Emocje, wzruszenia, Sinead O’Connor, pory i kicz. Relacja z trzeciego dnia OFF Festival 2023
OFF Festival 2023 przeszedł do historii. Było intensywnie, emocjonalnie, a miejscami nawet kiczowato, ale w sposób w pełni świadomy. Z tyloma różnymi składnikami zupa może się nie udać, ale kolejna edycja OFF Festivalu udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Przed tegoroczną edycją OFF Festival wiele mówiono o pogodzie. Że nie będzie rozpieszczać, że będą ulewy, że ewakuacja zdecydowanie się wydarzy. I jasne, w niedzielę kalosze i płaszcze przeciwdeszczowe okazały się konieczne podczas pierwszych występów. Ale z czasem z deszczu pozostały tylko błoto i kałuże, co w żaden sposób nie zakłóciło przebiegu festiwalu.
OFF Festival rozpocząłem od zobaczenia Węży na głównej scenie. Hardcore'owy, pełny agresji zespół, który złożył hołd Sinead O'Connor, włączając na ekranie jej kultowe wykonanie "War" Boba Marleya w "Satuday Night Live", co spotkało się z dużym entuzjazmem zbierającej się dopiero publiczności. Oczywiście nie zabrakło również słów wymierzonych w Kościół ze strony samych wykonawców.
Wybrałem się również na Nene Heroine. Są bliscy jazzowi, choć dla mnie było w tym również sporo z kraut rocka i post-rocka, może za sprawą niesamowitych partii na saksofonie. Nie można też zapomnieć, że na scenie wystąpiła z nimi również Kasia Lins, a sam występ zapowiedział Szczyl.
Fani rzeczy bardziej introspektywnych otrzymali Darię ze Śląska, której menedżer przed występem zachęcał do obecności na występie z balonowym boomboxem, z którego wyciągał wlepki. Pochodząca z katowickiego Giszowca, a mieszkająca w Warszawie wokalistka ujmowała szczerością, która wypływała z jej strun głosowych. Mogła wydawać się nieco wycofana, ale w żaden sposób nie był to zarzut - to ten rodzaj wycofania, wynikający z charakteru twórczości, który jednocześnie obfituje ciepłem wypływającym od artysty.
Ciekawie natomiast działało to u Trupy Trupa, który to zespół zagrał album "Headache". Pomimo przytłaczającej atmosfery samych numerów, niesamowite było obserwować Grzegorza Kwiatkowskiego, który uśmiechał się ze sceny, zagadywał publiczność i kipiał pozytywną energią. Ciekawy kontrast, ale też dobrze odciążający pesymistyczny charakter twórczości trójmiejskiego zespołu.
OFF Festival 2023 to była też jedna z niewielu okazji, aby zobaczyć na żywo Hanię Rani w Polsce. Artystka nie zawiodła: to był intensywny emocjonalnie, choć jednocześnie ujmujący wrażliwością występ. Hania na scenie korzystała zarówno z syntezatorów nadających jej muzyce nieco szorstkości i sprowadzających na ziemię, jak i fortepianu, który unosił słuchaczy wysoko, wysoko ku górze. Ciekawie było obserwować zarówno numery osadzone w post-klasycznym duchu, jak i utwory kłaniające się bardziej powszechnie rozumianej piosenkowości.
W tym czasie można było również usłyszeć Franka Warzywa i Młodego Buddę, którzy wypełniali pustkę po odwołanym występie Obongjayara. Nazwałbym to definicją szaleństwa: wielkie pory (tak, mówimy o warzywach), teksty o napadach na bazar, robieniu zakupów z psem kosmitą oraz człowiek przebrany za wielkiego ziemniaka na scenie. Masę energii wprowadziła obecność perkusisty, która nadała brzmieniu piosenkom duetu więcej rockowej energii - jestem ciekaw czy wprowadzą to również w swoich nagraniach studyjnych.
Niestety, ogromnie żałuję, że z powodu wywiadów przegapiłem Tamino. Dotarła do mnie jednak wieść, że był to koncert jeszcze bardziej przepełniony melancholią niż to, czego można było się spodziewać. Głównie dlatego że muzyk podzielił się przed występem wieścią, iż dowiedział się, że zmarł jego przyjaciel. To niesamowite, że i tak był w stanie wystąpić, nawet jeżeli nie wyciągał góry. Przez teren festiwalu przewijały się słowa o najbardziej wzruszającym występie na OFF Festival 2023 oraz o pełnym szacunku zachowaniu odbiorców i tym bardziej boli mnie, że nie mogłem uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Confidence Man i Desire były na tyle korespondującymi ze sobą grupami, że nie do końca zrozumiałą decyzją wydawało mi się wrzucenie ich w tym samym momencie przez organizatorów. Z innej strony prezentowali podejście do tanecznej, bawiącej się kiczem materii w zupełnie inny sposób. Confidence Man wydawali się grupą, która wręcz została wyjęta z lat dziewięćdziesiątych. Kiczowate stroje, w tym stożkowa, świecąca nakładka na biust, kuriozalne choreografie wręcz wyjęte z występów eurodance’owych bandów sprzed lat. A wszystko to wykonywane z niesamowitą wręcz powagą. Rozpoczęcie występu od "Makareny" to zresztą doskonała zapowiedź tego, co się tu zdarzyło.
Desire, znani z soundtracku do filmu "Drive", próbowali dotrzymać kroku, kierując się bardziej ku synth-popowym i house’owym rytmom. Kto marzył o usłyszeniu "Can’t Get You Out of My Head" podczas OFF-a, w końcu miał okazję. Podobnie jak miał sposobność do zobaczenia umizgów z czaszką na scenie. Koniec końców oba te występy spełniły swoje zadanie doskonale - miały bawić ludzi, zmuszać ich do tańca i tak właśnie to wyglądało.
To był dobry wstęp do występów headlinerów ostatniego dnia OFF Festival 2023. Kiedy taneczne zespoły rozgrzewały publiczność, ich następcom chodziło już o wywoływanie skrajnie innych emocji. Panda Bear & Sonic Boom to psychodeliczna kontemplacja na dwie osoby. Miejscami bardzo transowa w sposób psychodeliczny, pełny zabaw syntezatorami, a jednak niezwykle harmoniczny i przede wszystkim klimatyczny.
King Krule? Miał być indie rock, ale było też miejscami nieco punkowo, wręcz nieokrzesanie, kiedy skręcał w klimaty typu The Clash. Edgar płynnie przeskakiwał od bardziej klimatycznych, spokojniejszych numerów do rzeczy bardziej energetycznych, ujmując publiczność swoim brytyjskim akcentem. Ostatecznie nieco brakowało tu sporych zaskoczeń, a i nie wiem również czy tak późna pora była na pewno sprzyjająca temu występowi. Przy czym zdecydowanie mieliśmy do czynienia postać charyzmatyczną, która okazała się pięknie zwieńczać występy na scenie głównej OFF Festival 2023. Z tego powodu zrezygnowałem też z VLURE i szkoda, bo dotarły mnie słuchy, że był to występ bardzo intensywny, ale cóż - jak już powtarzałem z relacji z wczoraj: sztuka wyboru.
Jeżeli ktoś chciał pobawić się do italo disco, mógł wybrać się jeszcze na Mind Enterprises. Z innego świata był za to występujący w tym samym czasie joe unknown, który łączy ze sobą świat punku i... brytyjskiej elektroniki.
Kolejny raz OFF Festival nie zawiódł, mimo zmiennej pogody, która ostatecznie nie okazała się tak złowroga, jak zapowiadano. Do zobaczenia za rok!