Bastille "Give Me The Future": Gdzie ta przyszłość? [RECENZJA]

"Give Me The Future" to jedna z tych płyt, które intrygują pomysłami, są dobrze zrealizowane, by ostatecznie wylądować na półce z napisem "niewykorzystany potencjał".

Okładka płyty "Give Me The Future" Bastille
Okładka płyty "Give Me The Future" Bastille 

Do nowej pozycji Bastille z początku trudno się przyczepić. Otrzymujemy kawał muzyki oscylujący gdzieś pomiędzy łatwo przyswajalnym indie popem a synth-popem. Główną rolę oprócz elektroniki, grają tutaj wysunięty mocno w przód bas, który odpowiednio napędza groove piosenek. Gitary? Ot, pofunkują sobie w tle, bo jeżeli ktoś spodziewał się muzycznej kontynuacji klimatów, które Brytyjczycy zajawili w "What You Gonna Do?!" z Grahamem Coxonem, może srogo się rozczarować.

Fragment koncertu Bastille podczas Open'er Festival 2016.Interia.tv

Tekstowo natomiast "Give Me The Future" wydaje się wychodzić od tamtej pozycji i motywów, które już przewijały się w twórczości grupy. Dan Smith zadaje więc pytania dlaczego uciekamy do wirtualnej rzeczywistości, radzeniu sobie w erze cyfrowej i poszukiwaniu w niej nadziei oraz bliskości.

Ciekawe jest to, jak te - koniec końców - gorzkie, depresyjne teksty funkcjonują w kawałach, przy których ciężko trzymać głowę w miejscu. Coś jak w The Smiths, choć Bastille używa do tego zupełnie innych środków. Jako przykład należy wywołać downtempowe w rytmice "No Bad Days" dedykowane zmarłej ciotce Dana Smitha. W takim kontrastowaniu tkwi jednak pewna celowość: słuchacz oprócz garści trudnych emocji, otrzymuje też garść nadziei.

Dlatego tak dobrze tę płytę obrazuje "Shut Off The Lights" - kompozycyjnie lekka, pozytywna pozycją z refrenem tak zaraźliwym, że będzie wam grać w głowach jeszcze długo po przesłuchaniu albumu. A saksofonu nie spodziewacie się tu tak jak hiszpańskiej inkwizycji. Tekstowo natomiast opowiada o sytuacji, w której spotykamy drugą osobę będącą w stanie wyciągnąć nas z zalewu fatalistycznych myśli.

Wśród kompozycji warto wyróżnić "Stay Awake?". To utwór romansujący z klimatami disco, który jednak nie idzie w retromanię znaną z "Future Nostalgia" Dua Lipy, a w stronę... "Discovery" Daft Punk. Przysłuchajcie się temu, co ukrywa się za wokalem w refrenie, a momentalnie przeniesiecie się do czasów, gdy french house królował na listach przebojów. Jeżeli jednak szukacie czegoś, co zafunkuje wam w uszach na bardziej współczesną modłę, doskonale odnajdziecie się przy "Back to The Future" czy "Thelma + Louise". Z kolei "Give Me The Future" wręcz ordynarnie nawiązuje to "In The Air Tonight" Phila Collinsa, do czego zresztą twórcy sami się przyznają.

Dobrze, skoro tak chwalę, to dlaczego nie wystawiam wyższej oceny? Największy problem nowej płyty Bastille to fakt, że grupa ostatecznie nigdy nie wychodzi poza klisze. Tym samym nie pozwala sobie w żaden sposób na ryzykowne zagrania. Jeżeli już faktycznie chce wyjść za schemat, to wychyla głowę co najwyżej na sekundy. Ergo: mimo zaangażowanej treści, mamy do czynienia z płytą popową, która nigdy nie przekracza linii, za którą może stanowić chociaż odrobinę twardszy orzech do zgryzienia dla słuchacza.

Przed premierą mogliśmy przeczytać, że mamy do czynienia z "ambitnym i śmiałym albumem", ale to tylko zasłona dymna. Wyzwań przed słuchaczem tu doprawdy niewiele - szkoda, że nie posunięto bardziej pomysłów typu "Promises", w którym muzycy dograli ambienty do wiersza Riza Ahmeda, tworząc dzieło doprawdy ciarkogenne. Wolałbym, by Bastille częściej wychodzili ze swojej strefy komfortu.

Oczywiście "Give Me The Future" słucha się z przyjemnością. Tylko gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że - paradoksalnie - nikomu nie zależało na stworzeniu dzieła pozostającego ze słuchaczem na lata. I wiem, że upłynie nieco czasu i z tej płyty nie pozostanie nic ponad krótkie wspomnienie w notkach prasowych. Szkoda, bo pomysły oraz ich realizacja potrafią intrygować, ale zabrakło iskry, by stworzyć z tego coś więcej.

Bastille "Give Me The Future", Universal Music Polska

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas