Open'er Festival 2015: The Libertines gwiazdą
Pierwsze polskie koncerty The Libertines i Alabama Shakes to nowe ogłoszenia tegorocznej edycji Open'er Festival.
Pete Doherty i Carl Barât. W relacji tych dwóch muzyków zawiera się cała skomplikowana historia The Libertines, jednego z najważniejszych brytyjskich zespołów XXI wieku. Dokładnie rok po reaktywacji londyński kwartet jest główną gwiazdą czołowych festiwali na Wyspach, a ich powstający album to prawdopodobnie najbardziej oczekiwana płyta tego roku.
Kiedy zaczął się ten fenomen? W 1997 roku doszło do przypadkowego spotkania Pete'a i Carla. Pete przyszedł odwiedzić swoją siostrę, która dzieliła mieszkanie ze studentem dramatopisarstwa. Tym studentem był Barât. Tak narodziła się "przyjaźń od pierwszego wejrzenia", którą przypieczętowało założenie zespołu The Libertines. Na swój oficjalny singlowy debiut musieli czekać do 2002 roku, ale było warto. "What A Waster" wyprodukowany przez Bernarda Butlera ze Suede ukazał się w Rough Trade, wytwórni pamiętającej najlepsze lata postpunka i będącej kolebką indie-rocka na Wyspach. Pomogła lokalna londyńska sława zdobywana chaotycznymi koncertami w mieszkaniach oraz ogromny sukces The Strokes i The Vines, odpowiednio amerykańskich i australijskich odnowicieli gitarowego grania, które zmieniło scenę muzyczną wraz z nadejściem nowego milenium.
Miesiąc po premierze pierwszego singla The Libertines zamknęli się w studiu i pod okiem Micka Jonesa, gitarzysty The Clash, zarejestrowali materiał na "Up The Bracket". Ten przełomowy (nie tylko dla grupy, ale także całej brytyjskiej sceny) debiut ukazał się w październiku 2002 roku i z miejsca stał się przebojem, obiektem kultu fanów i zachwytu muzycznej prasy. 39 minut witalnego, garażowego rocka, naturalnie zadziornego, nieprzestylizowanego i po prostu świetnie zagranego. Niestety, wraz z sukcesem "Up The Bracket" i tempem koncertowego życia (w 2002 roku zagrali ponad sto koncertów) zaczęły się problemy. Doherty, uzależniony od ciężkich narkotyków, popadł w konflikt z resztą zespołu, zwłaszcza z Barâtem.
Kumulacją fatalnych wydarzeń 2003 roku było włamanie Doherty'ego do mieszkania Barâta i 2-miesięczne więzienie. Doherty nie uczestniczył też w największych festiwalowych koncertach The Libertines i praktycznie był nieobecny w czasie nagrywania singla "Don't Look Back Into The Sun". Ponowne spotkanie muzyków nastąpiło w dniu wyjścia Doherty'ego z zakładu karnego. Przez kilka miesięcy wydawało się, że sytuacja w zespole jest ustabilizowana, ale konflikty w studiu i narkotyki spowodowały ponowne odejście Doherty'ego ze składu. Ostatni, krótki koncert zagrali w czerwcu 2004 roku. Dwa miesiące później ukazała się druga płyta The Libertines, zatytułowana po prostu "The Libertines". Album znalazł się na szczycie najchętniej kupowanych płyt w Wielkiej Brytanii, ale Pete nie wziął udziału w jego promocji. W tym czasie zajmował się już swoim nowym zespołem, Babyshambles. Znamienne, że najważniejszym utworem na drugim albumie The Libertines, a także ich największym przebojem stało się nagranie "Can't Stand Me Now", będące wiwisekcją relacji love & hate.
Ostatni koncert The Libertines zagrali w Paryżu, w grudniu 2004 roku. Na ponad pięć lat zniknęli ze sceny. Powrót nastąpił latem 2010, zagrali dwa festiwalowe koncerty oraz dwa małe klubowe występy i zniknęli na kolejne 4 lata. Dziś ich powrót wydaje się trwalszy niż kiedykolwiek wcześniej. Atmosfera w zespole jest bardzo dobra, muzycy pracowali w Tajlandii nad nowym albumem i ogłosili kilka festiwalowych koncertów. Dawne problemy prawdopodobnie zawsze będą budowały historię The Libertines, zespołu o wiele dojrzalszego niż dekadę temu.
Całą twórczość The Libertines można zamknąć w niewielu ponad 30 utworach, ale jest to materiał tak bogaty kompozytorsko, tak świetnie napisany i wzbogacony tekstami, które z racji wykształcenia ich autorów (ale i doświadczenia) są nie tylko bardzo współczesne, ale także wyjątkowo poetyckie. Jedyna składanka w dyskografii The Libertines "Time For Heroes" wypełniona jest w całości przebojami, a przecież złożyły się na nią utwory tylko z dwóch płyt i kilka singli! I taki też będzie ich pierwszy polski koncert - jak swoiste "the best of" zagrane polskiej publiczności po raz pierwszy, w oryginalnym składzie.
Alabama Shakes są w przededniu wydania nowego, drugiego w swojej karierze albumu, "Sound & Color". "Daliśmy sobie trochę czasu, żeby skomponować ten album i jesteśmy z tego powodu zadowoleni" - powiedziała Brittany Howard, wokalistka i gitarzystka zespołu o "Sound & Color". "Udało się nam usiąść i pomyśleć o tym, co jest dla nas ekscytujące, sprawdzić wszystkie rzeczy, które chcieliśmy zawrzeć na naszym pierwszym albumie. Ta płyta jest różnogatunkowa. Teraz będzie nawet ciężej odpowiadać na pytanie 'Jakiego rodzaju muzykę gracie?'". "Sound & Color" jest długo oczekiwanym następcą debiutanckiego "Boys & Girls", który przyniósł grupie trzy nominacje do nagrody Grammy, w tym dla najlepszego nowego artysty. Album pokrył się złotem (ponad pół miliona sprzedanych płyt w USA) i utorował Alabama Shakes drogę do bycia jednym z najbardziej znanych koncertowych zespołów na świecie.
Alabama Shakes to jedna z ulubionych grup Jacka White’a i wystarczy włączyć dowolny utwór, by w mig zrozumieć, dlaczego tak jest. W 2012 roku zagrali wspólnie trasę po USA, a kilka nagrań znalazło się na singlu wydanym przez Third Man Records, wytwórnię White'a. Teraz spotykają się na najważniejszych światowych festiwalach, dzieląc ze sobą największe sceny, tak jak w miniony weekend na kalifornijskiej Coachelli. Po swoim piątkowym koncercie trafili na listę 10 najlepszych koncertów tegorocznej Coachelli wg "Billboardu". W poniedziałek, po premierze "Sound & Color" mają duże szanse trafić do innego zestawienia tej gazety - najchętniej kupowanych płyt w USA. "Naprawdę myśleliśmy o tym, jaką płytę chcemy nagrać, i zdecydowaliśmy, że nie chcemy powtórki z 'Boys & Girls'" - powiedziała Howard. "Dojrzeliśmy, nauczyliśmy się wiele o muzyce, słuchaliśmy i myśleliśmy o wielu rzeczach - o byciu skromnym i gustownym, o trzymaniu klasy. Po decyzji, by zacząć od nowa, z czystym kontem, to było łatwe. Mogliśmy zrobić to, co chcieliśmy zrobić".
Do tej pory ogłoszono, że na imprezie pojawią się: Drake, Alt-J, Kasabian, Mumford & Sons, Faithless, A$AP Rocky, D’Angelo, Die Antwoord, Hozier, Tom Odell, St. Vincent, Modest Mouse, The Prodigy oraz Years & Years.
Open'er Festival odbędzie się w dniach 1-4 lipca na lotnisku Gdynia-Kosakowo w Gdyni.