The Prodigy: Chaos, hałas i Polska

"Jeśli was zabraknie, ominie was chaos, hałas i może także okazja do usłyszenia nowych dźwięków" - mówi Liam Howlett z grupy The Prodgy przed występem zespołu podczas Jarocin Festiwal (7-9 lipca).

The Prodigy: Polscy fani są szaleni
The Prodigy: Polscy fani są szalenimateriały promocyjne

Początki The Prodigy sięgają końca lat 80., gdy w jednym z angielskich klubów poznali się Keith Flint, Liam Howlett oraz Leeroy Thornhill. Debiutancki album grupy, zatytułowany "Experience", ukazał się w 1992 roku, zajmując 12. miejsce na liście najlepiej sprzedających się albumów w Wielkiej Brytanii. Międzynarodową sławę The Prodigy przyniosły jednak dopiero kolejne dwa albumy: "Music for the Jilted Generation" oraz "The Fat of the Land", na którym znalazł się kultowy "Firestarter". Dziś zespół ma na koncie nagranie sześciu płyt, spośród których ostatnia "The Day Is My Enemy" ukazała się w marcu 2015 roku.

Grupa będzie jednym z trzech headlinerów - obok Slayera i Five Finger Death Punch - Jarocin Festiwal 2016.

Agnieszka Wawrzyniak: Już 8 lipca The Prodigy zagra na scenie legendarnego Jarocin Festiwal. Historia tej imprezy silnie nawiązuje do buntu, wolności i bezkompromisowości. Czy właśnie takiej energii możemy spodziewać się podczas Waszego występu w Jarocinie?

Liam Howlett (The Prodigy): - Znamy historię festiwalu w Jarocinie i bardzo nas cieszy, że właśnie tam zagramy. Naszą twórczość można opisać właśnie w ten sposób, dlatego uważam, że świetnie wpasujemy się w ten klimat. Nie możemy się już doczekać, by zaprezentować naszą muzykę polskim fanom w Jarocinie.

Wasz pierwszy występ w Polsce miał miejsce w 1996 roku, a od tego czasu jeszcze kilka razy zagraliście w naszym kraju. Jakie są twoje wspomnienia z tym związane?

- Kochamy odwiedzać Polskę i właśnie dlatego zawsze do was wracamy. Mamy w Polsce naprawdę świetnych fanów, którzy nie tylko nas wspierają, ale także dają dużo energii podczas występów na żywo. Polscy fani są szaleni i zawsze tworzą świetną energię w tłumie pod sceną. Kochamy to!

Wolicie indywidualne koncerty czy występy na scenach dużych festiwali?

- To nie ma dla nas znaczenia, przywykliśmy do każdego z tych doświadczeń. Każde z nich jest zupełnie inne, każde ma swoje plusy. W trakcie festiwali mamy okazję grać, poznawać i rywalizować z innymi zespołami. W przypadku naszych indywidualnych koncertów mamy większy wpływ na takie kwestie jak chociażby dźwięk czy oświetlenie. Jesteśmy szczęściarzami, bo mamy możliwość regularnego występowania, zarówno na festiwalach jak i naszych indywidualnych koncertach.

Wasz najnowszy album, "The Day Is My Enemy" spotkał się z ogromnym uznaniem. Jak osobiście postrzegasz tę płytę?

- Podoba mi się, a jakże! Myślę, że stworzyliśmy naprawdę świetną, bezkompromisową płytę, której brzmienie w pełni oddaje nas. To jest właśnie ten krążek, który chcieliśmy nagrać. Poprzednia płyta była zupełnie inna, kolejna również będzie prezentować odmienny materiał. To jednak zawsze brzmi jak The Prodigy.

Ten album brzmi agresywnie i bardzo energetycznie. Skąd zrodziły się w was emocje, które przekazaliście na tym krążku?

- Wystarczyło otworzyć oczy i rozejrzeć się na około, by poczuć te emocje. W naszym zespole było trochę frustracji, które także napędzały czasem proces pisania tekstów. Poza tym, w muzyce elektronicznej zaczęło brakować tej charakterystycznej energii, zaczęła brzmieć dużo łagodniej, więc chcieliśmy znów przekazać fanom nasz styl. Nie chcemy, aby ludzie sądzili, że muzyka elektroniczna to tylko i wyłącznie komercyjny nonsens, który można usłyszeć w radiu. To nie jest jej pełny obraz. Ludzie przywykli do słuchania tego rodzaju dźwięków, które brzmią tak samo i są oparte o te same schematy. My tworzymy właśnie po to, by się temu przeciwstawiać.

Czy rozpoczęliście już prace nad nowym materiałem?

- Tak, napisałem już kilka nowych utworów.

Jak zaprosiłbyś polskich fanów na Wasz koncert na scenie Jarocin Festiwal 2016?

- Po prostu bądźcie tam, wszyscy fani The Prodigy! Jeśli was zabraknie, ominie was chaos, hałas i może także okazja do usłyszenia nowych dźwięków... Powiedziałem "może".

Keith Flint (The Prodigy) w akcjiDMC / Splash NewsEast News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas