Relacja z koncertu Faith No More w Krakowie: Kryzys wieku średniego? Nic z tych rzeczy
Mika Aleksander
Faith No More mają opinię koncertowej petardy. Że nie zawiodą w Krakowie można było obstawiać w ciemno – nie zawiedli. Kwestią otwartą pozostawało, jak przyjęte będą ich nowe utwory. Utwory, na które fani czekali od 18 lat.
Trasa, w ramach której Faith No More zagrali w poniedziałek, 8 czerwca, w krakowskiej Tauron Arenie, odbywa się z okazji wydania "Sol Invictus" - nowej płyty zespołu. Pierwsze od 18 lat wydawnictwo (ostatni krążek Amerykanów, "Album Of The Year", ukazał się w 1997 r.) ujrzało światło dzienne w maju br.
Przedsmak nowego materiału w wersji koncertowej polscy fani dostali już ubiegłego lata, podczas festiwalu Open’er (i to jako jedni z pierwszych - w 2014 roku Faith No More zagrali tylko dwa koncerty). Nowe utwory które zabrzmiały w Gdyni były niespodzianką - muzycy nie przyznawali się jeszcze wtedy otwarcie, że pracują nad długogrającym albumem - trudno więc mówić, że przeszły prawdziwy chrzest bojowy. W poniedziałek do Krakowa fani przybyli już z "Sol Invictus" osłuchani; w większości były to osoby dobrze pamiętające lata 90.
Publiczność dość szybko podzieliła się na grupy: ta najbliżej sceny żywo reagowała niemal od samego początku show na każdy kolejny utwór, nieco dalej i na trybunach, usadowili się bardziej powściągliwi słuchacze.
Zespół nie czekał z graniem świeżych utworów - występ rozpoczął od "Motherfucker". Szybko jednak przeszedł do klasyków. Niestety, z uwagi na problemy z dźwiękiem, ani koncertowy pewniak, dynamiczny "Be Aggressive", ani, bodaj największy przebój grupy, "Epic", nie zabrzmiały w pełnej krasie.
Później było już lepiej. Fanów, także tych z dalszych miejsc, znakomicie rozruszał "Easy".
Przed koncertem zapytaliśmy basistę Billy’ego Goulda, czy nie przeszkadza mu, że pomimo masy znakomitych kawałków które stworzyli, zdarza się, że z największym entuzjazmem przyjmowany jest właśnie "Easy" - kompozycja napisana przez Lionela Richiego.
- Gramy tę piosenkę by złapać oddech. Potrzebujemy jej, podczas bardzo intensywnych koncertów jest dla nas wybawieniem - śmiał się muzyk w trakcie rozmowy z Interią (niebawem opublikujemy cały wywiad). Przybierając poważny ton Billy przyznał, że po prostu uwielbiają ją wykonywać.
W Krakowie największe szaleństwo zapanowało jednak na "Ashes To Ashes".
Zobacz zdjęcia z koncertu Faith No More w Krakowie:
Faith No More w Krakowie - 8 czerwca 2015 r.
W Tauron Arenie Faith No More wystąpili w podobnej stylistyce, jak na wspomnianym wcześniej Open’erze - w bieli, na scenie ustrojonej kwiatami. Karty rozdawał Mike Patton. I wygrywał przy każdym układzie. Mimo wieku, głos ma niesamowity: pozwala mu na luzie przechodzić od szeptu do ryku, od łagodnego zawodzenia po kanonadę wściekłych wrzasków, w dodatku, wykonując "Last Cup Of Sorrow", wspomagał się megafonem.
Lider kalifornijskiej ekipy tradycyjnie też prowokował i kokietował.
"Zrozumcie, jesteśmy grupką starych facetów" - rzucił wychodząc na bis. Wcześniej pozwolił publiczności zaśpiewać a capella słowa refrenu "Midlife Crisis" ("Kryzys wieku średniego").
Obok "Motherfucker" zespół zaprezentował jeszcze kilka nowych numerów. Najlepiej wypadły "Matador" i "Superhero" - oba znane są najdłużej, co może sugerować, że reszta zwyczajnie potrzebuje czasu i przychylniejszego podejścia. Wykonana na bis, gdy publiczność była już dobrze zgrzana, tytułowa kompozycja z "Sol Invictus" zebrała nie mniejszą burzę oklasków, jak kończący cały koncert, pochodzący z debiutu utwór "We Care a Lot".
"Wszystko co robimy, sposób naszej gry, zawsze będzie brzmieć jak Faith No More. Po prostu czujemy się z tym dobrze" - podkreślał Billy Gould, gdy w wywiadach promujących "Sol Invictus" opisywał nowe kompozycje. W Krakowie Amerykanie niewątpliwie, za wyjątkiem początku, ale za to podczas kawałków z nowej płyty również, brzmieli jak Faith No More.