Reklama

"To Kraków tworzy metamorfozy". A wy co, nadal w studni? [RELACJA]

Często kłócę się ze sobą w głowie, bo już sobie wyrobię zdanie na jakiś temat, a potem się z tym prześpię i wychodzi, że jednak się z nim do końca nie zgadzam. Jak przy tym koncercie na 10-lecie Tauron Areny, na przykład.

Często kłócę się ze sobą w głowie, bo już sobie wyrobię zdanie na jakiś temat, a potem się z tym prześpię i wychodzi, że jednak się z nim do końca nie zgadzam. Jak przy tym koncercie na 10-lecie Tauron Areny, na przykład.
"To Kraków tworzy metamorfozy": Kuba Badach na scenie z dyrygentem Janem Stokłosą /Robert Wilk /INTERIA.PL

"Kraków jeszcze nigdy tak, jak dziś, nie miał w sobie takiej siły i..." - usłyszeliśmy na początek i uważam to za pomysł bardzo sprytny, bo po pierwsze kawałek nazywa się "Kraków" oczywiście, ale poza tym został nagrany jeszcze raz z Markiem Grechutą, a przy okazji "Miłość w czasach popkultury" obchodzi w tym roku 25-lecie. Tak że jak na krakowski koncert z krakowskim przebojami - trafione.

Następnie "Szare miraże" w wykonaniu Krzysztofa Zalewskiego i o ile podejście do niego mam raczej ostrożne, to tutaj energia Kory zalała scenę. Nic zarzucić też nie można późniejszemu występowi z "Wymyśliłem ciebie" Zauchy.

Reklama

Igo zaśpiewał kultowe "Byłaś serca biciem" i autorską "Helenę". Na początku trochę podśmiechiwałam się, że to jest pomysł na wyprzedanie koncertu - zrobić imprezę ze starymi przebojami, bo wtedy wiadomo, że ludzie chętnie przyjadą posłuchać. Podśmiechiwałam się tak z dobrą wolą, bo to miód na moją starą muzyczną duszę. Ale tutaj znane i lubiane zostały przeplecione nowymi nagraniami, więc nie usłyszeliśmy "Wodecki Twist na bis".  

Julia Pietrucha zaśpiewała jedną z moich ulubionych piosenek ever, czyli "Zabiorę cię dziś na bal" i choć zawsze mam lęki, kiedy ktoś zabiera się za takie rzeczy, to tutaj nie było o co się bać. Następna na scenie była Mery Spolsky z "To tylko tango""Cykady na Cykladach". Mnie samą swoją postacią nie przekonuje, ale lekko wyzywające klimaty Kory są jakby idealne pod nią. Że było źle nie mogę powiedzieć, bo musiałabym być niesprawiedliwa.

Bracia Kacperczyk wykonali i swój utwór, i często niepamiętaną "Rocznicową piosenkę dla Elżbiety i Smoka""Syna okiennika" słyszałam już wcześniej, ale dopiero teraz do mnie dotarł. Może to przez orkiestrę, może przez to, że na żywo, ale... wzrusz. Następnie przyszła pora na trzy panie. I tutaj kolejna piosenka, którą uwielbiam - "Po prostu bądź" - przypomniana przez Natalię Szroeder. Bela Komoszyńska zaśpiewała "Ocalić od zapomnienia", może trochę zbyt dramatycznie. Z kolei "Krakowski Spleen" w wykonaniu Renaty Przemyk zasłużył na największe owacje na stojąco podczas całego wieczoru.

Do tej pory było bardziej podniośle niż zabawowo. Aż na scenę wszedł Kuba Badach ze swoim stand-upem. Z jego opowieści dowiedzieliśmy się trochę o Zalewskim, usłyszeliśmy anegdotkę o Wodeckim i że potem pojechał do Biedronki, i był tam taki Paweł, a w Tauron Arenie zaśpiewał "Lubię wracać tam gdzie byłem""Bądź moim natchnieniem" w balladzie. Pięknie jak zawsze. A gdyby powstał kiedyś jakiś słowno-muzyczny stand-up Kuby Badacha, to bym szła.

"Z Tobą chcę oglądać świat" wybrzmiało w duecie Wiktora Waligóry i Natalii Szroeder. Później ten pierwszy zachęcił do wspólnego wykonania "Dni, których nie znamy", a Arena zaśpiewała, jak pan wokalista poprosił.

Przyznaję, że mi trudno już się zachwycić na jakimś koncercie, ale kiedy na scenę wszedł Grubson, to serce trochę mocniej zabiło. Wspomnę tylko, że moja pierwsza samodzielnie kupiona płyta to "Coś więcej niż muzyka". "Na szczycie" też publiczność odśpiewała bardzo zgodnie. Imprezę zakończył Zalewski z "Wolno, wolno płyną łodzie".

Zakończył właśnie... jak na wielką imprezę na 10-lecie, to zakończenie było mocno radykalne. Ani wspólnego finału, ani bisów. Ale z tego co wiem, Tauron po raz pierwszy organizował coś sam, więc na 15-lecie będzie lepiej, co?

Wcześniej nigdy nie myślałam o Tauron Arenie w ten sposób, ale kiedy zaczęli mówić, że mamy w Krakowie takie fajne miejsce i że warszawiacy zazdroszczą, to chciało się powiedzieć tylko: "A wy co, nadal słuchacie koncertów w studni? Nawet mi was nie żal". Żartuję - tak poważnie to zapraszamy posłuchać, jak to fajnie jest na koncercie z dobrą akustyką.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy