Filip Chajzer na Przystanku Woodstock: Taki Facebook na żywo

- Ten festiwal jest kwintesencją przyjaźni, miłości i muzyki - mówi w rozmowie z Interią Filip Chajzer. Popularny dziennikarz na Przystanku Woodstock był jednym z gości Akademii Sztuk Przepięknych.

Filip Chajzer po raz drugi jest na Przystanku Woodstock
Filip Chajzer po raz drugi jest na Przystanku WoodstockINTERIA.PL (do zdjęć)

Ubiegłorocznego woodstockowego debiutanta zapytaliśmy o wrażenia z pierwszego i początku drugiego dnia festiwalu.

- To jest to samo, nic się nie zmieniło. Wydaje mi się, że ta cała atmosfera polityczna, która jest wokół tego festiwalu, który jest przecież kwintesencją przyjaźni, miłości i muzyki, tylko radykalizuje tych uczestników. Ale w tym sensie, że robi to w kierunku jeszcze większej przyjaźni, miłości i cieszenia się tą muzyką - mówi nam Filip Chajzer.

- Rozmawiałem z ludźmi i pytałem ich, co by było, gdyby tego festiwalu za rok nie było, bo ktoś na górze, tam z Warszawy, z któregoś ministerstw, podjąłby decyzję, że on nie może się odbyć. A ci ludzie odpowiadają, że i tak by przyjechali, bo kto im zabroni przyjechać na pole, rozbić się z namiotami i słuchać muzyki, bo ktoś na pewno będzie ją grać - zwrócił uwagę dziennikarz.

Filip Chajzer o Przystanku Woodstock 2017INTERIA.PL

Chajzer przypomniał, że miał bardzo dużo obaw przed pierwszym przyjazdem na Przystanek Woodstock.

- Nie jestem typem surwiwalowca, nie byłem typem fana heavymetalowej muzyki i tak szczerze, to się tego trochę bałem. Ale kiedy już tu jesteś, to zaczynasz czuć coś takiego, że to jest taki Facebook na żywo. Mamy na Facebooku czasami setki, tysiące znajomych, których czasem w ogóle nie widzieliśmy w życiu na oczy. A tu nagle okazuje się, że wszyscy ludzie, których tutaj spotykamy, są naszymi znajomymi, przyjaciółmi, że nie ma żadnej agresji. To jest fajne, bo wyrzuca gdzieś na bok ten wirtualny świat i nagle wszystko staje się realne - tak nasz rozmówca opisuje spotkanie z woodstockowiczami.

Ubiegłorocznym muzycznym odkryciem Chajzera była Luxtorpeda ("wiem, że to jest straszny lam, że tak późno").

- W tym roku czekam oczywiście na Hey. Załapałem się na czas, kiedy Hey był największą grupą, a Kasia Nosowską była jedną z największych gwiazd w Polsce. W tym roku odkryłem też odjechaną grupę Łąki Łan. Wiem, jestem strasznie mainstreamowy, ale to jest też super, że możesz to odkrywać - stwierdził ze śmiechem Filip Chajzer.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas