej wyraziste niż kiedykolwiek.

Nawet jeżeli "Fake Me Deep, Mur" posiada breakbeatowe bębny przenoszące automatycznie do mroczniejszych lat 90. (aż dziwne, że numer nie powstał na Fasttrackerze), to partie gitar są już w jasnym sposób czerpią z progresywnej twórczości Oldfielda. Nawet jeżeli "I Love To Chat With You" zaskakuje wokalnymi pejzażami na auto-tune'ie (!), to został umieszczony na syntezatorowych arpeggiach, które wręcz proszą się o to, aby zestawić je z berlińską szkołą elektroniki.

Wreszcie nawet jeżeli "Why So Serious, Cassandra" ma swingujące, synkopowane bębny, które najszybciej usłyszelibyśmy na jakichś albumach z wytwórni Hyperdub czy Brainfeeder, to już warstwie instrumentalnej najbliżej do jakiegoś zapomnianego, niepokojącego klasyka horroru z lat 80., zgrywanego od kolegi na VHS-ie.

Bardzo na tym tyle wyróżnia się kończące płytę "Embracing The Unknown". Utwór rozpoczyna się niemal trip-hopowym vibe'em bazującym na silnych w brzmieniu, miarowo toczących się bębnach, zestawionych z melancholijnym motywem na fortepianie. W momencie, gdy pojawiają się nisko osadzone arpeggia syntezatorowe i gitara szalejąca na niskich oktawach, wiedz, że coś się dzieje. A wówczas utwór zaczyna powoli przeobrażać się w szalone industrial techno, które z biegiem czasu zaczyna porywać do tańca wszystkich tych, którzy z rozrzewnieniem pamiętają najmroczniejsze momenty płyt The Prodigy z lat 90. A dla mnie zestawienie tych dwóch motywów tworzy dzieło prawdziwie ciarkogenne.

"Interior Drawings", kończące pandemiczny tryptyk, przynosiło nadzieję. Na "AFR AI D" mimo wszechobecnego niepokoju, tę nadzieję też ewidentnie czuć. Gdzie? Mariusz Duda nie przynosi innej odpowiedzi niż to na to, że wszelka odpowiedź na pozbycie się strachu tkwi w byciu... ludzkim. A to oznacza również posiadanie serducha do muzyki, które ewidentnie zostało włożone w składową "AFR AI D".  

Mariusz Duda, "AFR AI D", Mystic Production

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mariusz Duda | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy