Reklama

Brutal Assault zakończony

W niedzielę nad ranem, 12 sierpnia, zakończyła się XII edycja czeskiego festiwalu Brutal Assault. Choć organizacja imprezy pozostawiała wiele do życzenia, pod względem artystycznym oczekiwania fanów zostały spełnione.

Już pierwszego dnia festiwalu, w czwartek, 9 sierpnia, około 10 tysięcy zwolenników muzyki metalowej z całej niemal Europy miało okazję zobaczyć jedne z największych nazw trzech różnych odmian death metalu.

Sztokholmski oldskul reprezentował tym razem Dismember, którego pełen klasyków występ wielu zgromadzonych uznało za najlepszy show pierwszego dnia. Równie żywiołowo wypadł nowojorski Suffocation, jeden z prekursorów amerykańskiego death metalu oraz szwedzki Dark Tranquillity, który rozbujał fanów swoim melodyjnym death metalem wg goeteborskiego przepisu.

Reklama

Udane koncerty zaliczyli także black / deathmetalowcy z austriackiego Belphegora, belgijski Aborted, awangardyści z norweskiego DHG oraz zamykający pierwszy dzień Finowie z folk / metalowego Ensiferum.

Jednym z najbardziej oczekiwanych zespołów drugiego dnia festiwalu był florydzki Cynic. Ich progresywny, techniczny metal z elementami fusion nie pozostawił wątpliwości, że Amerykanie nadal sięgają wyżyn precyzji wykonania.

Nie zawiedli też mistrzowie melancholii i depresyjnych klimatów ze szwedzkiej Katatonii, na których występie usłyszeliśmy największe przeboje począwszy od "Brave Murder Day" a skończywszy na ostatniej płycie "The Great Cold Distance". Hipnotyzujący głos Renkse zaczarował chyba wszystkich.

Anonsowana na największą gwiazdę Brutal Assault 2007, amerykańska formacja Soulfly, na której czele stoi Max Cavalera - dawny frontman brazylijskiej Sepultury - przypomniała nie tylko utwory ze swojego repertuaru, ale również kilka kompozycji Sepultury, w tym: "Inner Self", "Refuse / Resist" czy "Roots Bloody Roots". Szkoda tylko, że jako jedyna grupa nie zgodzili się na oglądanie ich występu na ogromnym telebimie umieszczonym między dwiema scenami festiwalu.

Miłośnicy black metalu mieli okazję przyjrzenia się z bliska skandalizującym Norwegom z Gorgoroth oraz ich vikingmetalowym krajanom z Enslaved. O ile koncert tych pierwszych wypadł raczej przeciętnie, o tyle twórcy "Frost" w mistrzowskim stylu podsumowali niezwykle udany drugi festiwalowy dzień, w którym można było zobaczyć też Malevolent Creation (solidnie, ale bez sensacji), Madball (jednego z nielicznych przedstawicieli hardcore'a), szwedzki Pain (istna metalowa dyskoteka), imitatorów Carcass z hiszpańskiego Heamorrhage oraz nową falę metalu reprezentowaną m.in. przez duński Mnemic i amerykańską formację The Black Dahlia Murder.

Ostatni dzień XII edycji Brutal Assault - tym razem odbywającej się w XVII-wiecznej fortecy w miejscowości Jaromer - należał do trzech grup: amerykańskiego Immolation, norweskiego Satyricon i naszego Vadera.

Koncert Amerykanów był manifestacją potęgi death metalu. Majestat z jakim gra Immolation przytłacza. Poza utworami z ostatnich płyt zespół zagrał także kilka numerów ze starszych dokonań, m.in. "Christ Cage" z albumu "Here In After".

Rock'n'roll w blackmetalowym wydaniu to z kolei domena norweskiego Satyricon. Sceniczne zachowanie Satyra cechowało zero zadęcia, które w black metalu bywa na porządku dziennym. Przy takich utworach, jak "Now, Diabolical", "K.I.N.G.", "Fuel For Hatred", ale i klasykach w stylu "Mother North" czy "Nemesis Divina", publika wprost oszalała.

Gromkie brawa otrzymał również olsztyński Vader. Grupa Petera zagrała przekrojowy koncert, w którym nie zabrakło ani "Carnal", ani "Silent Empire". Kontakt lidera Vader z fanami był jednym z najbardziej naturalnych.

Warto też wspomnieć o nie miej udanych występach norweskiego Madder Mortem, amerykańskich brutali z Dying Fetus, angielskich weteranów thrashu z Onslaught czy Norwegów z Zyklon oraz kończącego cały festiwal Red Harvest.

Tyle strona artystyczna. Organizacja, a zwłaszcza jej sanitarno-higieniczne zabezpieczenie były niestety drobną kpiną. Cztery prysznice (w tym jeden zepsuty) oraz literalnie 16 (szesnaście!) kranów na kilka tysięcy ludzi to znacznie za mało. Organizator stwierdził widocznie, że trzy godziny stania w kolejce w pełnym słońcu tylko po to, żeby się umyć, będzie dla każdego fana świetną rozrywką. Pomylił się.

Choć nie była to pierwsza w historii Brutal Assault "wojna o wodę" zaserwowana fanom, miejmy nadzieję, że wraz z coraz lepszym zestawem artystów i lepszą produkcją koncertów, pójdzie też poprawa w tej materii.

Trudno jednak uznać tegoroczną edycję festiwalu za nieudaną. Z pewnością warto było w tym uczestniczyć, bo choć rozłożenie namiotu na zagęszczonym polu graniczyło z cudem, pod sceną nikt już o tym nie pamiętał. Do zobaczenia za rok!

Bartosz Donarski, Jaromer, Czechy

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: oczekiwania | organizacja | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy