Wartość Doda(na)
Opluwanie Nergala za związek z Dodą jest dziś podstawowym zajęciem połowy metalowych internautów w Polsce. Spoceni przed monitorami komputerów szydzą, piętnują, wyzywają od... gejów (sic!). Anonimowi frustraci bez kontaktu z realem mają swoje pięć minut.
Gdy dobre trzy lata temu w jednym z wywiadów dla magazynu "Mystic Art", na postawione przeze mnie pytanie o najatrakcyjniejsze gwiazdy show-biznesu lider Behemoth odparł bez namysłu: "Doda - jara mnie ta zdzira!", nie sądziłem, że za jakiś czas owo platoniczne "jaranie" zostanie urzeczywistnione.
Sznurek groupies z twarzami o wszystko mówiącym wyrazie "tu i teraz", wijący się przy garderobie Behemoth, to od lat typowy obrazek towarzyszący niemal każdemu koncertowi naszej eksportowej gwiazdy. Nastoletnie fanki - szacunek dla nich! - traktowane przez swoich idoli z dezynwolturą właściwą gwiazdom rocka, to przecież chleb powszedni w gronie ludzi sukcesu, standard wpisany w życie osób z pierwszych stron kolorowych magazynów (również tych metalowych). Gorzej, gdy miłosna historia idola z tła wkracza na pierwszy plan. Jeszcze gorzej, gdy dotyczy to muzyka związanego z ekstremalnym metalem.
Hermetyczna - zwłaszcza w Polsce - scena metalowa nie przywykła do podobnych historii. Co gorsza, muzyczne emploi wybranki Adama Darskiego działa na fanów twórczości Behemoth jak płachta na byka, obowiązkowo różowa. W tym świetle, związek Nergala i Doroty Rabczewskiej, jest w kraju nad Wisłą równie bezprecedensowy jak światowa kariera Behemoth - kariera na skalę, o której większości rodzimych gwiazd rocka nawet się nie śniło.
Stąd właśnie owa wrogość, w której niemałą rolę odgrywają już nie tylko tabloidy, ale i opiniotwórcze czasopisma, dla których plażowym tematem numer jeden tego lata stał się romans "księcia ciemności i królowej różu". Dla ortodoksyjnych zwolenników muzyki metalowej, zwłaszcza tych najmłodszych, temat rzeczywiście trudny do przełknięcia.
W kontekście toczącej się dziś na łamach prasy debaty o internetowej anonimowości i łamaniu karier, Nergal i Doda stanowią jednak przykład wyjątkowy. Rabczewska, podobnie zresztą jak Darski, już dawno uodpornili się na krytykanctwo, a stałe zainteresowanie mediów jest wodą na młyn ich karier. Jakkolwiek długo potrwa ich związek, i tak przekuli go w prywatny sukces, bo właśnie o życiu prywatnym tu mowa - sferze, która dla metalowych dzieciaków zdaje się nie mieć racji bytu. Tak, Nergal chodzi w japonkach, jeździ na rowerze, i stawiam głowę pod topór, że wieczorową porą zamiast drzeć Biblię, najzwyczajniej w świecie ogląda komedię.
Gdy mroczny metalowiec z dostępem do internetu w końcu zda sobie z tego sprawę, z pewnością zejdzie z niego powietrze. Kiedy wreszcie znajdzie sobie dziewczynę (najczęściej nie słuchającą metalu), zrozumie, że nie o muzykę i wizerunek tu chodzi, a o normalne życie, w którym na wirtualną rzeczywistość czasu jakby coraz mniej. A wtedy, nie daj Boże, odniesie sukces, zyska sławę i podobnie jak Nergal, Tommy Lee czy David Beckham pozna swoją Dodę, Pamelę czy Victorię. Jak mówią słowa kultowej grupy Kat: strzeż się plucia pod wiatr!
Czytaj także: