Wprowadzili ją do samolotu siłą. Chwilę później zginęła
Oprac.: Oliwia Kopcik
Aaliyah była nazywana "księżniczką R&B", wszyscy wróżyli jej karierę na całe życie. Wszystko przerwała tragedia, a okoliczności śmierci wokalistki wciąż budzą wątpliwości.
Aaliyah Dana Haughton, bo tak naprawdę nazywała się piosenkarka, karierę zaczęła już jako 13-latka. W 1992 roku, przy współpracy z R.Kellym, rozpoczęła pracę nad debiutanckim albumem. "Age Ain't Nothing but Number" ukazał się dopiero dwa lata później, ale szybko zdobył uznanie zarówno fanów, jak i krytyków muzycznych.
Jeszcze lepiej przyjęta została druga płyta - "One in a Million" (1996) - wyprodukowana przez Missy Elliott i Timbalanda. Sprzedano 11 milionów egzemplarzy, a Aaliyah zyskała przydomek "księżniczki R&B". Fani kina znali ją z kolei z takich produkcji jak "Romeo musi umrzeć" i "Królowa potępionych".
Ostatni album w dyskografii wokalistki ukazał się w 2001 roku. Na tej płycie pojawił się m.in. utwór "Rock the Boat", do którego teledysk miał zostać nakręcony na Bahamach. Plany zakończyły się tragedią.
Tej tragedii można było uniknąć?
Aaliyah i jej ekipa miała wrócić do Stanów 26 sierpnia 2001 roku. Przed startem nastąpiła zmiana samolotu i ostatecznie wokalistka oraz jeszcze osiem osób wsiadły do maszyny o mniejszej ładowności. Choć pilot prosił, by zostawili część sprzętu, nie zmniejszono obciążenia i samolot wystartował, mimo znanych wszystkim możliwych konsekwencji.
Maszyna rozbiła się zaraz po starcie, zginęli wszyscy pasażerowie. W trakcie śledztwa odkryto, że pilot nie miał odpowiednich uprawnień i posługiwał się sfałszowaną licencją, a co więcej - został zatrudniony kilka godzin przed tragicznym lotem. Sekcja zwłok wykazała również, że w jego krwi był alkohol i inne używki.
Aaliyah przewidziała katastrofę? "Czuła się prześladowana"
Po tragedii głośnym echem odbił się wywiad, którego wcześniej udzieliła Aaliyah. W rozmowie z gazetą "Die Zeit" wyznała, że miała sen, w którym "czuła się prześladowana przez pewną osobę, aż w końcu oderwała się od ziemi i szybowała w powietrzu".
Kolejne kontrowersję wywołała biografia "Baby Girl: Better Know As Aaliyah", napisana przez Kathy Iandoli. Według doniesień jednego z pracowników - Kingsley Russell - zdradził, że wokalistka wcale nie chciała wejść na pokład samolotu. Ostatecznie miała dostać tabletkę i zostać wniesiona na pokład. "Wyciągnęli ją z vana. Nie wiedziała nawet, że jest zanoszona na pokład. Weszła do samolotu, śpiąc" - miał relacjonować mężczyzna. Te informacje wywołały burzę na całym świecie.
W końcu autorka książki musiała wystosować oświadczenie i zarzuciła mediom błędną interpretację jej słów, mówiąc, że podała jedynie bardzo możliwy - a nie: prawdziwy - scenariusz. Dodała również, że nie wie dokładnie, pod wpływem jakich leków był Aaliyah i czy były to tabletki nasenne. Według niej pewne jest natomiast, że piosenkarka początkowo nie chciała wejść na pokład samolotu i skarżyła się na ból głowy, a później dostała leki i znalazła się w samolocie. "To nie musiało się wydarzyć. Powinna nadal tu być i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Zasługiwała na więcej" - podsumowała Iandoli.