Jarocin Festiwal
Reklama

Jarocin Festiwal 2023: drugi dzień. "Tu się nie poguje do grzecznych dziewczynek" [RELACJA]

Drugi dzień Jarocina zdecydowanie zdominowały panie. Może i Big Cyc zebrał sporo ludzi pod sceną w środku dnia, może i Soulfly był tutaj największą gwiazdą, ale jak Przemyk albo Wrona wyjdą na scenę, to panowie grzecznie siedzą i słuchają.

Drugi dzień Jarocina zdecydowanie zdominowały panie. Może i Big Cyc zebrał sporo ludzi pod sceną w środku dnia, może i Soulfly był tutaj największą gwiazdą, ale jak Przemyk albo Wrona wyjdą na scenę, to panowie grzecznie siedzą i słuchają.
Jarocin Festiwal 2023: jedną z gwiazd była m.in. Renata Przemyk /Natalia Nazar /INTERIA.PL

Publiczność przywitała Rita Pax. Dzierżąca mikrofon Paulina Przybysz wspominała, że "przypadkowo możecie te piosenki znać", no i racja, bo kto w Polsce nie zna "Gdybyś kochał, hej" albo "Oni zaraz przyjdą tu". Aranżacje Breakoutu stworzone przez Ritę Pax na płytę "Piękno. Tribute To Breakout" niektórych mogą zaskakiwać, ale nikt na pewno nie powie, że Tadeusz Nalepa nie byłby zadowolony. Po Ricie swoje pół godziny miał laureat Jarocińskich Rytmów Młodych, czyli w tym przypadku wyróżniony Francis Tuan. "Bardzo się cieszymy, że możemy zagrać już drugi raz na Jarocinie" - powiedział Francis ze sceny. Też się cieszymy, jeszcze jak!

Reklama

Choć słońce smażyło okrutnie, to duże audytorium zebrał Big Cyc, świętujący 35 lat na scenie. Usłyszeliśmy i hity polskich wesel jak "Rudy się żeni" albo "Makumba", i intro polsatowskiego serialu, ale zdarzały się też te poważniejsze momenty, jak stwierdzenie, że tekst "Dziki kraj" jest niestety nadal aktualny, albo, przy "Piosence góralskiej", że to tak naprawdę piosenka o ZOMO, tylko trzeba było się kamuflować, bo "była jeszcze oficjalna cenzura, a teraz jest tylko nieoficjalna".

Ja trochę dostaję drgawek, słysząc żarty w stylu: "Przychodzi Antoni do psychiatry, a psychiatra mówi: 'Czekałem na pana'", podobną reakcję mam na lecenie cały czas na historiach, że kiedyś było ZOMO i ono biło ludzi, a w sklepach był ocet i musztarda. Ale widocznie się czepiam, a to cały czas działa, bo ludzi pod sceną było naprawdę sporo. A, jeszcze coś. Przy "Balladzie o smutnym skinie" jeden punk podszedł do łysego gościa, poklepał go po czapce i pokazał kciuki w górę. To była najbardziej urocza rzecz, jaką widziałam na tym festiwalu.

Legenda Jarocina i legenda punk rocka, czyli Moskwa. Guma, wokalista, wspomniał o tym, że teksty z lat 80. mają to do siebie, że są cały czas aktualne. Prawda, niestety. "Chodzę, chodzę w Babilonie cały dzień i tylko pieniądz, tylko pieniądz liczy się", "Chore głowy wymyślają chory świat" i tego typu wersy. Miło też było usłyszeć cover "If the Kids Are United", a gościnnie zaśpiewały jeszcze Anja Orthodox, Anka z Eye for an Eye i wokalista The Corps, który pojawił się na scenie, żeby wspomóc zespół przy klasyce, czyli utworze "Powietrza". Dobry punk rock, szkoda tylko, że ludzi mniej niż na Big Cycu.

Dla Renaty Przemyk występ na Jarocinie ponad 30 lat temu był przełomowym momentem i w sumie początkiem solowej kariery. "Tu przyjeżdżamy po to, żeby każdy mógł mówić prawdę" - powiedziała o festiwalu przed piosenką "Jakby nie miało być". "Przy tej piosence 34 lata temu widziałam po raz pierwszy pogo. Tu się nie pogowało do grzecznych dziewczynek" - wspomniała z kolei przy "Babę zesłał Bóg". To zdecydowanie nie jest grzeczna dziewczynka. I ta "Kochana" odśpiewana przez całą publiczność.

Closterkeller zrobił przegląd wszystkich swoich płyt z całej kariery, a zaraz potem Masturbator z Małej Sceny pytał, czy jest tu piekło. I było! Po Masturbatorze na tej samej scenie zagrał duet Anieli, co jest najlepszym dowodem na możliwość koegzystencji kompletnie różnych gatunków muzycznych. Wcześniej wystąpili tam jeszcze 1125, Izzy and the Black TreesWrona. Ta sama Wrona, która rok wcześniej została wyróżniana w Jarocińskich Rytmach Młodych. Ma teraz swoich muzyków, jeszcze więcej pewności siebie i naprawdę bardzo się cieszę, że długo zajęło mi wyjście z tłumu pod sceną.

Występu Nosowskiej trochę się obawiałam i w sumie trochę słusznie. "Żebyśmy myśleli przytomnie, żeby nam czasem czyjeś historie nie wlazły do głowy i żebyśmy ich przypadkiem nie uznali za własne" - mówiła przed utworem "Przytomna". I to miało sens. Ale reszta zwrotów do publiczności... Te niby skromne: "Dziękuję, nie spodziewałam się, naprawdę" i "Piosenka, którą teraz zagram, będzie o tym, że...". Pewnie nie wszystkim, ale mi ta poza nieśmiałej 5-latki przeszkadza w skupieniu się na tym, co się w ogóle dzieje na koncercie. Tak czy tak, dostaliśmy kawałki z najnowszej "Degrengolady", znalazło się i coś z "Basty""Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć" w elektronicznej wersji, która śmiało mogłaby podbijać dyskoteki.

I na zakończenie, last but not least - Soulfly, po którym festiwal pewnie długo jeszcze nie mógł zasnąć. Podejrzewam, że mieszkańcy całego miasta też. Jakieś co najmniej 740 razy słyszałam też tego dnia, od różnych osób, że muszą mieć zdjęcie z Maxem Cavalerą. Mam nadzieję, że wam się udało!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama