Prawdę o chorobie Marka Grechuty ujawniono po latach. "To rujnowało jego życie"
Marek Grechuta na świat przyszedł 10 grudnia 1945 roku. Wybitny wokalista wyróżniał się swoim stylem i charakterystycznym głosem. Jego liczne przeboje zapewniły mu wielką sławę i po dziś dzień wybrzmiewają w radiach czy telewizji. Choroba, o której głośno powiedziano dopiero po latach, znacząco odbiła się jednak na karierze artysty.

Pierwsze kroki w świecie muzycznym, Marek Grechuta stawiał w rodzinnym mieście - Zamościu. Nie patrzył jednak na muzykę pod kątem ewentualnej kariery, traktował ją, jak hobby. Po ukończeniu liceum, Grechuta zaczął studiować architekturę na Politechnice Krakowskiej. W 1966 roku zaangażował się wraz z Janem Kantym Pawluśkiewiczem w Kabaret Architektów Anawa. Z czasem przerodziło się to w pełnoprawny zespół, towarzyszący wokaliście w występach. Ich debiut muzyczny przypada na 1967 rok. Muzycy zaprezentowali wówczas piosenkę "Tango Anawa" na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, zajmując drugie miejsce.
Zaledwie rok później zespół doceniony został przez dziennikarzy podczas 6. festiwalu w Opolu za piosenkę "Serce", a w kolejnym roku przyznano im nagrodę TVP za przebój "Wesele". W 1971 roku ukazał się drugi album Marka Grechuty i zespołu Anawa, na którym znalazły się klasyki takie jak "Dni, których nie znamy" czy "Chodźmy" i "Świecie nasz", które na długie lata ustanowiły pozycję wokalisty na scenie.
Zobacz również:
Życie prywatne Marka Grechuty
Prywatnie Marek Grechuta bardzo interesował się oglądaniem transmisji sportowych i seriali telewizyjnych. Żona artysty, Danuta Grechuta w rozmowie z "Onetem" wspomniała o pasji męża: "Właściwie wszystkie sporty go interesowały, z wyjątkiem motorowych. Nie miało znaczenia, czy to piłka nożna, czy skoki narciarskie. W specjalnym zeszyciku notował wszystkie wyniki. Lubił wiedzieć, kto jaki zdobył medal, jakie osiągnął rezultaty. Można więc powiedzieć, że był stuprocentowym kibicem".
Z pozoru życie gwiazdora wydawało się dość skromne i spokojne. W rzeczywistości było jednak inaczej. W 1999 roku głośno mówiono o zaginięciu syna Marka Grechuty, Łukasza. Małżeństwo wystosowało nawet apel, który pokazano w telewizji.
"Łukasz, wróć do domu! Przysięgamy ci z mamą, że nie będziemy ingerować w twoje sprawy. Przyrzekamy, że nie będziemy czynić ci wymówek z powodu zniknięcia. Nasz dom jest twoim domem. Nie wyobrażamy sobie świąt Bożego Narodzenia bez ciebie. Gorąco cię prosimy synu, wróć" - mówił wówczas Grechuta.
Łukasza Grechuty nie było w domu przez dwa lata. Jak się później okazało, odbywał on samotnie pielgrzymki. Do rodziny zwrócił się dopiero po tym, jak okradziono go ze wszystkiego, co miał ze sobą. Marek Grechuta bardzo przeżywał decyzje syna i ciężko było mu się z nimi pogodzić.
"Próbowaliśmy go zawracać, ale uparł się i poszedł. Wiedziałam, że Łukasz w końcu wróci - i wrócił - ale mąż cierpiał wtedy ogromnie" - opowiadała Danuta Grechuta.
Z perspektywy Łukasza wyglądało to nieco inaczej, o czym opowiedział w "Gali": "Czasem, kiedy myśli się o Bogu, zapomina się nawet o bliskich. (...) Ludziom w dzisiejszym świecie trudno jest zrozumieć tych, którzy patrzą na świat w inny sposób. (…) A to, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha".
Prawda o chorobie Marka Grechuty wyszła na jaw po latach
Zdrowie Marka Grechuty znacząco pogorszyło się po tym, jak Łukasz zaginął. Artysta przyjmował bardzo silne leki, które odbiły się nie tylko na jego wyglądzie, ale także wpłynęły na jego charakter i zachowanie. O odejściu wokalisty poinformowano 9 października 2006 roku. Oficjalną przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowa.
Żona Grechuty tłumaczyła, że jego zdrowie pogorszyło się przez wiele niezależnych od siebie kwestii: "Na fatalny stan jego zdrowia złożyło się wiele czynników, różne wypadki, anginy, które trzeba było szybko podleczyć, nieregularny tryb życia. (...) Bywały dni, kiedy czuł się dobrze, bywały i takie, gdy było z nim źle, a nawet bardzo źle. Śmierć przyszła nagle, w nocy. Nie byłam na nią przygotowana".
Dopiero po latach ujawniono, że Marek Grechuta zmagał się także z chorobą afektywną dwubiegunową. Autorka książki "Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie", Marta Stokfisz wyjaśniła, że specyficzne zachowania piosenkarza często odbierano jako stan nietrzeźwości. W rzeczywistości było zupełnie inaczej: "On cierpiał na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Od stanów euforii przechodził bardzo łatwo do stanu skrajnej depresji. To rujnowało jego życie rodzinne i artystyczne. Widzom czasem mogło się wydawać, że Marek jest nietrzeźwy".
Znajomi wokalisty również zauważali, że jego stan się pogarsza. Różnice były szczególnie zauważalne w przypadku długich odstępów czasowych między spotkaniami. Swoimi obserwacjami dzielił się dziennikarz Bogusław Kaczyński: "Marek nie był już cherubinkiem i nie wyglądał na ucznia gimnazjum. Bardzo utył, twarz mu się zmieniła. (...) Ze względu na stan zdrowia Marek nie nagrywał nowych płyt, na rynku pojawiały się jednak albumy kompilacyjne i koncertowe. Na nowy materiał trzeba było poczekać aż do 2003 roku, kiedy ukazała się płyta "Niezwykłe miejsca", poświęcona jego ulubionym miastom. Album zawierał wspaniałą muzykę, ale od strony wokalnej okazał się klęską i właściwie można go uznać za zapis postępującej choroby artysty, który nie chciał się poddać i walczył do końca".









