Air na Open'er Festival: Świetny koncert w Gdyni

Wiele lat temu Air grał na Ursynowie. Hala, która nie pasowała do ich muzyki, wydana wcześniej słabsza płyta i ogólny brak pomysłu na występ sprawił, że był to jeden z gorszych koncertów, na których byłem w życiu. W zasadzie to wydarzenie tak mnie zirytowało, że na dobrych kilka lat przestałem ich słuchać. A jak Francuzi wypadli na Open'erze w Gdyni?

Air na Open'er Festival 2024 w Gdyni
Air na Open'er Festival 2024 w GdyniEris WójcikINTERIA.PL

Wczoraj na Open'erze wystąpił Air, który zawsze chciałem zobaczyć. Zagrali całą swoją największą płytę i dodali kilka kawałków idealnie skrojonych na festiwalowy namiot.

Pamiętam ten moment, gdy ukazało się "Moon Safari". Recenzja na maksymalne noty w "Machinie", widziany raz w nocy teledysk "Sexy Boy" i komentarze o tym, że w muzyce wydarzyło się coś ważnego. Tej ostatniej rzeczy do końca zresztą nie rozumiałem. Dopiero późniejsza eksplozja tych brzmień uświadomiła mi, jaki wpływ miała płyta Air.

Z dzisiejszej perspektywy, to wszystko się zaciera. Bo można powiedzieć, że goście nagrali płytę z muzyką easy listening więc o co hałas? Teraz są takich setki. Teraz tak, ale wtedy nikt tak nie grał. Francuzi sięgnęli wtedy nawet nie tyle po zapomniane dźwięki, co pogardzane. Ich stylistyka szła w totalnej kontrze do czasów, gdzie wszyscy walili mocnym basem i zapętlali wszystko, co się da.

Air na Open'er Festival w Gdyni: Rockowo i eksperymentalnie

Wczoraj zagrali rockowo i eksperymentalnie. Brzmieniowo czasem bardziej w stylu "10 000 Hz Legend" niż "Moon Safari". Co pewnie jest zasługą perkusisty, który momentami był główną gwiazdą koncertu. Nie było dedykowanej osoby do śpiewania, a wokal był wykorzystywany, jak kolejny instrument. Nawet delikatne kawałki, jak "La femme d'argent" czy "New star in the sky" uderzały mocą.

Skończyło się granie "Moon Safari" i nie zaczęło być gorzej. Repertuar trochę zaskakujący - trochę jakby ich twórczość zakończyła się w 2004 roku wraz z wydaniem "Talkie Walkie". Piosenki nie zawsze były singlami, ale zawsze pojawiały się w odważnych wersjach. Zaskakujący finał z "Electronic Performers" został zaprezentowany dokładnie tak, jak wskazuje jego tytuł. Świetny koncert, który pokazuje, że panowie powinni trochę zluzować z solową twórczością i skupić na tym, co wychodzi im najlepiej. 

Julia Pośnik spełniła swoje marzenie występem na Open'erzeINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas