Maryla Rodowicz odsłania kulisy życia. Odniosła się do afery z Kazikiem
Maryla Rodowicz, nieprzerwanie obecna na polskiej scenie od końca lat 60., wciąż potrafi zaskoczyć szczerością i poczuciem humoru. W najnowszym odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski" opowiedziała o współpracy z młodszymi artystami, rodzinnych wyzwaniach i refleksjach nad własnym życiem, a przy okazji zdradziła szczegóły o swojej emeryturze.

Choć Maryla Rodowicz od lat uchodzi za ikonę polskiej estrady, wciąż szuka nowych wyzwań i otwiera się na młodsze pokolenia muzyków. Jednym z najgłośniejszych efektów tej ciekawości jest współpraca z Matą - jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego hip-hopu. Spotkanie legendy polskiej piosenki z raperem, którego pokolenie dorastało na zupełnie innej muzyce, nie było jednak proste. Jak przyznała artystka w podcaście "WojewódzkiKędzierski", droga do tego spotkania zajęła pół roku, a sam efekt okazał się dla niej cennym doświadczeniem nie tylko artystycznym, ale i osobistym.
"Czekałam pół roku. Zwodził. W końcu się spotkaliśmy" - wspominała Rodowicz. Spotkanie odbyło się na korcie tenisowym, a poza samym tenisem, pomysł współpracy nie doczekał się realizacji. Dla Maryli była to jednak cenna lekcja kontaktu z młodą publicznością:
"Nie byłam nigdy tak blisko odbiorcy hip-hopowego (…) Czułam, że to jest ich muzyka".
Nie przeszkadzały jej też wulgaryzmy obecne w twórczości Maty: "To jest mój język. Co drugie słowo, (...). Moje dzieci mówią: "Mama, ale kiedyś nie klęłaś aż tak".
Artystka przyznała też, że dużo nauczyła się od rapera. Dodała, że chętnie wykorzystałaby jego talent przy pisaniu tekstów.
Afera z Kazikiem: własne doświadczenia
Rozmowa zeszła również na temat Kazika Staszewskiego i jego ostatnich problemów ze sceny. Maryla opowiedziała o niebezpieczeństwie mieszania trunkówz lekami:
"Mieszanie (...) z lekami to jest duży błąd.(…)Są bardzo nieprzewidziane reakcje" - mówiła, zaznaczając, że sama nigdy nie wystąpiła na scenie pod wpływem.
Na pytanie, czy sama kiedykolwiek czułaby się "karykaturą samej siebie", odpowiedziała stanowczo: "Ja bym nigdy tak o sobie nie powiedziała. Nie odważyłabym się".
Dzieci Maryli i sceniczne życie: "To było straszne"
Życie Maryli Rodowicz poza sceną było równie wymagające jak na estradzie. Artystka wielokrotnie opowiadała o trudach rozłąki z dziećmi podczas długich tras koncertowych, które czasem trwały nawet sześć tygodni.
"Dziecko płacze, a ja wiem, że muszę wyjść, bo mam samolot (…) To było straszne".
Maryla podkreśla, że poczucie winy mieszało się u niej z obowiązkiem wobec publiczności. Sama wychowywała się bez ojca, a jej mama była wiecznie zajęta pracą - dekoracjami, dodatkowymi pracami i obowiązkami w nocy.
"Być może [przez to], że się wychowywałam bez ojca (…) Mama była wiecznie zajęta. Ja byłam wychowana przez babcię".
Artystka przyznaje też, że jej dzieci z trudem znosiły rozłąkę, co w filmie fabularnym o jej życiu zostanie ukazane w emocjonalnych scenach - od małego syna błagającego, by nie wyjeżdżała, po córkę, która znajdowała kreatywne sposoby, żeby zatrzymać mamę na dłużej.
Emerytura, pieniądze i pasja
Maryla nie kryła, że jej emerytura jest skromna:
"To jest smutny temat. (…) Mam ponad dwójkę. Moje koty więcej przejadają".
Nie żałuje jednak swojego podejścia do muzyki: "Ja lubię grać. To jest cała moja przyjemność, jaka mi została".
Podkreśla, że nigdy nie dopisywała się do utworów Agnieszki Osieckiej ani innych autorów, mimo że teraz tantiemy mogłyby zapewnić jej finansowy spokój. Dla Maryli liczy się scena, energia i kontakt z publicznością.
Pomimo lat na scenie, artystka wciąż poszukuje nowych doświadczeń i współpracuje z młodymi twórcami. Jej energia, poczucie humoru i dystans do własnego wieku sprawiają, że pozostaje jedną z najbarwniejszych postaci polskiej estrady.
"Ja też nie czuję swojego wieku. Zobacz, jak jestem ubrana" - podsumowała Rodowicz, udowadniając, że wiek to dla niej jedynie liczba.









