Ekipa Katarzyny Nosowskiej na fali wznoszącej. W tym roku czołówce polskiego rocka pozostanie oglądanie pleców grupy Hey i zastanawianie się, jak oni to robią.
"Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" to dla mnie jeden z trzech kandydatów do tytułu płyty roku na polskim rynku. Tych, którzy polubili ostatnią solówkę Nosowskiej "Osiecka" nowy Hey pewnie zachwyci. A że było ich sporo, to i sukces sprzedażowy pewny - już w dniu premiery płyta pokryła się platyną.
Mniej tu niż zwykle na płytach Heya typowo gitarowego grania, więc przychodzi na myśl jeszcze jeden solowy album Nosowskiej - "UniSexBlues". Posłuchajcie choćby tytułowego utworu "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" z jazgotliwą gitarą, jazzującą partią klawiszy, elektronicznie brzmiącą perkusją i przetworzonym głosem wokalistki... Mnie akurat ten numer najmniej przekonuje - zdecydowanie lepiej wypada pulsująca nieco latami 80., przebojowa "Faza Delta" czy piosenki z końcówki albumu: pokręcony
"Kto tam? Kto jest w środku?"
(świetne zmiany tempa, błyskotliwa gitara) i wyciszony, poetycki "Nie więcej...". Tak naprawdę, śmiało można tu wymienić tytuły wszystkich utworów.
Na "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" nie ma narzucających się, nachalnych dźwięków. Całość z niezwykłym wyczuciem okiełznał Marcin Bors, pracujący nad wspomnianymi solówkami Nosowskiej. Dobrze słychać pojedyncze trącenia w struny czy delikatne dźwięki klawiszy. Osobna kategoria to partie Nosowskiej, która z płyty na płytę staje się wokalistką coraz lepiej operującą różnymi środkami wyrazu. Zbliża się wręcz do interpretacji aktorskiej. W niektórych numerach pobrzmiewa bliskość tak różnych postaci, jak - pozostając na polskim poletku - Kayah, Ramona Rey czy Basia Wrońska (Pustki). A nad tym wszystkim unoszą się neurotycznie rozwibrowane klimaty Björk.
Liryki Nosowskiej (jakoś dziwnie w tym wypadku nie pasuje słówko "teksty") to osobista przypowieść dojrzałej kobiety na temat miłości, raczej tej niezbyt szczęśliwej, niespełnionej, przytłoczonej szarym dniem codziennym, gdzie "drobnych spraw korzonkami / wrastaliśmy w grunt" ("Umieraj stąd").
"Ja stygnę, a ty śpisz / tracę wdzięk / nim przepotworzę się / przestań śnić" - śpiewa rozgoryczona Nosowska w "Stygnę". Wokalistka zawsze była przeciwna wyciąganiu jej na sztandary, ale ten utwór nadaje się na hymn feministek, chcących widzieć w facecie prawdziwego partnera, a nie wroga.
Na koniec mała uwaga dotycząca opakowania. Trochę nie rozumiem zachwytu wytwórni nad okładką, która miała kryć pewną niespodziankę. Z racji tego, że płyta jest już w sklepach, tajemnicy nie zdradzę. Teksty piosenek wydrukowane są na osobnych kartkach, których rewersy mają różne kolory, dzięki czemu kropki i kreski na okładce mogą być np. seledynowe lub żółte. Atrakcja to żadna, a szanse na zgubienie kartki całkiem spore. A szkoda by było.
W sklepach jest też wersja z DVD zawierającym ponadgodzinny film dokumentalny zarejestrowany podczas sesji w westernowym miasteczku w Sarnowej Górze oraz w studiu. "Dzieci, obiaaaaaaaaad!" - wołająca muzyków na posiłek Nosowska, czy ujęcia pokazujące wokalistkę ubijającą w kuchni kotlety, spuszczają nieco powietrza z muzycznej powagi "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!".
9/10
Miłość - wyzwanie dla ego - zobacz rozmowę z Katarzyną Nosowską i Robertem Ligiewiczem z Heya: