Reklama

Za kulisami finału "X Factor"

Ucieczki Kuby Wojewódzkiego, zahukana Ada Szulc, brylujący Bartosz Węglarczyk - odsłaniamy kulisy finału "X Factor"!

Finał "X Factor" był nie tylko dużym wydarzeniem telewizyjnym, ale też towarzyskim. TVN-owscy dyrektorzy, a także zaproszeni goście i uczestnicy krzątali się z zapałem przy bufecie, gdzie - wbrew powszechnym opiniom o animozjach między tymi stacjami - wyświetlano "Wiadomości" TVP.

Godzina do programu

Rozglądamy się nieśmiało. To znaczy ja nieśmiało, bo pierwszy raz goszczony przez TVN, operator Marcin z wrodzoną przebojowością pozdrawia znajomych z innych mediów.

Największy wianuszek wytworzył się wokół Edwarda Miszczaka, dyrektora programowego TVN. Równie dużym zainteresowaniem cieszy się Bartosz Węglarczyk. Co chwilę ktoś rusza do dziennikarza, by ciepło go przywitać.

Reklama

Węglarczyk bawi się świetnie. Byłego szefa działu zagranicznego "Gazety Wyborczej" telewizja najwyraźniej wciągnęła już bez reszty.

Ku swojemu zdumieniu wypatrzyliśmy też Adama "Nergala" Darskiego.

- Towarzysko jestem. Zostałem zaproszony, więc postanowiłem skorzystać. Jestem fanem programu, uważam, że to bardzo pożyteczna impreza. Mam tutaj kilku znajomych, kilku przyjaciół. Jestem gościem Czesława - mówi nam Darski.

Podekscytowany krąży za kulisami reżyser Wojciech Iwański. Nie tylko z powodu finału "X Factor".

- Właśnie jesteśmy po castingach do kolejnej edycji "Mam talent". Mnóstwo ludzi w Polsce śpiewa - podkreśla Iwański w rozmowie z INTERIA.PL.

Reżyser pochwalił się, że twórcy "X Factor" pozytywnie oceniają polską edycję.

- Każdy program następnego dnia wysyłany jest do Londynu. Dwa dni później otrzymujemy recenzję. To były głównie gratulacje, bardzo się to podobało.

Finał "X Factor" oglądało 4,7 mln widzów.

Najlepiej rozmawiało nam się z przesympatycznym Matsem Meguennim. Opowiedział nam m.in. o przyjaźniach, które wywiązały się na planie show. Norweg śmiał się, że dziewczyny z Zespołu Dziewczyny mają mocniejszą głowę. Wiadomo, Polki.

Program

Wchodzimy do studia. Jest wielkie. Jest gorąco. Bardzo gorąco. Widzowie wachlują się kartkami papieru. Animator publiczności, niezły jajcarz, zachęca do jak najintensywniejszej zabawy. Sypie żartami jak z rękawa. Jest dobry, ludzie go kupują.

Prośba od kierownika planu, żeby tych kartek nie było widać podczas programu.

Zaczyna się. Ale nagłośnienie! Ogląda się to jak dobry koncert. Szczególnie gdy kilkadziesiąt minut po starcie, na scenie rozbrzmiewają akustyczne gitary Gienka Loski i Macieja Maleńczuka.

Przerwa na reklamy to czas na szybką toaletę, równie szybkiego papierosa, a także czas dla fotoreporterów. Ci tłumnie wbiegają na scenę, by obfotografować jurorów. Gdy tylko kamery przestają rejestrować show, Kuba Wojewódzki długimi susami ucieka za kulisy, a Czesław Mozil ucina sobie pogawędki z publicznością.

Fotografowie mają więc tylko Maję Sablewską. Jurorka siedzi, a naprzeciwko niej rozbłyskuje 30 lamp błyskowych. Niezły widok. Prawie jak gwiazda. A może po prostu - gwiazda?

Kamery znów w ruchu. Wcześniej animator poinformował panią w trzecim rzędzie od góry, w różowej bluzce, że jak chce się poderwać z siedzenia, to niech się nie krępuje. W reżyserce dostrzeżono jej zawahanie.

Widzowie są zachęcani, by nie bali się krzyczeć w trakcie programu. Spontanicznie. Głośno.

"Maja, przytul Kubę!" - woła jeden z widzów, kiedy jurorka zadeklarowała, że właśnie to ma ochotę zrobić. "Kuba, przytul Maję!" - brzmi alternatywna wersja zachęty. Mimo nalegań przytulania nie było.

Pięć minut po programie

Fotoreporterzy i ekipy telewizyjne ruszają do wyścigu po zdjęcia i wywiady. Każdy chce mieć rozmówcę dla siebie. Najlepiej już, teraz. Trzeba łapać za rękaw. Gienku, możemy cię prosić? Z drugiej strony za rękaw łapie konkurencja.

Widzimy Adę Szulc i od razu mamy ochotę ją adoptować. Bosa podopieczna Kuby Wojewódzkiego błąka się nieśmiało po scenie, trochę oszołomiona finałem i tym rozgardiaszem na scenie.

- Jest mi smutno, że to już koniec. To była niesamowita szansa i niesamowita przygoda.

- Zajęłam trzecie miejsce: już niżej się nie dało w tym odcinku być - śmieje się Ada, komentując wynik finału.

Kuba Wojewódzki tradycyjnie nie wychodzi do mediów. Czesław cierpliwie udziela kolejnych wywiadów. Trwa to dobre pół godziny.

Rekord cierpliwości bije jednak Michał Szpak, który do samego końca (czytaj: do interwencji ochrony) siedział ze swoimi młodymi fankami i rozdawał autografy.

Ze studia uczestnicy, jurorzy i ekipa programu ruszają na imprezę (pardon - na "afterparty", tak się teraz mówi). Czesław od razu zapowiedział, że tej nocy nie będzie spał.

Michał Michalak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The X Factor | TVN SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy