Doda po wypadku broni fanów: Nie ma tu winnych
"Chciałabym, aby ten wypadek był jedynym przykrym incydentem z trasy, który będziemy wspominać za jakiś czas z uśmiechem jak wyzdrowieję. Na pewno nie pozwolę, żeby moja i moich fanów ulubiona trasa koncertowa skończyła się wśród tak przykrych emocji" - tak skomentowała Doda na CZATerii upadek ze sceny podczas koncertu w Mszanie (Śląskie).
Przypomnijmy: podczas koncertu w Mszanie, który odbył się w niedzielę, 8 września, Doda spadła ze sceny. W trakcie wykonywania utworu "Fuck It" wokalistka odwróciła się tyłem do zgromadzonych za nią widzów i, zgodnie ze scenariuszem, rzuciła się w tłum. Nieszczęśliwie jednak upadła plecami na ziemię i straciła przytomność na kilka minut.
Pod wpływem adrenaliny dokończyła koncert, jednak po występie trafiła do szpitala z podejrzeniem uszkodzenia odcinka szyjnego kręgosłupa. W czwartek (12 września) Doda pierwszy raz pojawiła się publicznie po wypadku, z założonym specjalnym kołnierzem na szyi - w Krakowie uczestniczyła w otwarciu salonu Media Expert w Centrum Handlowym Plaza, a później pojawiła się na czacie w INTERIA.PL.
"Dementuję najważniejsze - fani nie rozstąpili się! Powielanie tej plotki jest krzywdzące dla nich i kłamliwe! Skok ze sceny jest wyreżyserowany i jest częścią show - odwzorowuje on katastrofę lotnicza, która ma miejsce na scenie. Za każdym razem skok był udany - w ciągu 20 koncertów nikt nigdy nie narzekał. To był po prostu wypadek - nie ma tu winnych. Fani na pewno nie zrobili nic specjalnie, wręcz przeciwnie - w strefie fan zone są wybierani najwierniejsi z najwierniejszych" - tłumaczyła Doda na czacie.
Wokalistka odpowiedziała także na zarzuty związane z niedotrzymywaniem obietnic składanych wobec fanów.
"Tak jak każdy z Was żyję dla siebie, a nie dla innych. Nikt za mnie nie umrze, więc nikt nie powinien mi mówić, jak mam żyć. Jeśli ktoś myśli, że jestem niedobra, to nie jest ciężko zmienić idola - ja robię wszystko co w mojej mocy" - mówiła Doda.
Dorota Rabczewska po raz kolejny podkreśliła, że trwająca trasa "Fly High Tour 2013" jest sukcesem (w jej ramach występowała w takich miejscowościach, jak m.in. Poddębice, Michałów, Uniejów, Strzegom, Braniewo, Żerków, Byczyn, Słupca, Klwów koło Radomia i Libusza). Według Dody na każdy koncert przychodzi ponad 10 tysięcy osób.
"Nie dziwię się, że [ludzie] chcą mnie oglądać, w końcu jestem piękna zgrabna i powabna, ale nawet Pamela Anderson po pół godzinie zaczyna być nudna i chcąc nie chcąc człowiek wsłuchuje się w muzykę. (...) Ważne, że wymieniamy się pozytywną energią, a moje starania, żeby trasa w Polsce przypominała trasę zagraniczną, są doceniane" - mówiła Doda.
Czytaj także: