Iggy Azaelia szczerze o swoich doświadczeniach w branży. "To nie jest możliwe do przeżycia"
Po latach podbijania światowych list przebojów Iggy Azalea wyraźnie odcina się od muzycznej kariery. Australijska raperka, rozpoznawalna dzięki singlowi "Fancy", potwierdziła, że nie widzi dla siebie miejsca w przemyśle, który przez długi czas dawał jej nie tylko sukcesy, lecz także ogromną presję.

W piątek na Instagramie Iggy Azalea zamieściła selfie, które sprowokowało jednego z internautów do pytania o rzekomy nowy kontrakt płytowy. Odpowiedź raperki była jednoznaczna.
"Absolutnie nie. Przez kilka tygodni rozważałam podpisanie umowy, ale jestem pewna, że nie chcę wracać do muzyki" - napisała w komentarzu.
Choć jej oświadczenie nie pojawiło się po raz pierwszy, to tym razem Azalea nie pozostawiła wątpliwości. Artystka od 2021 roku, gdy ukazał się album "The End of an Era", konsekwentnie ogranicza aktywność muzyczną. Ten projekt miał symbolicznie domknąć pewien etap jej twórczości i zapowiedzieć nowe kierunki. Jej wcześniejszy debiut "The New Classic" z 2014 roku wyniósł ją na szczyt - krążek osiągnął globalny sukces, a "Fancy" wspięło się na pierwsze miejsce listy Billboard.
Konflikt o tantiemy i walka o prawa artystów
Raperka już wcześniej podkreślała, że jednym z powodów jej frustracji jest nieprzejrzystość rozliczeń w branży. Na początku roku oskarżyła Universal Music Group o zaległości finansowe. Twierdziła, że wytwórnia winna jest jej "miliony dolarów z tytułu tantiem międzynarodowych", co miało obejmować kwotę "w ośmiocyfrowym zakresie". Według Azalei korporacja "technicznie ukradła" jej zyski z początków kariery.
UMG nie skomentowało sprawy, ale raperka od tamtej pory regularnie wraca do tematu online, domagając się większej przejrzystości i uczciwości wobec twórców. W jej narracji to nie tylko osobiste doświadczenie, lecz także problem systemowy, na który od lat zwracają uwagę artyści pop i hip-hop, m.in. w kontekście umów zawieranych na początku kariery.
"Pole bitwy", którego nie da się przetrwać
Latem, w rozmowie z ABC News, Azalea otwarcie opowiadała o tym, jak wyglądało życie w centrum uwagi. Wspominała, że niemal od startu była określana mianem "industry plant", czyli osoby sztucznie wypromowanej przez branżę. O rapowym środowisku mówiła jak o "polu bitwy".
"Wchodziłam na miny z każdej strony i po prostu nie dało się tego przetrwać. To nie jest możliwe do przeżycia" - przyznała.
Dodała również, że choć popełniała błędy, emocjonalny ciężar towarzyszący sławie całkowicie zmienił jej stosunek do tworzenia muzyki. "Nie mogę całymi dniami się nad tym użalać. To część życia" - zauważyła w tym samym wywiadzie. Jej słowa potwierdzają, że decyzja o odejściu nie wynika wyłącznie z nowych planów zawodowych, ale z głębszego zmęczenia mechanizmami show-biznesu.









