Całkiem stare oblicze

Daniel Wardziński

Slums Attack "CNO2", RPS Enterteyment

"Do 'CNO2' zwyczajnie nie chce się wracać"
"Do 'CNO2' zwyczajnie nie chce się wracać" 

Nowy album Pei i Decksa to kontynuacja wydanego w 1999 roku "Całkiem Nowego Oblicza". Samo brzmienie tytułu doskonale pasowałoby do poprzedniej, fantastycznej i odświeżającej karierę legendy z Poznania "Reedukacji". Nowe siedemdziesiąt minut muzyki od SLU to niestety całkiem stare oblicze w każdym aspekcie rapowej sztuki.

Siłą "Reedukacji" była jej wiarygodność. Zmiana w treści kawałków wiązała się z faktycznymi życiowymi przewartościowaniami u poznańskiego rapera, który zaczął postrzegać rzeczywistość zupełnie inaczej niż dotąd, przemyślał swoje priorytety piętnując pewne własne zachowania z siłą swojego doświadczenia i autorytetu. Wspominany w singlowym numerze z Jeru i O.S.T.R. - Guru, zmarły niedawno frontman zespołu Gang Starr, wydawał się być na tym materiale duchowo obecny - podobnie jak w jego tekstach nie brakowało tam moralizatorstwa, ale ze słyszalnym, faktycznym poczuciem misji i dobrych chęci w stosunku do słuchacza.

A "CNO2"? Brak tu jakiegokolwiek zaskoczenia, może poza obecnością Onyxów czy Masta Ace'a. Tematycznie Peja porusza się w zakresie tematów jaki każdy jego fan mógłby spokojnie zakreślić na długo przed premierą płyty. Pociesza ludzi na życiowych zakrętach, opisuje osiedlowy syf z naturalistycznym zacięciem, atakuje medialne zakłamanie i scenę polityczną, dużą część materiału poświęca kondycji hip hopu i przekonywaniu słuchacza, że jego macierzysty gatunek jest żywy. Brakuje w tym przenikliwości, kilku typowych dla Rycha linijek, które sprawią, że ma się poczucie, że nikt inny w tym kraju by tego nie powiedział. Nic z tych rzeczy. Jedynie efekt echo i wrażenie, że już się to słyszało.

Podkłady są w zdecydowanej większości utrzymane w stricte hiphopowej konwencji, bez eksperymentów, za to z dobrym brzmieniem, świetnie dogranymi partiami gramofonów i soczystym basem, który wzbudza uznanie. Pianinkowy motyw w "Ideologii bloków" z Pezetem zapada w pamięć w sekundę, podobnie jak genialny wokalny sampel w "Musisz przetrwać", które potem zmienia się w klasyczny, oparty przede wszystkim na perkusji stonowany, klimatyczny numer z wysokiej półki. Fajnie, że taki raper jak Masta Ace został zaproszony na podkład, który polskiej stronie przynosi dumę, a dobrych bitów znajdzie się tu więcej. Niestety nie wykorzystano tego w taki sposób jak można było.

Tęsknię za flow Pei z pierwszych lat zeszłej dekady, kiedy nawijał w pewien sposób podobnie jak dzisiaj, ale był bardziej wyluzowany, bardziej pewien swoich tekstów, może lepiej przygotowany? Ciężko wytłumaczyć na czym polega obecny problem, ale wyczuwa go coraz więcej fanów. Słuchając zwrotki w "The Bridge" można powiedzieć, że jest nieźle napisana, ale zarapowana raczej słabo. Peja brzmi jakby się gdzieś spieszył, jakby próbował wypluć możliwie najwięcej słów i szybko wziąć kolejny wdech, a do tego ten maszynowy atak na mikrofon trwa przez całe wejście, a akcenty porozkładane są dokładnie tak samo przy każdym kolejnym wersie... W jednym numerze przejdzie, ale kiedy to się powtarza (a powtarza się często) to zaczyna zwyczajnie nudzić.

Wartości materiału z pewnością nie podnoszą refreny. Pomijam chwilą znaczącego milczenia to co dzieje się w kwestii wokalnej w numerze "ZONA", gdzie Glaca z My Riot nagrywa chyba najgorsze babole w swojej karierze, ale np. "Ideologia bloków" mogłaby być znacznie lepszym numerem, gdyby na refren poświęcono chwilę zastanowienia więcej. To samo w numerze z Trzecim Wymiarem: "Ten hip hop jest wciąż żywy człowiek, ten hip hop jest wciąż żywy no weź to powiedz"... Wydaje mi się, że jednego z najbardziej kluczowych raperów dla rozwoju sceny w kraju stać na trochę więcej.

Warto wspomnieć o numerze "Radio Wolna Europa" w którym Peja zjednoczył europejski rap w jednym numerze. Bardzo długim numerze. Bardzo nieprzyjemnym do słuchania i nużącym numerze, w którym połowa raperów nie dorosła do poziomu, przy którym można reprezentować cokolwiek, że o swoim kraju nie wspomnę. Ten materiał w całości przetrwałem kilkukrotnie z szacunku dla autorów, ale monotonne flow, niezaskakujący i przewidywalny przekaz, mnóstwo refrenowych i wokalnym kwiatków sprawiają, że do "CNO2" zwyczajnie nie chce się wracać. Zupełnie się tego nie spodziewałem po "Reedukacji".

4/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas