Zderzenie ze ścianą

Robert Gawliński, Muniek Staszczyk, Janusz Panasewicz, Magda Wójcik, Grzegorz Markowski, Marek Piekarczyk, Titus, Spięty - oto frontmani, którzy w ostatnim czasie odłączyli się na chwilę od swoich zespołów, by wydać albumy pod własnymi nazwiskami. Trudno im się dziwić, bo nagrywanie na własny rachunek ma mnóstwo plusów. Niestety, ma też jeden minus, który przekreśla je wszystkie.

Janusz Panasewicz i Magda Wójcik solowymi dokonaniami nie powalili na kolana
Janusz Panasewicz i Magda Wójcik solowymi dokonaniami nie powalili na kolanaAKPA

Oczywiście, nawet gdyby John Lennon nie nagrywał solo po rozpadzie Beatlesów, wciąż byłby w zbiorowej pamięci tym samym genialnym Johnem Lennonem (choć bez wspaniałego "Imagine" w dorobku). Jest jednak w twórcach silna potrzeba, by przypieczętować dokonania w grupie solowymi osiągnięciami, by wnieść dzięki temu swój dorobek na jeszcze wyższy poziom. To taka polisa na pośmiertny pomnik pamięci.

Teraz będzie po mojemu

Gdy frontman popularnego zespołu decyduje się nagrywać solo, to on dyktuje warunki. Do jego pomysłów, często kaprysów, musi dostosować się cała reszta zatrudnionych przez niego współpracowników. To bardzo miła odmiana dla wokalistów formacji targanych konfliktami, gdzie każda decyzja, każda piosenka jest efektem rodzącego się w bólach kompromisu, z którego często nikt nie jest do końca zadowolony.

Inna droga

Dobry zespół już po dwóch albumach ma zazwyczaj wyrobiony, rozpoznawalny styl. Mało jest formacji, które pozwalają sobie - jak Hey czy Radiohead - na stylistyczny rollercoaster. Dlatego frontmani, którzy chcieliby nagrywać inaczej, często nie są w stanie przeforsować swojej wizji. Bywa, że od początku zdają sobie sprawę, że w zespole ich pomysły nie będą mile widziane lub po prostu się nie sprawdzą. Najlepszym wyjściem jest wtedy granie pod własnym nazwiskiem.

AKPA

Nie wszyscy jednak korzystają z tego przywileju, jakim jest prezentowanie własnych, oryginalnych wizji. Ani Muniek Staszczyk, ani Magda Wójcik na płycie "Utkane z wyobrażeń" znacząco nie oddalili się od stylu swoich macierzystych zespołów. Przez chwilę wydawało się, że zrobił tak Spięty na albumie "Antyszanty", ale nowa, bardziej elektroniczna płyta Lao Che dowiodła, że daleko nie uciekł.

Pieniądze

Nie należy ignorować faktu, że łatwiej zarobić duże pieniądze w przypadku powodzenia solowego projektu niż w przy takim samym sukcesie zespołu. W grupie, szczególnie kiedy kompozycje i teksty są wspólnym dziełem, każdy z członków chce mieć znaczący udział w podziale łupów. W autorskim projekcie frontmana muzycy sesyjni nie mają złudzeń, że są niżej w hierarchii i że pieniądze dostaną według zawartego wcześniej kontraktu na nagranie płyty czy towarzyszenie artyście w trasie koncertowej. Do solowych projektów wokaliści zapraszają często dobrych kumpli (Muniek - Jana Benedka, Robert Gawliński - Leszka Biolika), ale nawet jeżeli ich relacje są przyjacielskie, to o ewentualnym wynagrodzeniu decyduje ten z nazwiskiem.

Inaczej płyną też pieniądze z radiowych emisji utworów. Gdy frontman odłącza się od formacji to głównie po to, by samemu pisać teksty i muzykę. I to jemu przysługują za to tantiemy, nie musi się nimi dzielić. W zespołach bywa natomiast i tak, że wszyscy członkowie są wpisani w obu rubrykach, co skutkuje odpowiednio mniejszymi przychodami.

Ja też potrafię!

AKPA

Znacznie lepiej manifestowanie samodzielności i talentu wychodzi Robertowi Gawlińskiemu (ostatnio wydał płytę "Kalejdoskop"), którego najlepsze solowe utwory nie ustępują najlepszym utworom Wilków. Z tym że piosenki Wilków i tak komponował przede wszystkim Gawliński, więc niczego udowadniać nie musiał.

Łyżka dziegciu

Próbują całą ławą, ale w tym marszu po artystyczną niezależność trafiają na ścianę nie do przejścia. Ścianę, którą są ich własne zespoły z umacnianą latami pozycją, z imponującym dorobkiem. Więc z podkulonym ogonem lub nie, z tarczą lub na tarczy, i tak każdy z nich wróci na łono grupy.

Michał Michalak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas
{CMS: 0}