Maciej Maleńczuk: Zostawimy naszym dzieciom piekło
Maciej Maleńczuk zaskakuje od zawsze. Jest artystą zaangażowanym, ma swoje zdanie i nie waha się go używać. Kiedy podczas nadawanego na żywo w telewizji Polsat SuperHit Festiwal w Sopocie zaśpiewał piosenkę "Vladimir" z niecenzuralnym tekstem widownia zamarła, po czym oszalała z entuzjazmu. Nie mogło go zabraknąć na najważniejszym wydarzeniu muzycznym tego lata - Earth Festival w Uniejowie, gdzie zobaczymy go na sobotnim koncercie "Artyści przeciwko wojnie". O Puszkinie, Putinie, Taylor Swift i segregacji śmieci mówi w przedfestiwalowej rozmowie z Interią.
Katarzyna Sielicka, Interia: Co usłyszymy w Uniejowie w twoim wykonaniu?
Maciej Maleńczuk: - Zaśpiewam utwór pod tytułem "Wojna", który zresztą napisałem grubo przed wojną. Widząc rozpasanie prawicy na całym świecie, obserwując to, co się działo w USA, Europie i Polsce nabrałem przekonania, że ultraprawica zawsze prowadzi do wojny. Wnioskowałem, że w końcu jakiś cywil wyda rozkaz zabijania żołnierzy w imieniu właściwie nie wiadomo czego - wszelkiego rodzaju nacjonalizmów, szowinizmów, "klero-faszyzmu"?
Klero-faszyzmu?
- To, jak się wobec wojny w Ukrainie zachował Watykan, czy cerkiew rosyjska, raz na zawsze wyjaśnia wszelkie wątpliwości i rozwiewa złudzenia co do tych instytucji, jeśli ktoś je jeszcze miał. Chociaż polscy katolicy są dosyć odporni na złudzenia.
"Wojna", dzięki orkiestracji, która została przygotowana na koncert w Uniejowie, może nabrać zupełnie nowego, drugiego życia. Sam jestem nią zaskoczony i bardzo podekscytowany występem. Ten utwór będzie bardzo podniosły i bardzo ponury oczywiście. Mam nadzieje, że tego nie schrzanię.
Na Polsat SuperHit Festiwal w Sopocie zaśpiewałeś kontrowersyjną piosenkę "Vladimir" z tekstem "Vladimir ja tiebia ni ch..ja". Podobno to nie było ustalone z organizatorami.
- Nie było. Do pewnego stopnia się łamałem, ale pomyślałem: "Boże! Rosjanie mogą bombardować miasta, mordować, gwałcić, a ja nie mogę zaśpiewać "Vladimira", bo się boję? I powiedziałem sobie, że się nie boję.
Często zabierasz głos w sprawach politycznych, społecznych. Dlaczego?
- Bardzo lubię małe dzieci. Czasem jak widzę przedszkolankę, która prowadzi dzieciaki trzymające się sznurka, zastanawiam się, jaki los ich czeka. Jaki świat im wyszykowaliśmy, jak żeśmy im to urządzili. My sobie spokojnie umrzemy, a oni będą żyli w piekle. Tego byśmy nie chcieli.
Czyli artysta powinien być zaangażowany? Większość śpiewa jednak o miłości...
- A ja nie mogę. Uważam, że nie mogę milczeć i będę się wypowiadał. Mam już swoje lata, nie będę wiecznie śpiewał o miłości. Niech sobie inni śpiewają. Ja się już zaangażowałem i ze mną jest jak w piosence Wojciecha Młynarskiego: "Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął". A wieje.
Pamiętam twój wywiad z Sopotu. Powiedziałeś wtedy, że "Zbrodnia i Kara" to jedyna rzecz jaka została z kultury rosyjskiej.
- Zostało jeszcze wiele rzeczy, choćby "Moskwa-Pietuszki" (śmiech). Ale w tej chwili nie jest to literatura na czasie. Myślę o tym, co zrobili Puszkinowi i zastanawiam się, czy warto zostawać sławnym, nieśmiertelnym. Potem, kiedy już umrzesz wezmą sobie ciebie na sztandary, a wcale nie jest powiedziane, że ty byś tego chciał. I tak jest w Rosji - Lenin, Stalin, Putin, Puszkin. Taki zestaw "chodzi", a co ma do tego Puszkin - nikt nie wie. Bo najlepszy jest martwy bohater.
Maciej Maleńczuk kończy 60 lat: naczelny polski skandalista
"Wampir i trubadur" - takim określeniem nazywano Macieja Maleńczuka. 14 sierpnia przypadają 60. urodziny polskiego wokalisty i skandalisty.
A jak teraz słuchać Wysockiego? Nagrałeś płytę z jego piosenkami. Śpiewasz je jeszcze?
- Pewnie. Mam w repertuarze koncertowym ze dwie piosenki, ale one są przełożone i to są teksty uniwersalne. Nigdy złego słowa nie powiem na Wysockiego. Był kapitalnym poetą i niezwykłą, rockandrollową i dysydencką postacią. To nie był żaden zwolennik władzy - wręcz przeciwnie. O takich Rosjanach również należy pamiętać. Michaił Chodorkowski czy Aleksiej Nawalny też poszli w paszczę lwa zdając sobie sprawę, że dostaną wyrok i obaj dostali dychę. A mimo to robili to, co robili. Jak u Dostojewskiego: "Dlaczego to zrobiłeś? Bo chciałem ponieść cierpienie". Rosjanie to mają. Jeden pójdzie i całą tę niesprawiedliwość weźmie na siebie, a reszta społeczeństwa głosuje na Putina. I to jest tragedia.
Wróćmy do Uniejowa. To festiwal szczególny, z misją - Earth Festival, jego przesłaniem jest troska o Ziemię i klimat. Jaki jest twój stosunek do ekologii?
- Zmierzamy w kierunku piekła na Ziemi. Jeśli się czegoś z tym nie zrobi może dojść do sytuacji, że te tereny, na których już dziś jest bardzo gorąco - na przykład południe Europy - będą w ogóle niezdatne do życia. Tak jak mówiłem, zostawimy naszym dzieciom piekło. Swoja drogą ciekawe, że lądujemy na księżycu, na Marsie, a nie potrafimy zapanować nad pogodą, spowodować deszczu.
A jak ty sam przyczyniasz się do ochrony klimatu, oprócz zaangażowania artystycznego? Segregujesz śmieci?
- Segreguję. Mamy w domu pięć kubłów. Mam z tym problem, ale moje dzieci mnie tresują i nie pozwalają mi wyrzucać śmieci tam, gdzie nie trzeba. Moje dzieci są dużo bardziej zaangażowane. A ja? Ledwo dorobiłem się jakiegoś sensownego samochodu, a już się okazuje, że ma za wysokie spalanie!
Ciesz się, że nie jesteś Taylor Swift, którą rozliczają z każdego przelecianego kilometra.
- Na szczęście nie zrobiłem takiej kariery jak ona i nie mam takiej potrzeby przemieszczania się. Cleo ma większe...
Jednak zaskoczyłeś wszystkich w stylu Beyonce wydając bez zapowiedzi płytę "Klauzula sumienia". Nad czym pracujesz teraz?
- "Klauzulę" wciąż gramy i ona jest bardzo dobrze przyjmowana a nawet wywołuje sensację. Mamy pełne sale, ludzie z dużą uwagą słuchają tych tekstów. W tej chwili pracujemy nad małą reaktywacją "Homo Twist" ponieważ mam potrzebę grania czegoś cięższego. Poza tym wydaje mi się, że być może widownia do tego dorosła. Kiedy nagrywaliśmy Homo Twist, ktoś powiedział, że to jest muzyka na 30 lat do przodu. No i minęło te 30 lat, ale czy widownia jest na to gotowa - nie wiem. Zobaczymy.