Bez wyważania drzwi

Muniek "Muniek", Sony Music

Nie ma tu utworów, które mogłyby stać się klasykami
Nie ma tu utworów, które mogłyby stać się klasykami 

Prosty, bezpretensjonalny, szczery rock and roll - takie, najogólniej mówiąc, były założenia Muńka Staszczyka i Jana Benedka przy tworzeniu albumu "Muniek". Udało się, ale szału nie ma.

Nie ma się co doszukiwać różnic między solowym Muńkiem (to pierwsza taka płyta w jego dorobku) a twórczością T.Love, gdyż zasadniczo ich nie ma. Staszczyk postanowił nie silić się na wymyślanie cudów, tylko po to, by odróżnić swoje utwory od tego, co śpiewa w macierzystym zespole. Problem w tym, że "Muniek" to album dużo słabszy od "I Hate Rock'n'Roll". To pewien paradoks, bowiem piosenki do solowej płyty Staszczyka skomponował Jan Benedek, czyli najbardziej ceniony twórca w zmieniającym się składzie T.Love - razem z Muńkiem grał w zespole w latach 1990-1994.

Na albumie "Muniek" wszystko jest swojskie i luzackie. Riffy i melodie Benedeka od razu wpadają w ucho, teksty Staszczyka, tradycyjnie pozbawione zadęcia, traktują m.in. o samotności w wielkim mieście, kryzysie wieku średniego, rodzinnej Częstochowie, fałszywej tolerancji czy wreszcie o trudach miłości. Wydaje się jednak, że Muniek nie ma nam dzisiaj wiele ciekawego do opowiedzenia. Na tle tekstów znośnych, zwyczajnych czy po prostu bezbarwnych, wyróżnia się pełen zaskakujących porównań utwór "Njutella Marcella", w którym gościnnie występuje Kora. "Ty jesteś jak islandzki gejzer / Ty jesteś jak londyński park / Smakujesz jak belgijskie gofry / Kubańską wolność w sobie masz" - śpiewa Muniek. Piosenka o kobiecie, która "jest jak przedwojenna dziwka" to jeden z najlepszych momentów albumu.

Dobre wrażenie sprawiają również "Dzieje grzechu" z Anną Marią Jopek, "Kain i Abel" czy "Georgie Brown". Po wysłuchaniu całego albumu zęby może nie bolą, ale pojawia się spory niedosyt. Zbyt proste są to kawałki i zbyt swojskie. Staszczyk i Benedek zachowali się jak zadowoleni z życia emeryci, którzy spotykają się w ogródku i piszą przyjemne, rockandrollowe piosenki, by wypełnić czymś czas między lunchem a kolacją. Nie ma tu pazura z "I Hate Rock'n'Roll", nie ma tym bardziej utworów, które mogłyby się stać klasykami jak "Warszawa" czy "King", napisane przecież przez ten sam duet. Na Muńka niestety wena tym razem nie spadła i nie znajdziemy tu tekstów na miarę "Jest super".

Nie oczekiwałem, że Staszczyk na solowym debiucie będzie śpiewał z ambicją przejścia do historii, że będzie wyważał drzwi. Ale mógłby jakieś chociaż kopnąć.

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas