Reklama

Ekipa "Sezon 3": Hajs się zgadza [RECENZJA]

Tworzenie muzyki jest nadzwyczaj proste. Wystarczy komputer, niekoniecznie ten z jabłkiem i trochę umiejętności. Jeśli brak tych ostatnich to w niedoli pomogą sprawny realizator i ghostwriter. Aha, producent też sprawi, że szansa na rozgłos będzie większa. A jeżeli jeszcze czegoś brakuje, to ostatnią deską ratunku są niezłe liczby autorów w mediach społecznościowych.

Tworzenie muzyki jest nadzwyczaj proste. Wystarczy komputer, niekoniecznie ten z jabłkiem i trochę umiejętności. Jeśli brak tych ostatnich to w niedoli pomogą sprawny realizator i ghostwriter. Aha, producent też sprawi, że szansa na rozgłos będzie większa. A jeżeli jeszcze czegoś brakuje, to ostatnią deską ratunku są niezłe liczby autorów w mediach społecznościowych.
Ekipa na okładce płyty "Sezon 3" /

Ekipa jest modna. Nieważne, że wśród dziesięciolatków, którzy jeszcze nie wiedzą, czego chcą od życia, ale magia internetowej nazwy wystarczy, że wszystko pójdzie nie "jakoś", ale w co najmniej solidnych liczbach. Sprzedaż jest dobra, wyświetlenia liczone są w milionach, a niedrogie w produkcji gadżety też działają na młodą wyobraźnię. I dokładnie tak jest z "Sezonem 3" Friza i spółki - to typowy, do bólu komercyjny i szybki do skonsumowania produkt, o którym lada moment będzie cicho, bo grupa docelowa podrośnie, a wśród tej nowej będzie królował ktoś zupełnie inny.

Reklama

Youtuberzy kują żelazo, póki gorące, więc płyta w pop-trapowych klimatach była tylko kwestią czasu. Internetowi twórcy coraz śmielej poczynają sobie na rynku muzycznym, więc z tak mocnym brandem trochę głupio byłoby sobie odpuścić nagranie nie tylko singla, ale i całej płyty. W dodatku z pomocą ludzi, którzy są w tej branży od lat, więc można było się spodziewać, że "Sezon 3" chociaż minimalnie będzie oferował trochę jakości i wyjdzie poza ramy zwyczajnej słuchalności. Po części tak się stało.

Biznesowe ruchy rozumiem w stu procentach. Artystycznych niekoniecznie, bo na "Sezonie 3" zbyt wiele dobrego nie ma, chociaż nie można przyczepić się do produkcji i poziomu realizacji nagrań, które głównie maskują wokalne braki. Z drugiej strony, ten kto oczekiwał, że ktoś będzie tutaj potrafił rapować lub śpiewać, ten sam sobie jest winien. Członkowie Ekipy nie są muzykami z powołania i skilla u nich niewiele, więc studyjne sztuczki i ghostwriting okazują się zbawienne.

No dobrze, umiejętności tutaj niewiele i Friz, Tromba ("Tromba Bomba, styl jak Mortal Kombat" - migiem wpisywać do złotych myśli!), Murcix i reszta nie zbliżają się nawet do średnich stanów rapowych i popowych gwiazdek, chociaż są tu momenty, które trzeba docenić. Na przykład Wersow za "Sen", w którym naprawdę nieźle się odnalazła.

Jest to też numer, który w ogóle się nie opiera na oklepanym do bólu schemacie beztroskiego życia, takiego na bogato, dochodzenia do celu (ach, ten "Selfmade") planów na przyszłość i kolejnych ruchów. Sympatyczny numer o miłości, który ze względu na maksymalnie chwytliwy refren mógłby mieć rotację na pewnej stacji radiowej na "e". Chwalić też trzeba B.R.O., współautora części tekstów, który mimo ich częstej przezroczystości sprawił, że uniknęliśmy totalnego paździerza. Kilka niezłych wersów też się tu trafia, chociażby "Wasze ambicje są mini, u nas mini tylko Majk" w "Zaebyście", których nie powstydziłby się VNM.

I to by było na tyle, bo tej nudy nie ratują nawet numery, które wydawać by się mogło opierają się na trochę innym koncepcie, jak np. "Napad na bank". Ta wszechobecna zajawka i pasja ("Na zajawce"), imprezy (beznadzieja w postaci "Nie jestem pijany, ja jestem al dente / Nie robię pieniędzy, bo ja robię pengę" z "Zyzgaka"), czy lifestyle, który czasami zahaczy o bardziej to wrażliwe dziecięce serduszka - "Byłam ubrana w stres / Pod oczami deszcz ciągle rozmywał mi tusz, ej / Do szafy chowam lęk / Sukienki szyte z łez dziś są niemodne już, wiem" z "Uśmiechu", na dłuższą metę sprawiają, że robi się zwyczajnie źle. Albo pojawiający się z szybką wizytą Qry, który wpada w bezsensowny słowotok z apogeum w postaci "Dzisiaj, gdy zajadam pesto, no to mówię, że to fancy". I tu jeszcze raz trafiamy do sedna - nie można było mieć wymagań, ale rzeczywistość też trzeba weryfikować i oceniać. A ta w przypadku teksów na "Sezonie 3" jest zwyczajnie szara.

W opozycji do liryki nieźle wypadają podkłady czerpiące z trapu, flirtujące też ze współczesnym r'n'b. Bez eksperymentów w brzmieniu, chociaż najtrudniejszy w odbiorze, kwasowy "Zygzak" jest tu ciekawym wyjątkiem. Miało być hitowo, spójnie i docierać jak najszerzej. I to się udało. Kiedy trzeba, robi się tanecznie - "3kipa", "Dobry mood", czy "Sen" ociekają klubowym rytmem i są zdecydowanie najmocniejszymi momentami. Słabiej robi się, kiedy zwalniają BPM-y. "Uśmiech" czy "Chill" to tylko chwila oddechu między bardziej imprezowym i jednocześnie bardziej naturalnym zacięciem.

Hajs się zgadza, fejm również, poziom niekoniecznie. Nawet w swojej grupie docelowej "Sezon 3" jest ciekawostką na jeden sezon, ale przy tym całkiem blisko tu miałkich i nijakich stanów w przeciętnych, polskich (t)rapowych albumach na streamingach. Wystarczy, że o Frizie i reszcie jest głośno, ale głośno tego słuchać nie trzeba. Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko bić się w Fame MMA. Między sobą. A nuż hype nakręci się jeszcze bardziej.

Ekipa "Sezon 3", Ekipa/Donpro

3/10

Sprawdź tekst piosenki "Na zajawce" w serwisie Tekściory.pl!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Entourage | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy