Reklama

Daria Zawiałow "Wojny i noce": Arigatō, Zawiałow-san [RECENZJA]

Daria Zawiałow postanowiła zamienić Helsinki na Tokio i to pociągnęło za sobą wiele zmian, ale nie obniżenie całościowego poziomu.

Daria Zawiałow postanowiła zamienić Helsinki na Tokio i to pociągnęło za sobą wiele zmian, ale nie obniżenie całościowego poziomu.
Daria Zawiałow na okładce płyty "Wojny i noce" /

"Wojny i noce" już na wstępie różnią się od poprzednich albumów Darii Zawiałow, nawet jeżeli w dalszym ciągu to artystka wespół z Michałem Kushem stanowią główną siłę twórczą płyty. Podstawowa zmiana to przesunięcie akcentów. Owszem, już na "Helsinkach" można było usłyszeć synth pop lat osiemdziesiątych.

Jednak "Wojny i noce" znacznie wytłuszczają te inspiracje. Mniej usłyszycie tu gitar czy organicznych instrumentów, które ustąpiły miejsca wszechobecnej porywającej elektronice. Dzięki temu inspiracje Japonią są nie tylko widoczne w oprawie graficznej, ale również słyszalne. Rozpoczynające album "Oczy - Polaroidy" trzymają się jeszcze względnie tego post-trójkowego brzmienia alternatywnego popu. Dzięki temu nie powodują jeszcze efektu szoku kulturowego.

Reklama

Jednak już singlowemu "Kaonashi" znacznie bliżej do japońskiego city popu. To to samo chętne rozmazywanie brzmienia w matowych pogłosach, choć może nie aż tak radykalnie jak w pierwowzorach. W końcu całość musi mieć w sobie nieco tego współczesnego sznytu.

Utwór ten w dość naturalny sposób przechodzi w świetny "Za krótki sen" (gościnnie Dawid Podsiadło), który sprawdziłby się w formie piosenki kończącej odcinek jakiegoś zaginionego obyczajowego anime z poprzedniego wieku. To stylizowane brzmienie faktycznie jest czymś wyjątkowym.

Ale mamy też retrofuturystyczne inspiracje bliższe "Akirze" czy "Ghost in the Shell". W końcu mijane przez motocyklowy gang neony rozjaśniające japońskie napisy doskonale współgrałyby z retrowave'owym "Principolo".

W dość podobne klimaty uderza "Metropolis", którego puls napędzany jest przez zmechanizowane arpeggio wychodzące z jakiegoś analogowego syntezatora. Aż tu nagle na tych przesłodzonych, a jednocześnie niepokojących rozedrganych leadach pojawia się melodeklamująca Daria, która wykorzystuje nawiązanie do antyutopijnego "Metropolis" Osamu Tezuki (a sama manga i anime zainspirowane były wiekopomnym dziełem Fritza Langa), by rzucić zaangażowany tekst o sprawach jakże bliskich wszystkim Polakom.

"Nie wiem czym jest piękno, ale jeśli sedno jawi się w jego lustrze/Wolę brzydką przestrzeń niż twarz, co szeptem pluje na Konstytucję" - takie teksty uderzają prosto w twarz, wywołując autentyczne ciarki, przez co trochę szkoda, że Daria nie jest zazwyczaj aż tak bezpośrednia. Z drugiej strony, potrafi być naprawdę obrazowa i napisać poetyckie wersy pokroju "Dostajemy w dłoń recepty na sny" czy "Senni ludzie łapią swoje chwile pośród drzew". Treść może wam uciekać w trakcie słuchania, ale warto się w niej zatracić, bo autorka płyty zna wagę słów i wie, jak z nich korzystać.

A to, co najbardziej mnie zaskoczyło to fakt, jak miejscami Daria Zawiałow brzmi mi podobnie do... Beaty Kozidrak. Czy to ironiczne porównanie? Bynajmniej (któż by śmiał?). Mowa natomiast o tym, że chociażby w "Fuzuki" Daria Zawiałow jest w stanie wejść w to niezwykłe połączenie siły i oniryczności, która mocno kojarzy się z tym, jak królowa Beata prowadziła swoje partie w utworach Bajmu w latach 80.  

Co do podobieństw, nie da się nie zwrócić uwagi na utwór kończący krążek: "Socjopathetic", który łączy w sobie mglistą estetykę Slowdive z partią wokalną Darii wyraźnie wzorowaną pod kątem stylistyki na Elizabeth Frasier z Cocteau Twins. To smakowity, niemal baśniowy kąsek dla wszystkich zakochanych w shoegaze'owych i dream popowych brzmieniach, które doskonale korespondują z płytami wydawanymi w latach 80. i na początku lat 90. przez legendarną wytwórnię 4AD.

Czy to najlepszy album Darii Zawiałow do tej pory? Z czystym sumieniem mówię, że tak. Jedyny zabieg, który nie do końca do mnie trafia to decyzja o wrzuceniu między polskojęzyczne piosenki trzech tracków z tekstami zaśpiewanymi po angielsku. Burzy to nieco spójność albumu i nie do końca wiadomo, czemu służy. Ale oprócz tej drobnej rysy jest naprawdę bardzo dobrze.

Daria Zawiałow "Wojny i noce", Sony Music Poland

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daria Zawiałow | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy