Kiepski prezent na czterdzieste urodziny. Jej kariera to ostatnio pasmo porażek
Katy Perry, niegdyś jedna z największych gwiazd popu, obchodzi 40. urodziny. Niestety 2024 rok nie należał dla niej do zbyt udanych, głównie ze względu na kompromitująco wręcz niski poziom artystyczny jej najnowszego albumu "143".
Katy Perry, właściwie Katheryn Elizabeth Hudson, urodziła się 25 października 1984 roku w Santa Barbara w Kalifornii. Pochodzi z religijnej rodziny, jej ojciec jest pastorem. Stąd też jej wczesne zainteresowanie muzyką, zwłaszcza gospel. W 2001 roku, jeszcze pod prawdziwym nazwiskiem, wydała swój debiutancki album "Katy Hudson", który nie odniósł większego sukcesu. Mimo to nie zniechęciła się.
I rzeczywiście — przełom nastąpił w 2007 roku, kiedy podpisała kontrakt z wytwórnią Capitol Records. Prawdziwą sławę Katy Perry zdobyła już rok później, w 2008 roku, wydając swój drugi album studyjny "One of the Boys". Na tej płycie znalazły się dwa z największych przebojów Perry - "I Kissed a Girl" oraz "Hot n Cold". Dzięki nim album uplasował się na 33. miejscu wśród najlepiej sprzedających się płyt 2008 roku.
Zobacz również:
- Quiz: Jak naprawdę nazywają się polscy artyści występujący pod pseudonimami?
- To ona zaśpiewa z Roxette. Kim jest nowa wokalistka popularnego duetu?
- Shakira zdradziła, że po rozstaniu z Gerardem Pique otrzymała wsparcie od kolegi z branży. "Cały czas był przy mnie"
- Od dawna spekulowano o konflikcie Alicji Węgorzewskiej i Edyty Górniak. Jedna z diw zabrała głos w sprawie
Pasmo sukcesów Katy Perry
W latach swojej świetności Perry wydała albumy, które ugruntowały jej status supergwiazdy. "Teenage Dream" z 2010 roku przyniósł jej pięć singli na szczycie list przebojów, co stanowiło rekord. Kolejny krążek, "Prism", wydany trzy lata później, również odniósł sukces, choć nie aż tak spektakularny jak poprzednik. Wydawało się, że Perry nie zatrzymuje się w swoim marszu na szczyt, jednak wszystko zmieniło się wraz z premierą albumu "Witness" w 2017 roku. Nie spełnił on w zasadzie niczyich oczekiwań i nie dorównał swoim poprzednikom.
W międzyczasie Perry rozpoczęła karierę telewizyjną, zostając jurorką programu "American Idol". Choć zapewniło jej to solidne wynagrodzenie, bo aż 25 milionów dolarów, jej kariera muzyczna zaczęła tracić na znaczeniu. W 2020 roku Perry wypuściła album "Smile", na którym niestety nie znajdziemy żadnych hitów.
Płyta "143" okazała się kolejną kompromitacją
Jej najnowszy album, zatytułowany "143", miał być symbolicznym powrotem na szczyt. Jednak dla wielu słuchaczy to wydawnictwo nie spełniło oczekiwań. Katy wydaje się być w momencie, w którym trudno jej odnaleźć swoją dawną kreatywność. W muzyce pop, która ewoluuje niezwykle szybko, artystka wydaje się nie nadążać za nowymi trendami. W czasie gdy "grzała ławkę" w amerykańskim "Idolu" wiele innych wokalistek, takich jak Lady Gaga, Dua Lipa, Jessie Ware czy Kylie Minogue, wyprzedziło ją zarówno pod względem popularności, jak i kreatywności.
Fatalny wybór przy "Woman’s World"
Jednym z największych PR-owych błędów Perry było wybranie utworu "Woman’s World" jako pierwszego singla z albumu. Miał być on hymnem kobiet, a wywołał skandal z powodu współpracy z producentem Dr. Luke’em, oskarżanym przez Keshę o poważne nadużycia.
Największym problemem albumu "143" był jednak brak spójności i oryginalności. Katy Perry, znana z przebojów takich jak "Roar" czy "Firework", zdaje się tracić swój charakterystyczny głos, a nadmierna ilość auto-tune'a sprawia, że jej wokal stał się bezosobowy. Niegdyś była uważana za jedną z czołowych wokalistek popowych, teraz wydaje się po omacku szukać zaledwie niszy wśród młodszych i bardziej dynamicznych artystów.
Czy wkraczając w czwartą dekadę życia, Perry odnajdzie jeszcze pomysł na siebie? Czas pokaże.