Popularność? Wciąż dziwne uczucie
24-letnia brytyjska wokalistka Clare Maguire, jedna z najpopularniejszych debiutantek 2011 roku, wciąż dopiero odnajduje się w nowej sytuacji. Sukces jej albumu "Light After Dark" bardziej ją chyba zaskoczył, niż zmienił jako osobę.
"Trzy lata temu pracowałam w sklepie z ubraniami i marzyłam o karierze. Dziś ukazuje się mój debiutancki singel" - napisała na Twitterze Clare Maguire w dniu premiery piosenki "The Last Dance" (zobacz klip). Pochodząca z Brimingham wokalistka oczywiście nie tęskni za dniami, gdy musiała układać na półkach ubrania, ale podkreśla, że nawet w sklepie ciężko pracowała na osiągnięcie przyszłego sukcesu.
Długa droga do sukcesu
- To była długa droga, która musiałam przejść, by dotrzeć do tego miejsca, w którym jestem obecnie - powiedziała w rozmowie z INTERIA.PL. Pracowitość, dbałość o szczegóły i upór w postawieniu na swoim pozostał Clare do dziś.
Artystka zajmuje się każdym aspektem swojej twórczości: od brzmienia piosenek po wideoklipy i okładki płyty "Light After Dark" i singli. Czy nie jest to zbyt wiele dla debiutantki?
- Nie, na pewno nie. Szczerze mówiąc, zajmowanie się tym wszystkim bardzo mnie ekscytuje. Mam w sobie chęć bycia częścią tego wszystkiego. Nie pozwoliłabym na to, by coś co dotyczy mojej osoby, działo się za moimi plecami. I nie mówię tu wyłącznie o mojej muzyce, ale również image'u, który przecież jest częścią mojej sztuki - zaznacza.
Talent i pracowitość 24-letniej Clare docenili dziennikarze BBC, a młoda piosenkarka znalazła się na 5. miejscu prestiżowej listy "Sound of 2011", na którą trafiają najbardziej obiecujący debiutanci muzyczni. Natomiast opiniotwórczy miesięcznik "Q" uznał ją "Next Big Thing" ("Następną wielką rzeczą"). Spytaliśmy Clare o jej stosunek do klasyfikowania i rankingowania artystów.
- Przede wszystkim byłam bardzo szczęśliwa, że znalazłam się na tej liście. Dzięki temu ludzie zaczęli o mnie mówić i pisać, interesować się moimi piosenkami. A czy artyści i muzyka powinny być w ten sposób klasyfikowane? Nie wiem, ale na pewno tego typu zestawienia pomagają fanom znaleźć wykonawców, którzy mogą ich zainteresować - stwierdziła.
Wciąż dziwne uczucie
Wracając do singla "The Last Dance", to jest to piosenka poświęcona Michaelowi Jacksonowi, a dokładnie reakcji piosenkarki na obraźliwe komentarze, jakie pojawiły się po śmierci Króla Popu w internecie.
- Byłam wstrząśnięta tym i nie rozumiałam tego, bo przecież Michael Jackson przynosił tyle radość tylu milionom ludzi na całym świecie. Był prawdziwym geniuszem - wspomina akcentując, że sama nigdy nie czyta komentarzy na swój temat: zarówno tych negatywnych, jak i pozytywnych.
Nie oznacza to, że Brytyjka odcina się od fanów, którzy - jak przyznaje - często zagadują ją w sklepie czy na ulicy.
- To dla mnie bardzo przyjemne i bardzo miłe, ale wciąż dziwne uczucie, gdy ludzie podchodzą do mnie i dziękują mi za moje piosenki - przyznaje, wciąż jakby nie do końca odnajdując się w skórze gwiazdy.
Wielcy dostrzegli potencjał
Jeżeli jesteśmy już przy gwiazdach, to talent Clare jeszcze przed wydaniem debiutanckiej płyty "Light After Dark" dostrzegli m.in. słynny raper i kreator nowych gwiazd Jay-Z oraz legendarny już producent Rick Rubin. Obaj dżentelmeni spotkali się z młoda Brytyjką, by pochwalić jej głos i piosenki, oraz zmobilizować do dalszej pracy. Ten temat przewija się w każdej publikacji dotyczącej Clare. Wokalistce jednak to nie przeszkadza, że czasami jej kariera uproszczona jest właśnie do spotkania z Jay'em-Z i Rickiem Rubinem.
- Przede wszystkim spotkania z nimi były dla mnie wielkim zaszczytem i honorem. A czy denerwuje mnie to, że wszyscy o tym piszą? Nie. Na początku ludzie nie wiedzieli, kim jestem, zatem media musiały mnie jakoś przedstawić i pokazać moją historię od tej strony - zauważa trzeźwo.
Raper i producent to nie jedyne osobowości, które dostrzegły wielki potencjał Clare Maguire. Wokalistka została zaproszona do współpracy przez popularny na Wyspach Brytyjskich DJ-ski duet Chase & Status. Poza tym Clare zaśpiewała na ostatnim w karierze The Streets albumie "Computers And Blues". A przypomnijmy, że lider zespołu Mike Skinner również pochodzi z Birmingham.
- Oczywiście wolałabym, by Mike wciąż nagrywał jako The Streets. Przecież jego płyty wniosły tak wiele do brytyjskiej muzyki... Jednak z drugiej strony to jego osobista decyzja, a nam pozostaje ją tylko uszanować - podkreśla Clare, której silny, o lekko bluesowej barwie, zaciekawiający delikatną chrypką głos nie bez powodu zafascynował nie tylko gwiazdy, ale też fanów ambitnej muzyki pop.