Reklama

Broni "zjechanego" albumu

"Żenada", "obciach" - krytyka niemal zgodnie zmieszała z błotem album "Scream" Chrisa Cornella wyprodukowany przez Timbalanda. Wokalista, kojarzony z rockowymi grupami Soundgarden i Audioslave, broni swojego dzieła.

Decyzja o współpracy Cornella z "Timbo", współtwórcą sukcesów Nelly Furtado czy Justina Timberlake'a, wzbudziła spore kontrowersje na długo zanim można było usłyszeć pierwsze dźwięki. Po premierze albumu, wylała się fala krytyki. Jednak Cornell - najwyraźniej zadowolony z finalnego efektu - odważnie broni swoich decyzji.

"Ten album nie podoba się moim zatwardziałym fanom, którzy mnie wspierali za czasów Soundgarden i którzy uwielbiali ten zespół" - przekonuje Cornell w rozmowie z serwisem Alternativeaddiction.com.

"Ja uważam, że to naprawdę fascynujący materiał. Słucham go tak samo często, a nawet bardziej jak każdy inny album, który zrobiłem. Jako kompozytor i osoba kreatywna muszę robić to, co sprawia, że jestem szczęśliwy" - wyjaśnia jeden z najlepszych rockowych głosów ostatnich lat.

Reklama

Przeczytaj naszą recenzję płyty "Scream".

Zobacz teledyski Chrisa Cornella na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chris Cornell
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama