Piaseczny skazany na zapomnienie?
Takiego Andrzeja Piasecznego najpewniej nie znacie. Oto dwa zaskakujące oblicza wokalisty: maruda i patriota. Zobaczcie, co powiedział nam artysta, z którym spotkaliśmy się w Warszawie.
23 stycznia ukazał się nowy album Piasecznego, zatytułowany "To co dobre". Połowa utworów na tej płycie to kompozycje Seweryna Krajewskiego, z którym Piaseczny tworzy już od kilku lat. Produkcją albumu zajął się Henry Hirsch, wieloletni współpracownik Lenny'ego Kravitza.
Maruda
Z okazji premiery płyty wokalista udzielił INTERIA.PL obszernego wywiadu, z którego dowiadujemy się, że piosenkarz nie jest wiecznie uśmiechniętym od ucha do ucha, zadowolonym z życia facetem, jak mogłoby się z pozoru wydawać.
- Łapię się na tym, że moja melancholia ma przełożenie na zwykły dzień. Bywam malkontentem, bywam marudą i często przesłania mi to radości życia codziennego - przyznaje Andrzej Piaseczny.
- Problemy i przeszkody nie są błędami, dopóki im się nie poddajemy. Ja czasami mam taką skłonność. Nie próbuję udawać kogoś lepszego niż jestem. Nie jestem człowiekiem nieustającej szczęśliwości - dodaje wokalista.
Piaseczny zaznacza jednak, że stara się ze swoją skłonnością do pesymizmu walczyć.
- Z biegiem czasu możemy poddać się temu malkontenctwu i umrzeć jako stare dziady albo sięgnąć do własnego rozsądku i powiedzieć: halo, jest tyle rzeczy do przeżycia, z których można czerpać radość! Jeżeli nie będziemy potrafili cieszyć się sami, nie będziemy również potrafili cieszyć się z kimś innym.
Piosenkarz podkreśla, że to wytrwałość sprawiła, iż znalazł się w miejscu, w którym jest dzisiaj.
- Kiedy miałem zdawać egzamin na studia, jednym z wymogów przystąpienia do tego egzaminu były badania lekarskie mające sprawdzić, czy nadaję się do pełnienia zawodu nauczyciela muzyki. Jednym z elementów były badania foniatryczne, czyli sprawdzanie strun głosowych. Lekarz spojrzał mi w struny i powiedział, żebym znalazł sobie inny zawód. Czasem wytrwałość wbrew logice doprowadza nas w rejony nieprzewidywalne - zauważa Piaseczny.
Patriota
Udało nam się namówić wokalistę na zwierzenia dotyczące jego stosunku do ojczyzny. Wokalista podkreślił, że nie potrafiłby zamieszkać za granicą.
- Patriotyzm w sobie wykształcamy. To nie jest coś, co można wypić z wierszykiem "Kto ty jesteś". Trzeba taki wierszyk nosić w sobie, obudowywać literaturą i kontrliteraturą. Sienkiewiczem i Mickiewiczem, i Gombrowiczem, który im zaprzecza.
- Dzisiaj głośno mówi się o wspólnej Europie. Chociaż doświadczamy też tendencji przeciwnych - izolowania się narodowego - to jednak internacjonalizm kulturowy jest nieunikniony. A co jest największym bogactwem każdego narodu? Jego język - przekonuje nasz rozmówca.
- Nie potrafiłbym porzucić bogactwa, którego nie da się nigdzie indziej stworzyć na nowo. Kiedy Gombrowicz wyjechał, nadal myślał i pisał po polsku niezależnie od tego, jakich przygód doświadczał - przypomina Piaseczny.
Wokalista pochwalił się, że znalazł już swoje miejsce na ziemi. Mam tam dom i ogród, który jest jego największą pasją, obok śpiewania i czytania biografii.
- Czasem to my wybieramy miejsce, a czasem to miejsce wybiera nas. Dom można wybudować wszędzie, ale nie każdy zwiąże nas do końca życia. Ja takie miejsce już mam. To Góry Świętokrzyskie.
Prosta forma
Pytany o swoją twórczość Piaseczny nie próbuje ubierać jej w duże litery. Może to skromność, a może znów daje o sobie znać "marudna" strona osobowości wokalisty.
- Mam świadomość, że uprawiam dosyć prostą formę, która za wiele, wiele lat będzie zapomniana - uważa Piaseczny.
Zobacz teledysk do singla "To co dobre, to co lepsze":